zbigniewstefanik zbigniewstefanik
1356
BLOG

O katastrofie smoleńskiej raz jeszcze

zbigniewstefanik zbigniewstefanik Polityka Obserwuj notkę 18

 

Szanowni Czytelnicy,

 

ostatnie dwa tygodnie w polskiej przestrzeni publicznej minęły pod znakiem kolejnej odsłony awantury o przyczyny katastrofy smoleńskiej. Publikacja artykułu Agnieszki Kublik w „Gazecie Wyborczej” postawiła kropkę nad i w rozważaniach na temat domniemanych kompetencji (czy też ich braku) tak zwanych ekspertów zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza. Później pojawiła się dyskusja o inicjatywie profesora Michała Kleibera, która miała doprowadzić do debaty ekspertów poświęconej przyczynom katastrofy smoleńskiej. Do dwóch wyżej wymienionych chciałbym dodać od siebie trzeci wątek dotyczący samego Antoniego Macierewicza. Jego determinacja, by bronić absurdalnych tez staje się - w mojej opinii - czymś nadzwyczajnym… Być może kuriozalnym  i warto się nad tym pochylić!

W przeszłości byłem jednym z asystentów śp. posłanki Aleksandry Natalli-Świat. Katastrofa smoleńska była dla mnie ogromną tragedią! Dzisiaj jestem niezależnym publicystą i - mówiąc kolokwialnie - nikt za mną nie stoi. Moją opinię dotyczącą przyczyn katastrofy smoleńskiej wyraziłem w moim artykule pt. „O katastrofie smoleńskiej”. Możecie Państwo zapoznać się z tym tekstem, korzystając z poniższego linku.

 

http://www.zbigniewstefanik.salon24.pl/485167,o-katastrofie-smolenskiej

Nie należę ani do ludu smoleńskiego, ani do ludu antysmoleńskiego. Chcę po prostu poznać wszystkie fakty dotyczące katastrofy smoleńskiej i wszystkie okoliczności, które do niej doprowadziły. Zapoznałem się z argumentami zarówno tych, którzy twierdzą, iż w 2010 roku w Smoleńsku doszło do zamachu, jak również z argumentami tych, którzy twierdzą, iż była to katastrofa lotnicza. Jednak - w mojej opinii - jedna rzecz jest w tej debacie kluczowa. Albowiem odnoszę takie wrażenie, iż przy rozmowie o katastrofie smoleńskiej dochodzi w Polsce do daleko idącego pomieszania z poplątaniem. Mylimy domysły z faktami, prywatne opinie z ekspertyzami, wiarę - z naukową metodologią itd., itp. Stąd tak wielka konfuzja w debacie o smoleńskiej tragedii, a pozwolę sobie zauważyć, iż owa konfuzja doprowadziła do sytuacji, w której ponad jedna trzecia obywateli RP wierzy w smoleński zamach.

 

Profesor Kleiber proponuje przełamać impas, w którym znalazła się debata o smoleńskiej tragedii. Rozwiązaniem ma być zorganizowanie konferencji naukowej. Owa konferencja miałaby zgromadzić ekspertów obu stron i umożliwić im merytoryczną debatę. Pomysł profesora Kleibera jest bardzo dobry, a – oczywiście w mojej opinii - jego intencje są jak najbardziej szlachetne. Jednak jego inicjatywa zawiera jedną podstawową słabość. Nie może dojść do debaty dotyczącej przyczyn katastrofy smoleńskiej pomiędzy ekspertami. Albowiem z jednej strony mamy ekspercki zespół doktora Laska, zaś z drugiej strony mamy co prawda naukowców, jednak ekspertów w innych dziedzinach, niż szeroko rozumiana sfera badań przyczyn katastrof lotniczych.

Ja również od najmłodszych lat interesuję się lotnictwem. Kilkukrotnie oglądałem film „Top Gun”. Dodatkowo byłem zagorzałym fanem serialu „Airwolf” i - nie chwaląc się -  obejrzałem wszystkie odcinki (bez wyjątku!) tej produkcji.

Jednak nie czuję się kompetentny, by oceniać przyczyny techniczne, które doprowadziły do katastrofy smoleńskiej. Jestem publicystą i wyrażam jedynie swoją opinię, dotyczącą przyczyn i okoliczności tej tragedii. Moją opinię wyrobiłem sobie na podstawie dostępnych informacji na ten temat. Jednak nie posiadam dostatecznych „instrumentów merytorycznych”, by uczestniczyć w naukowej debacie poświęconej tej tragedii.

Zespół Antoniego Macierewicza i jego tak zwani eksperci również nie posiadają owych instrumentów, a ich opinie czy publikacje dotyczące katastrofy smoleńskiej można, co najwyżej, zakwalifikować jako działalność publicystyczną. Albowiem żaden z nich nie posiada ani umiejętności, ani doświadczenia w badaniach  nad przyczynami katastrof lotniczych. Nawet przedstawiciele środowiska „Gazety Polskiej” przestali używać określenia „eksperci”, kiedy wypowiadają się o „ekspertach“ Antoniego Macierewicza. Czyż redaktor Jan Pospieszalski w programie publicystycznym „Bliżej” w dniu 26 września bieżącego roku, nie użył słowa „naukowcy“, kiedy odnosił się do tak zwanych ekspertów Antoniego Macierewicza?

W tych okolicznościach debata pomiędzy ekspertami zespołu doktora Macieja Laska i naukowcami zespołu Antoniego Macierewicza nie miałaby charakteru naukowego. Albowiem naukowa konferencja wymaga, by jej uczestnicy w sposób naukowy udowodnili swoje tezy, a charakter naukowy jakiejś tezy zakłada, iż można ową tezę zweryfikować. Charakter naukowy jakiejś tezy zakłada, iż można również zweryfikować metodologię, którą posługiwał się jej autor. Jednak w tym przypadku będzie to niezwykle trudne, a być może wręcz niemożliwe. Albowiem charakter publicystyczny działalności zespołu Antoniego Macierewicza uniemożliwia naukowe potwierdzenie tez propagowanych przez naukowców tego zespołu. W przypadku zespołu Antoniego Macierewicza mamy do czynienia z wiarą, a przecież z wiarą w sposób naukowy dyskutować się nie da.

Nie możemy stosować w kraju nad Wisłą standardów, których główną charakterystyką byłoby stare powiedzenie: nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera. Krótko mówiąc, nie możemy doprowadzić do sytuacji, w której w polskiej przestrzeni publicznej będą funkcjonowali samozwańczy eksperci, którzy z powodów politycznych będą uwiarygodniani przez prawdziwych ekspertów. W mojej opinii zorganizowanie konferencji naukowej, na której debatowaliby realni eksperci od katastrof lotniczych zespołu doktora Laska z naukowcami zespołu Antoniego Macierewicza, nadałoby tym drugim rangę, której nie posiadają. Powtarzam raz jeszcze, nie są oni specjalistami w dziedzinie katastrof lotniczych i dlatego nie mogą oni być traktowani na równi z prawdziwymi ekspertami.

Nie wolno nam doprowadzić do sytuacji, w której pomieszanie z poplątaniem stanie się normą w kraju nad Wisłą. Należy rozróżnić konferencję naukową od debaty publicystów. Albowiem, kiedy w danej dziedzinie rozmawiają eksperci z amatorami, to taka konferencja naukowego charakteru mieć nie może. Taka konferencja miałaby - co najwyżej - charakter publicystyczny, być może polityczny. Bo przecież sprawa smoleńska to od samego początku sprawa polityczna...

Teza o smoleńskim zamachu uniemożliwia prawdziwą debatę o przyczynach katastrofy smoleńskiej. Dopóki będziemy koncentrowali się na udowadnianiu rzeczy oczywistej - czyli tego, że żadnego zamachu nie było - to nie będziemy w stanie przeprowadzić debaty dotyczącej innych, niż techniczne przyczyn tej tragedii.

Ta debata, którą teza o smoleńskim zamachu uniemożliwia, to debata o jakości polskiego państwa i jego struktur. Ta debata, którą teoria o smoleńskim zamachu uniemożliwia, to debata o procedurach (czy też ich braku) dotyczących lotów VIP-owskich. Ta debata, którą teza o smoleńskim zamachu uniemożliwia, to debata o niepożądanej politycznej ingerencji w sytuacjach, w których decyzje powinni podejmować ludzie do tego powołani, a nie politycy (w tej kwestii odwołuję się do wcześniej wspomnianego artykułu o katastrofie smoleńskiej mojego autorstwa). Ta debata, którą teza o smoleńskim zamachu uniemożliwia, to debata o jakości środków transportowych, które mają do dyspozycji najwyżsi przedstawiciele kraju nad Wisłą: prezydent, premier i inni. Ta debata, którą uniemożliwia teza o smoleńskim zamachu, to debata o współodpowiedzialności Federacji Rosyjskiej za katastrofę smoleńska.

I właśnie do tej ostatniej kwestii odniósł się mecenas Roman Giertych w TVN24, w programie „Fakty po faktach” z 19 września bieżącego roku. Jednak od tego czasu na temat tego wątku w polskiej przestrzeni publicznej panuje cisza. Lotnisko w Smoleńsku pozostawiało - najdelikatniej mówiąc - wiele do życzenia, a rosyjscy kontrolerzy nie wywiązali się w sposób satysfakcjonujący ze swoich obowiązków. Te dwa fakty powodują, iż Federacja Rosyjska jest współodpowiedzialna za katastrofę smoleńską. Jednak o wyegzekwowaniu rosyjskiej współodpowiedzialności za tę tragedię będzie można tylko pomarzyć, dopóki będą funkcjonowały w debacie o katastrofie smoleńskiej dywagacje o smoleńskim zamachu. Zaś dopóki w Polsce będzie mowa o smoleńskim zamachu, o finansowym zadośćuczynieniu dla rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej ze strony Federacji Rosyjskiej nawet marzyć nie warto!

Wyegzekwowanie rosyjskiej współodpowiedzialności w katastrofie smoleńskiej i ewentualnego rosyjskiego finansowego zadośćuczynienia dla rodzin ofiar będzie możliwe tylko wówczas, kiedy instytucje Unii Europejskiej lub NATO udzielą Polsce w tej sprawie wsparcia. Jednak w przypadku, gdy teoria o smoleńskim zamachu jest wszechobecna w polskiej przestrzeni publicznej, wsparcie międzynarodowych struktur, do których Polska należy - jest nierealne. Przecież żadna poważna struktura międzynarodowa, a tym bardziej jakiekolwiek państwo świata zachodniego, nie będzie chciało się wikłać w dyplomatyczny ambaras, w którym są wysuwane absurdalne oskarżenia, poparte jedynie publicystycznymi opiniami bez pokrycia i bez choćby jednego wiarygodnego dowodu. Żadne państwo świata zachodniego nie będzie chciało firmować polsko-polskiej awantury o przyczyny katastrofy smoleńskiej. Dlatego, póki nie ucichną w Polsce oskarżenia o smoleński zamach, to na wsparcie kogokolwiek w sporze z Rosją o wrak prezydenckiego statku powietrznego, współodpowiedzialność za jego katastrofę, czy jakiekolwiek finansowe zadośćuczynienie - nie ma co liczyć!     

Antoni Macierewicz odbiera Rzeczypospolitej Polskiej możliwość prawdziwej debaty o przyczynach katastrofy smoleńskiej. Antoni Macierewicz odbiera Rzeczypospolitej możliwość wyegzekwowania współodpowiedzialności Federacji Rosyjskiej w smoleńskiej tragedii. Antoni Macierewicz odbiera Polsce wszelkie szanse na wsparcie państw zachodnich i struktur międzynarodowych w sporze Rzeczypospolitej Polskiej z Federacją Rosyjską w tej sprawie. Antoni Macierewicz odbiera możliwość zasypania przepaści, która wytworzyła się w kraju nad Wisłą pomiędzy ludem smoleńskim i ludem antysmoleńskim. Antoni Macierewicz uniemożliwia zakończenie awantury o Smoleńsk, wręcz przeciwnie - przez cały czas ją podsyca.

Pytanie brzmi: dlaczego? Pytanie brzmi: dla kogo?

Dlaczego Antoni Macierewicz tak usilnie propaguje teorie o smoleńskim zamachu? Dlaczego tak bardzo zależy Antoniemu Macierewiczowi, by w Polsce trwała przez cały czas awantura o Smoleńsk? Komu tak naprawdę teoria o smoleńskim zamachu jest na rękę? Kto na niej najbardziej korzysta? Czy chodzi wyłącznie o zbudowanie na tej tragedii politycznego kapitału?

Należy być bardzo ostrożnym. Trudno nie zauważyć, iż polska awantura o Smoleńsk ma również zewnętrznych beneficjentów.

* * *

 

Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:

http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/

oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:

http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html

Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.

 

                                                                                                                                                               

 

 

Szanowni Państwo, nazywam się Zbigniew Stefanik. Ze względu na pojawiające się od pewnego czasu zarzuty pod moim adresem, w pierwszej kolejności pragnę Państwa poinformować, że jestem osobą niewidomą, co znacząco utrudnia mi korzystanie ze wszystkich możliwości, które oferują media internetowe, na których publikuję moje artykuły. Niestety, z powodów technicznych nie mam możliwości odpisania na komentarze, które, Szanowni Czytelnicy, umieszczacie pod moimi notkami. Mimo to, za niezależny od mojej woli brak odpowiedzi, wszystkich Czytelników najmocniej przepraszam! Pragnę jednak podkreślić, że mam możliwość czytania Państwa komentarzy i bez wyjątku zapoznaję się z nimi wszystkimi. Dlatego bardzo proszę o nie zrażanie się moim brakiem technicznych możliwości niezbędnych do odpowiedzi na komentarze i aktywne włączenie się do dyskusji. Zapraszam wszystkich Czytelników do komentowania moich tekstów. Wszystkie Wasze komentarze są dla mnie cenne, te nieprzychylne również. Jednocześnie, drodzy Czytelnicy, informuję Was, że jeśli będziecie chcieli, bym odpowiedział na Wasz komentarz, dotyczący jakiegoś mojego artykułu, to możecie go Państwo przesłać na następujący adres e-mail: solidarnosc.stefanik@laposte.net. Gwarantuję, iż odpowiem na wszystkie Państwa ewentualne uwagi i komentarze - drogą e-mailową. Jednocześnie przepraszam za niedogodności, które wynikają z kwestii niezależnych ode mnie oraz z góry dziękuję za wyrozumiałość. Urodziłem się w Polsce, lecz od ponad dwudziestu pięciu lat mieszkam we Francji. Z wykształcenia jestem politologiem i europeistą, ukończyłem Instytut Studiów Politycznych w Strassburgu oraz College of Europe w podwarszawskim Natolinie. Obecnie jestem publicystą, polsko-francuskim obserwatorem i komentatorem zarówno polskiego, jak i europejskiego życia politycznego. Posiadam polskie i francuskie obywatelstwo. Na co dzień żyję pomiędzy Strassburgiem i Wrocławiem, między Francją i Polską. Aktualnie nie jestem członkiem żadnej partii politycznej w Polsce. Do czasu wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2011 roku, byłem aktywnym uczestnikiem polskiego życia politycznego. Początkowo działałem w krakowskich strukturach PiS. W szeregi tej partii wstąpiłem w maju 2005 roku. Następnie współpracowałem z posłanką Aleksandrą Natalli-Świat, jako jeden z jej asystentów. Po katastrofie smoleńskiej postanowiłem opuścić partię Prawo i Sprawiedliwość. Swoją rezygnację ogłosiłem w sierpniu 2010 roku. Opuszczenie partii - z którą współpracowałem przez ponad pięć lat - było dla mnie niezwykle trudną decyzją. Wpływ na nią miały przede wszystkim dwie kwestie. Po pierwsze, podjąłem tę decyzję ponieważ nie potrafiłem zaakceptować retoryki Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższych współpracowników, która niemal od 10 kwietnia 2010 roku zaczęła przypominać postulaty skrajnej prawicy. Po drugie, nie mogłem się zgodzić na sposób, w jaki liderzy PiS traktowali najwyższych przedstawicieli Najjaśniejszej Rzeczypospolitej; rządzących, którzy zostali przecież wybrani większością głosów w demokratycznych wyborach. Po wystąpieniu z Prawa i Sprawiedliwości zaangażowałem się w budowę partii Polska Jest Najważniejsza. Z ramienia tej partii w 2011 roku zostałem kandydatem do Sejmu RP w okręgu wyborczym nr 3. Jestem zwolennikiem politycznego centrum. Moje poglądy na problemy gospodarcze są bardziej zbliżone do wizji społecznej, niż liberalnej. Jestem zwolennikiem państwa opiekuńczego, jednak na ściśle określonych zasadach. W mojej opinii państwo powinno być opiekuńcze, dopóki nie dławi inicjatywy społecznej i gospodarczej. Uważam bowiem, że to właśnie indywidualna inicjatywa jest główną siłą, która napędza rozwój gospodarczy i społeczny; jest niezbędnym czynnikiem dla utworzenia silnej klasy średniej, jak również dla społeczeństwa obywatelskiego. Jestem zwolennikiem państwa o świeckim charakterze, mimo, iż jestem ochrzczonym i wierzącym katolikiem. Uważam jednakże, że wiara to indywidualna sprawa każdego obywatela. Dlatego państwo nie powinno popierać, ani finansować żadnej wspólnoty religijnej. Jestem zwolennikiem polskiej integracji z Unią Europejską, bowiem uważam, iż dla Polski to bezprecedensowa szansa na udoskonalenie naszego Państwa i na niespotykany dotąd rozwój gospodarczy. Jednakże - w moim przekonaniu – o integracji europejskiej nie można mówić, iż jest dobra lub zła. Rozpatrywanie jej w takich kategoriach jest błędem! Integracja europejska jest po prostu konieczna w zglobalizowanym świecie, gdzie gospodarcza i polityczna konkurencja jest bezwzględna i nie pozostawia żadnego miejsca dla osamotnionych państw, które pozostawałyby poza ponadregionalnymi wspólnotami. Świat się zmienia, należy się więc zmieniać razem z nim! Tylko w zintegrowanej i silnej Unii Europejskiej można budować silną Polskę, gdyż pojedyncze państwa nie mają żadnych szans na sprostanie gospodarczej konkurencji i społeczno-politycznym wymogom świata w dwudziestym pierwszym stuleciu. Stąd konieczność polskiej integracji z Unią Europejską, bez której Polska nie ma żadnych szans na rozwój, żadnych szans na obiecującą przyszłość pod względem znaczenia politycznego w Europie i na świecie. Zapraszam wszystkich do zapoznania się z moimi artykułami, w których pragnę podzielić się z Państwem swoim punktem widzenia na tematy związane z wydarzeniami na polskiej i europejskiej scenie politycznej. Zapraszam także do kulturalnej i merytorycznej dyskusji. Mam świadomość, iż polityka budzi wiele bardzo silnych emocji. Mimo to byłbym wdzięczny za debatę pozbawioną niepotrzebnej agresji i zacietrzewienia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka