zbigniewstefanik zbigniewstefanik
637
BLOG

Polski arbitraż we francusko-niemieckim sporze o Europę

zbigniewstefanik zbigniewstefanik Polityka Obserwuj notkę 4

 

            Od momentu objęcia przez François Hollanda urzędu prezydenta Francji, stosunki polsko-francuskie nabrały nowej dynamiki. Francja, z prezydentem Hollandem na czele, była głównym sojusznikiem Polski w negocjacjach, które dotyczyły europejskiej polityki rolnej i wysokości środków przekierowanych na nią z europejskiego budżetu na lata 2013-2020. François Hollande poświęca również wiele uwagi Grupie Wyszehradzkiej, która spotkała się w tym roku w formule „cztery plus dwa”, czyli Polska, Republika Czeska, Słowacja oraz Węgry plus Francja i Niemcy. Francuski prezydent odwiedził już Polskę, a prezydent Bronisław Komorowski - podczas swojej zeszłotygodniowej wizyty we Francji - uczestniczył w uroczystych  obchodach rocznicy zwycięstwa nad nazistowskimi Niemcami. We Francji ta rocznica jest świętem niezwykle ważnym, dlatego też zaproszenie do uczestniczenia w obchodach głowy innego państwa jest bardzo symboliczne. Co więcej, nigdy nie pozostaje bez znaczenia dla francuskiej polityki zagranicznej, bowiem symbole i gesty stanowią jej integralną część. Od kilku miesięcy prezydenci Polski i Francji prowadzą również rozmowy dotyczące europejskiej armii, pozostającej – jak na ten moment  - w sferze projektowania. Jednak fakt, iż prezydent Francji prowadzi takie rozmowy z prezydentem Polski oznacza, iż Hollande traktuje stosunki z krajem nad Wisłą całkiem serio. Nie może to pozostać bez znaczenia dla polskiej polityki zagranicznej, bowiem w tym momencie jest ona w większym stopniu nastawiona na współpracę z Niemcami, niż kooperację z Francją.

            Ostatnie miesiące są okresem, w którym coraz bardziej zacieśniają się więzi pomiędzy Francją i Polską. Jest to zjawisko nowe i na tyle istotne, iż być może wpłynie na tradycyjne i aktualnie funkcjonujące sojusze w Unii Europejskiej. Czy nowe otwarcie w stosunkach polsko-francuskich oznacza koniec w Unii Europejskiej - trwającego od traktatu elizejskiego z 1962 roku - tandemu francusko-niemieckiego? Czy w miejsce tandemu francusko-niemieckiego powstanie tandem polsko-francuski? A może tandem francusko-niemiecki zostanie zastąpiony francusko-niemiecko-polskim trójkątem?

            Czy nadejście nowej ery w stosunkach polsko-francuskich może w sposób trwały wpłynąć na panujący aktualnie układ sił w Unii Europejskiej?

            Nawiązanie bliższych, niż miało to miejsce dotychczas stosunków z Polską, stanowi dla prezydenta Hollanda część jego europejskiej strategii. Co więcej, stworzenie bliskiej współpracy z Polską jest dla François Hollanda jednym z podjętych kroków dla wzmocnienia pozycji Francji w aktualnym niemiecko-francuskim sporze o przyszły kształt i panujące w następnych latach finansowe reguły w Unii Europejskiej. Od roku toczy się niemiecko-francuski spór o europejską (finansową i budżetową) strategię, którą UE winna zastosować jako antidotum na postępujący gospodarczy kryzys. Z jednej strony twarde stanowisko niemieckie, które koncentruje się na zaciskaniu pasa w Europie, polegające na budżetowym rygorze i kolejnych oszczędnościach. Z drugiej strony strategia prezydenta Hollanda: zrównoważonego europejskiego wzrostu gospodarczego. Zakłada ona, iż znacząca część wydatków Unii Europejskiej miałaby zostać poświęcona walce z bezrobociem i ratowaniem gospodarek zagrożonych kryzysem państw członkowskich, które nie byłyby dłużej przymuszane do tak drastycznych finansowych cięć.

            Krótko mówiąc: François Hollande potrzebuje sojuszników i ich politycznego wsparcia dla zrealizowania swojej wizji Unii Europejskiej na kolejne dwadzieścia lat, swojej strategii europejskiej, która kłóci się z niemieckim poglądem na sprawy europejskie. Stąd te nagłe - i coraz bardziej intensywne - zainteresowanie prezydenta Francji krajem nad Wisłą; państwa, które mogłoby stać się kluczem do uzyskania przez Hollanda politycznego leadershipu w Unii Europejskiej.

            Niemiecko-francuski spór o Europę coraz bardziej negatywnie wpływa na europejską integrację i drastycznie przyspiesza powstanie Europy kilku prędkości. Jednak o ile ten polityczny konflikt, pomiędzy głównymi rozgrywającymi w Europie, szkodzi europejskiemu projektowi, to stanowi on jednocześnie niesamowitą szansę dla Polski. Jest okazją, by Polska umocniła swoją polityczną pozycję w UE. W sytuacji, w której i Francja i Niemcy zabiegają o polskie poparcie, Rzeczpospolita - przy mądrej strategii i wytrawnej dyplomacji z europejskimi partnerami - może juz niebawem stać się superarbitrem w niemiecko-francuskim sporze; waśnie te z dnia na dzień przybierają zresztą na sile.

            Po co wybierać pomiędzy rybkami i akwarium, kiedy można mieć i jedno i drugie? Z jednej strony możemy zaobserwować coraz bardziej rozwijającą się współpracę polsko-niemiecką, która juz dawno wyszła ze sfery gestów i symboli a aktualnie opiera się na konkretach i czynach. Niemcy to główny handlowy partner Polski i jeden z największych inwestorów w naszym kraju. Niemcy od początku polskiej transformacji wspierały nasz kraj w jego demokratycznych przemianach. Niemcy stanowiły również niezawodne wsparcie dla Polski, podczas jej marszu ku integracji europejskiej. W ponad dwadzieścia lat demokratycznej i suwerennej Polsce udało się zbudować silne i trwale więzi z Niemcami, którzy traktują zarówno Polaków, jak i Rzeczpospolitą coraz bardziej, albo już całkiem serio! W dwadzieścia lat Polska, z pozycji ucznia, stała się dla Niemców gospodarczym i politycznym partnerem. Na tyle wiarygodnym, iż przedstawiciele niemieckiego państwa coraz bardziej się z nami liczą. Stosunki polsko-niemieckie są solidne i w tym momencie bardzo dobre. Nie można natomiast powiedzieć tego samego o stosunkach polsko-francuskich. Do niedawna bodaj najbardziej właściwa ich charakterystyka zamykała się w jednym słowie: inercja.

            Francja przegapiła, a wręcz całkowicie przespała okres transformacji w Europie Środkowej. W 1989 roku prezydent  francuski François Mitérand zauważył, że coś się wydarzyło w tej części kontynentu, dopiero wtedy, gdy podczas porannego golenia usłyszał w radiu o jakiś wydarzeniach przy murze berlińskim. Ale nawet ta wiadomość nie wystarczyła, żeby się tym zainteresował. Dopiero, kiedy na jego biurku znalazł się kawałek - obalonego parę miesięcy wcześniej - słynnego berlińskiego ogrodzenia zauważył, że coś się stało. Dostrzegł, że coś się w Europie zmieniło. Jednakże wciąż nie do końca wiedział i nie do końca rozumiał -  co i gdzie!

            W latach dziewięćdziesiątych Francja niespecjalnie spieszyła się z inwestowaniem w Polsce, preferując swoich tradycyjnych partnerów gospodarczych z Afryki Północnej. Co do polskiej integracji z Unią Europejską, to wprawdzie Francja nie była jej przeciwna, lecz nie stanowiło to dla jej polityki jakiegoś priorytetu.  Od czasu do czasu można było za to odnieść wrażenie, że Francja polskiej integracji z Unią Europejską się obawiała. Powód był prosty, widziano w niej zagrożenie, obawiano się wzmocnienia niemieckiej pozycji w Europie, kosztem francuskiego politycznego leadershipu. Należy również zauważyć, iż szeroko rozumiana Europa Środkowa nie stanowi, w tradycyjnej koncepcji francuskiej polityki zagranicznej, priorytetu. Ten fakt miał dotychczas olbrzymie znaczenie dla współpracy polsko-francuskiej, czy raczej jej braku.

            Jednak sytuacja zmieniła się diametralnie, kiedy powstał niemiecko-francuski spór o Europę. François Hollande od pierwszych dni swojego urzędowania usiłuje zbudować koalicję w Europie na rzecz swojej europejskiej strategii, a ważną częścią tej układanki, miałaby stać się Polska. Kraj nad Wisłą, to największe państwo w Europie Środkowej mający - poprzez Grupę Wyszehradzką - duży wpływ na stanowisko swoich partnerów w sprawach europejskich. Rozumieją to Niemcy, zrozumieli to Francuzi. Chociaż zajęło im to, w sumie nie tak długo, bo zaledwie dwadzieścia lat. Ale co to oznacza dla Polski?

            Rzeczpospolita mogłaby stać się tym państwem w podzielonej na dwa obozy Europie, które opracuje, zaproponuje i przeprowadzi rozwiązanie kompromisowe dla Europy. Z jednej strony strategia zaciskania pasa Angeli Merkel. Z drugiej zaś strony wspieranie z unijnego budżetu europejskiego zrównoważonego rozwoju gospodarczego François Hollanda. Ale czy istnieje trzecia droga? Oczywiście! Trzecia drogę pokazuje właśnie kraj nad Wisłą, sam w sobie. Rzeczpospolita Polska jest przykładem, żywą ikoną trzeciej drogi, polegającej na wspieraniu zrównoważonego rozwoju gospodarczego przy rozsądnej polityce budżetowej, polegającej na połączeniu strategii zaciskania pasa, ze strategią wspierania rozwoju gospodarczego. Czyż nie właśnie w taki sposób Polska przeszła przez okres transformacji gospodarczej? Mądre połączenie zaciskania pasa ze wspieraniem gospodarczego rozwoju to gospodarcza strategia, którą stosują wszystkie polskie rządy - bez wyjątku - po 1989 roku. I właśnie z tą oto koncepcją na rozwiązanie europejskiego kryzysu winien wyjść kraj nad Wisłą na europejskie forum. Wówczas Polska nie tylko uzyskałaby markę poważnego partnera w Unii Europejskiej, ale przede wszystkim, uzyskałaby miano europejskiego konstruktora, co stałoby się kluczowe dla przystąpienia w przyszłości Rzeczypospolitej do Europy pierwszej prędkości.

            Niemiecko-francuski spór o Europę staje się coraz bardziej intensywny. Nie pozostanie to bez wpływu na przyszłość tandemu francusko-niemieckiego. Niemiecko-francuski spór stwarza jednak szansę innym państwom do zabrania głosu w debacie o polityczną i gospodarczą przyszłość Unii Europejskiej. Tę szansę winna wykorzystać Polska, proponując dobrze skonstruowane rozwiązanie kompromisowe, stawiając się tym samym w roli europejskiego konstruktora. Polska nie powinna opowiadać się po żadnej ze stron w tym bilateralnym sporze. Nie powinna popierać ani Francji, ani Niemiec, bo wówczas utraciłaby swoje pięć minut, swoją szansę na pokazanie na forum europejskim, że już nie jako uczeń, ale prawdziwy i doświadczony uczestnik europejskiego projektu, potrafi zawalczyć o interes całej Europy. A tym interesem jest właśnie kompromis, który pozwoli skutecznie walczyć z gospodarczym kryzysem, ciągle postępującym w europejskiej wspólnocie.

            Postawienie się w roli obrońcy kompromisu i europejskiego konstruktora sprawi, że Polska dołączy do grona głównych decydentów w Unii Europejskiej. Wtedy tandem francusko-niemiecki, chociaż nadal będzie istniał, straci na znaczeniu. W miejsce tego tandemu powstanie nowa formuła, która będzie miała decydujący głos w Unii Europejskiej. Zamiast tandemu francusko-niemieckiego będziemy mieli trójkąt francusko-niemiecko-polski, który umożliwi Rzeczpospolitej umocnienie swojej pozycji w Europie. I przede wszystkim zadomowienie się naszego kraju na stałe w Europie pierwszej prędkości.

  

 

Szanowni Państwo, nazywam się Zbigniew Stefanik. Ze względu na pojawiające się od pewnego czasu zarzuty pod moim adresem, w pierwszej kolejności pragnę Państwa poinformować, że jestem osobą niewidomą, co znacząco utrudnia mi korzystanie ze wszystkich możliwości, które oferują media internetowe, na których publikuję moje artykuły. Niestety, z powodów technicznych nie mam możliwości odpisania na komentarze, które, Szanowni Czytelnicy, umieszczacie pod moimi notkami. Mimo to, za niezależny od mojej woli brak odpowiedzi, wszystkich Czytelników najmocniej przepraszam! Pragnę jednak podkreślić, że mam możliwość czytania Państwa komentarzy i bez wyjątku zapoznaję się z nimi wszystkimi. Dlatego bardzo proszę o nie zrażanie się moim brakiem technicznych możliwości niezbędnych do odpowiedzi na komentarze i aktywne włączenie się do dyskusji. Zapraszam wszystkich Czytelników do komentowania moich tekstów. Wszystkie Wasze komentarze są dla mnie cenne, te nieprzychylne również. Jednocześnie, drodzy Czytelnicy, informuję Was, że jeśli będziecie chcieli, bym odpowiedział na Wasz komentarz, dotyczący jakiegoś mojego artykułu, to możecie go Państwo przesłać na następujący adres e-mail: solidarnosc.stefanik@laposte.net. Gwarantuję, iż odpowiem na wszystkie Państwa ewentualne uwagi i komentarze - drogą e-mailową. Jednocześnie przepraszam za niedogodności, które wynikają z kwestii niezależnych ode mnie oraz z góry dziękuję za wyrozumiałość. Urodziłem się w Polsce, lecz od ponad dwudziestu pięciu lat mieszkam we Francji. Z wykształcenia jestem politologiem i europeistą, ukończyłem Instytut Studiów Politycznych w Strassburgu oraz College of Europe w podwarszawskim Natolinie. Obecnie jestem publicystą, polsko-francuskim obserwatorem i komentatorem zarówno polskiego, jak i europejskiego życia politycznego. Posiadam polskie i francuskie obywatelstwo. Na co dzień żyję pomiędzy Strassburgiem i Wrocławiem, między Francją i Polską. Aktualnie nie jestem członkiem żadnej partii politycznej w Polsce. Do czasu wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2011 roku, byłem aktywnym uczestnikiem polskiego życia politycznego. Początkowo działałem w krakowskich strukturach PiS. W szeregi tej partii wstąpiłem w maju 2005 roku. Następnie współpracowałem z posłanką Aleksandrą Natalli-Świat, jako jeden z jej asystentów. Po katastrofie smoleńskiej postanowiłem opuścić partię Prawo i Sprawiedliwość. Swoją rezygnację ogłosiłem w sierpniu 2010 roku. Opuszczenie partii - z którą współpracowałem przez ponad pięć lat - było dla mnie niezwykle trudną decyzją. Wpływ na nią miały przede wszystkim dwie kwestie. Po pierwsze, podjąłem tę decyzję ponieważ nie potrafiłem zaakceptować retoryki Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższych współpracowników, która niemal od 10 kwietnia 2010 roku zaczęła przypominać postulaty skrajnej prawicy. Po drugie, nie mogłem się zgodzić na sposób, w jaki liderzy PiS traktowali najwyższych przedstawicieli Najjaśniejszej Rzeczypospolitej; rządzących, którzy zostali przecież wybrani większością głosów w demokratycznych wyborach. Po wystąpieniu z Prawa i Sprawiedliwości zaangażowałem się w budowę partii Polska Jest Najważniejsza. Z ramienia tej partii w 2011 roku zostałem kandydatem do Sejmu RP w okręgu wyborczym nr 3. Jestem zwolennikiem politycznego centrum. Moje poglądy na problemy gospodarcze są bardziej zbliżone do wizji społecznej, niż liberalnej. Jestem zwolennikiem państwa opiekuńczego, jednak na ściśle określonych zasadach. W mojej opinii państwo powinno być opiekuńcze, dopóki nie dławi inicjatywy społecznej i gospodarczej. Uważam bowiem, że to właśnie indywidualna inicjatywa jest główną siłą, która napędza rozwój gospodarczy i społeczny; jest niezbędnym czynnikiem dla utworzenia silnej klasy średniej, jak również dla społeczeństwa obywatelskiego. Jestem zwolennikiem państwa o świeckim charakterze, mimo, iż jestem ochrzczonym i wierzącym katolikiem. Uważam jednakże, że wiara to indywidualna sprawa każdego obywatela. Dlatego państwo nie powinno popierać, ani finansować żadnej wspólnoty religijnej. Jestem zwolennikiem polskiej integracji z Unią Europejską, bowiem uważam, iż dla Polski to bezprecedensowa szansa na udoskonalenie naszego Państwa i na niespotykany dotąd rozwój gospodarczy. Jednakże - w moim przekonaniu – o integracji europejskiej nie można mówić, iż jest dobra lub zła. Rozpatrywanie jej w takich kategoriach jest błędem! Integracja europejska jest po prostu konieczna w zglobalizowanym świecie, gdzie gospodarcza i polityczna konkurencja jest bezwzględna i nie pozostawia żadnego miejsca dla osamotnionych państw, które pozostawałyby poza ponadregionalnymi wspólnotami. Świat się zmienia, należy się więc zmieniać razem z nim! Tylko w zintegrowanej i silnej Unii Europejskiej można budować silną Polskę, gdyż pojedyncze państwa nie mają żadnych szans na sprostanie gospodarczej konkurencji i społeczno-politycznym wymogom świata w dwudziestym pierwszym stuleciu. Stąd konieczność polskiej integracji z Unią Europejską, bez której Polska nie ma żadnych szans na rozwój, żadnych szans na obiecującą przyszłość pod względem znaczenia politycznego w Europie i na świecie. Zapraszam wszystkich do zapoznania się z moimi artykułami, w których pragnę podzielić się z Państwem swoim punktem widzenia na tematy związane z wydarzeniami na polskiej i europejskiej scenie politycznej. Zapraszam także do kulturalnej i merytorycznej dyskusji. Mam świadomość, iż polityka budzi wiele bardzo silnych emocji. Mimo to byłbym wdzięczny za debatę pozbawioną niepotrzebnej agresji i zacietrzewienia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka