zbigniewstefanik zbigniewstefanik
1362
BLOG

Jarosław Kaczyński ogłosił wyrok: jestem dezerterem!

zbigniewstefanik zbigniewstefanik Polityka Obserwuj notkę 1

29 września bieżącego roku Jarosław Kaczyński przybył do Bolesławca, by w tym mieście spotkać się ze swoimi zwolennikami oraz z członkami partii Prawo i Sprawiedliwość. Na spotkaniu tym prezes PiS-u, zgodnie ze swoim wieloletnim zwyczajem, nie szczędził krytyki zarówno Donaldowi Tuskowi, jak i pozostałym rządzącym krajem nad Wisłą. Ponadto prezes PiS-u zapewnił uczestników owego zgromadzenia, iż tylko jego ugrupowanie polityczne może  zagwarantować miastu, w którym gościł, a także jego mieszkańcom, dobrobyt i dostatnie życie.

Wizyta Jarosława Kaczyńskiego w Bolesławcu przebiegała w sposób standardowy i najprawdopodobniej nie przykułaby ona mojej uwagi, gdyby podczas tego spotkania nie pojawił się bardzo istotny komunikat. Otóż odpowiadając na pytanie, które dotyczyło ewentualnego ponownego przyjęcia do PiS-u tych, którzy szeregi tej partii opuścili, Jarosław Kaczyński odpowiedział w sposób cokolwiek niekonwencjonalny. Pan Prezes nazwał bowiem wszystkich tych, którzy jego partię opuścili dezerterami. A wiadomo, co robi się z dezerterami w czasie wojny - dodał Jarosław Kaczyński. Więcej informacji na ten temat znajdą Państwo w artykule zatytułowanym „Katastrofa: Kaczyński w Bolesławcu”, który znajduje się pod poniższym linkiem:

 

http://www.istotne.pl/a9466.php

Szanowni Czytelnicy,

należę do grupy osób, których Jarosław Kaczyński nazwał „dezerterami”. Zdaniem Jarosława Kaczyńskiego jestem PiS-owskim dezerterem, z którym - jak to stwierdził pan Prezes - wiadomo, co się robi w czasie wojny.

Byłem działaczem partii Prawo i Sprawiedliwość przez pięć lat. Szeregi tej partii opuściłem w sierpniu 2010 roku. W listopadzie tego samego roku przyłączyłem się do politycznej inicjatywy Polska Jest Najważniejsza, a w ostatnich wyborach parlamentarnych byłem kandydatem na posła z list PJN w okręgu nr 3 (Wrocław i okolice).

Wstąpiłem do PiS-u kiedy miałem dwadzieścia dwa lata. Byłem wówczas młody, być może naiwny, jednak z pewnością w coś wierzyłem. Otóż wierzyłem, że można zbudować Polskę bardziej sprawiedliwą niż ta, która miała twarz rządzącego wówczas obozu postkomunistycznego. Wierzyłem w to, iż można zbudować Polskę bardziej prawą niż ta, w której doszło do afery Rywina. Ale chodziło też o dużo więcej. Albowiem w tym okresie afer o podobnym charakterze było w Polsce mnóstwo.

Wstąpiłem do partii Prawo i Sprawiedliwość ponieważ wierzyłem w to, iż może dojść do rzetelnej i całkowitej dekomunizacji w kraju nad Wisłą, w przypadku objęcia władzy przez tę partię. Dwa lata rządów PiS-u zawiodły moje oczekiwania, a Czwarta RP skłoniła mnie do wielu przemyśleń. Jednak kiedy Czwarta RP ustąpiła, postanowiłem w PiS-ie pozostać, gdyż nadal wiązałem z tą partią nadzieję na naprawę naszego państwa i zbudowanie Polski prawej i sprawiedliwej. Jednak przekonałem się, że PiS-owski dyskurs polityczny pozostaje jedynie w sferze wyborczych obietnic, a czyny wielu przedstawicieli tej partii nie idą w parze z ich słowami. Wielokrotnie byłem świadkiem obyczajów, które w PiS-ie panują. W końcu, kiedy po katastrofie smoleńskiej PiS objął kurs na prawo, kiedy PiS rozpoczął swój marsz ku skrajnej prawicy, postanowiłem powiedzieć dość. Nie mogłem zaakceptować radykalnego, nierzadko skrajno-prawicowego dyskursu, którym posługiwał się Jarosław Kaczyński, a także przedstawiciele jego partii.

Kiedy byłem w PiS-ie to zawsze określałem się jako osoba należąca do skrajnej lewicy tego ugrupowania. To był okres, gdy w tej partii istniały jeszcze frakcje. Osobiście należałem w PiS-ie do frakcji, którą massmedia nazywały frakcją liberalną. Myśl narodowa i narodowa retoryka zawsze były mi obce. Tymczasem po katastrofie smoleńskiej PiS posługiwał się narodowym dyskursem coraz częściej,  coraz chętniej i coraz bardziej.

Zawsze byłem zwolennikiem integracji europejskiej. Tymczasem po katastrofie smoleńskiej partia Prawo i Sprawiedliwość - z jej prezesem na czele – prezentowała postawę dalece antyeuropejską. Tego było dla mnie za wiele i z tego powodu postanowiłem odejść z PiS-u. Nie czuję się jednak dezerterem. Byłem członkiem partii politycznej, a nie żołnierzem jakiejś armii. Dla mnie najwyższym zwierzchnikiem jest moje sumienie. Moja działalność w PiS-ie po katastrofie smoleńskiej była sprzeczna z wartościami, którymi się w życiu kieruję i dlatego musiałem tę partię opuścić. Jeśli pozostałbym w PiS-ie, to wówczas stałbym się dezerterem, ponieważ zrezygnowałbym ze swojego własnego sumienia i zdradziłbym wartości, w które wierzę, a w które PiS, po katastrofie smoleńskiej, z każdym dniem coraz bardziej godził.

Przez pięć lat mojej działalności w PiS-ie nie zrobiłem niczego, co byłoby niezgodne z prawem, z etyką czy szeroko pojętą moralnością. Nie mam się czego wstydzić, ponieważ podczas mojej pięcioletniej działalności w tym ugrupowaniu nie zrobiłem niczego nielegalnego, nieetycznego czy też niemoralnego. Nie mam się czego wstydzić, przynajmniej tak mi się wydaje.

A jednak się wstydzę. Wstydzę się przed samym sobą, ponieważ odnoszę wrażenie, że służyłem złej sprawie; być może także złym ludziom?

Jarosław Kaczyński nazwał tych, którzy odeszli z jego partii „dezerterami” i zasugerował, że należałoby ich rozstrzelać. Czyż nie w ten sposób można zrozumieć stwierdzenie, że wiadomo, co robi się z tymi, którzy dezerterują w czasie wojny? Wypowiedź tę można uznać za szokującą, skandaliczną, a być może także uznać, iż ma ona charakter groźby karalnej. Wypowiedź tę można również uznać za stwierdzenie, które nawołuje do nienawiści. Czyż owa wypowiedź nie była przepełniona agresją wobec tych, którzy partię Jarosława Kaczyńskiego opuścili?

Tą wypowiedzią można czuć się obrażonym lub zbulwersowanym. Jednak ja nie czuję się obrażony tą wypowiedzią. Nie żywię za tę wypowiedź do Jarosława Kaczyńskiego żadnej urazy. Tak po prostu, tak po ludzku - jest mi bardzo przykro. Jest mi bardzo przykro, albowiem ta wypowiedź daje niekorzystne świadectwo o Jarosławie Kaczyńskim. Ta wypowiedź stawia w złym świetle samego Jarosława Kaczyńskiego, który jest człowiekiem bardzo inteligentnym, posiadającym ogromny, wielowymiarowy zasób wiedzy, jak i politycznych umiejętności. Jednak takie wypowiedzi powodują, iż prezes PiS-u zaprzepaszcza swój potencjał i sam niszczy swoją polityczną pozycję. Takie wypowiedzi odbierają Jarosławowi Kaczyńskiemu polityczną wybieralność, powagę i szansę na pozostanie w pierwszej lidze polityków w kraju nad Wisłą.

Mówiąc wprost, w mojej opinii ta wypowiedź jest niegodna Jarosława Kaczyńskiego, człowieka o dużej charyzmie i ogromnych możliwościach intelektualnych. Mówiąc wprost, w mojej opinii ta wypowiedź jest niegodna człowieka kulturalnego, a przecież za takiego prezes PiS-u chce uchodzić. Ta wypowiedź jest również niegodna osoby, która w przyszłości może pełnić władzę w Polsce, a przecież Jarosław Kaczyński pretenduje do tej godności. Ta wypowiedź nie jest godna lidera największej partii opozycyjnej w Polsce, która walczy - w oczach wyborców - o wiarygodność. Jednak przywódca partyjny, który wypowiada takie słowa sam wiarygodność sobie odbiera. Odbiera on również wiarygodność liderom i przedstawicielom swojej partii politycznej, która traci wówczas wybieralność, ponieważ możliwości wyborczego zwycięstwa, w przypadku PiSu, już nawet trudno jest rozważać.

Nie czuję się obrażony tym, iż Jarosław Kaczyński nazywa mnie dezerterem. Nie czuję się zbulwersowany tym, iż Jarosław Kaczyński sugeruje, że być może należałoby mnie rozstrzelać. Nie próbuję zinterpretować ani zrozumieć dlaczego Jarosław Kaczyński mówi o jakiejś wojnie, której przecież w Polsce - jak na ten moment - nie ma. Nie zamierzam w żaden sposób wyrażać mojego oburzenia tymi słowami, ponieważ oburzony się nie czuję. Nie jestem ani obrażony, ani zszokowany, oburzony czy zaniepokojony. Po prostu, szkoda mi Jarosława Kaczyńskiego. Tak po ludzku, bardzo mi go szkoda. W mojej opinii Jarosław Kaczyński bardzo cierpi, a ze swoim wewnętrznym bólem coraz mniej sobie radzi. Jarosław Kaczyński cierpi, zaś ta wypowiedź jest - w mojej opinii - przejawem tego cierpienia. Agresja, która płynie ze słów Jarosława Kaczyńskiego jest moim zdaniem wyrazem ogromnego bólu i okrutnego cierpienia, które zżerają prezesa PiS-u od środka. Jarosław Kaczyński cierpi, a jego serce krwawi. Być może wydaje mu się, iż zemsta za śmierć brata, bliskich mu osób i przyjaciół ukoi ten ból. Stąd ta wypowiedź. Stąd agresywna retoryka Jarosława Kaczyńskiego. Stąd przepełnione nienawiścią przekazy prezesa PiS-u, z którymi mamy do czynienia w kraju nad Wisłą od trzech lat.

Panie Prezesie, dezerterem nie jestem. Panie Prezesie, nie jestem Pana wrogiem. W mojej opinii największym wrogiem, który zagraża Panu najbardziej jest złość i nienawiść, które -  w mojej opinii - w Panu drzemią. Panie Prezesie Jarosławie Kaczyński, żadne dążenie do zemsty na tych, których oskarża Pan o śmierć bliskich Panu osób nie zwróci ich Panu. Panie Prezesie, żadna zemsta nie da Panu ukojenia i nie zmniejszy Pana wewnętrznego cierpienia, które - w mojej opinii - jest ogromne.

Panie Prezesie Jarosławie Kaczyński, nie jestem Pana zwolennikiem i często znajduję się z Panem w ostrym politycznym sporze. Jednak życzę Panu wszystkiego, co najlepsze. Życzę Panu wszystkiego, co najlepsze i nie żywię do Pana żadnej urazy. Życzę Panu, by wyzbył się Pan tej złości i nienawiści, które są - w mojej ocenie - Pana największymi wrogami.

Panie Prezesie Jarosławie Kaczyński, życzę Panu, by odnalazł Pan wewnętrzny spokój.

Panie Prezesie Jarosławie Kaczyński, nie jestem ani dezerterem, ani Pana wrogiem, co najwyżej Pana politycznym oponentem, który spiera się z Panem zgodnie z regułami etyki, moralności, kultury i demokratycznego państwa prawa, jakim jest kraj nad Wisłą. Jednak jeśli mimo to uznaje Pan, że zasługuję na to, by mnie rozstrzelano, to Pana rzecz, to Pana sprawa. Ja życzę Panu wszystkiego, co najlepsze!

                                                                                                                                                                    

* * *

                                                                                                                                                      

Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:

                                                                                                                                                      

 http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/

                                                                                                                                                         

oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:

                                                                                                                                                              

http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html

                                                                                                                                                               

Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.

Szanowni Państwo, nazywam się Zbigniew Stefanik. Ze względu na pojawiające się od pewnego czasu zarzuty pod moim adresem, w pierwszej kolejności pragnę Państwa poinformować, że jestem osobą niewidomą, co znacząco utrudnia mi korzystanie ze wszystkich możliwości, które oferują media internetowe, na których publikuję moje artykuły. Niestety, z powodów technicznych nie mam możliwości odpisania na komentarze, które, Szanowni Czytelnicy, umieszczacie pod moimi notkami. Mimo to, za niezależny od mojej woli brak odpowiedzi, wszystkich Czytelników najmocniej przepraszam! Pragnę jednak podkreślić, że mam możliwość czytania Państwa komentarzy i bez wyjątku zapoznaję się z nimi wszystkimi. Dlatego bardzo proszę o nie zrażanie się moim brakiem technicznych możliwości niezbędnych do odpowiedzi na komentarze i aktywne włączenie się do dyskusji. Zapraszam wszystkich Czytelników do komentowania moich tekstów. Wszystkie Wasze komentarze są dla mnie cenne, te nieprzychylne również. Jednocześnie, drodzy Czytelnicy, informuję Was, że jeśli będziecie chcieli, bym odpowiedział na Wasz komentarz, dotyczący jakiegoś mojego artykułu, to możecie go Państwo przesłać na następujący adres e-mail: solidarnosc.stefanik@laposte.net. Gwarantuję, iż odpowiem na wszystkie Państwa ewentualne uwagi i komentarze - drogą e-mailową. Jednocześnie przepraszam za niedogodności, które wynikają z kwestii niezależnych ode mnie oraz z góry dziękuję za wyrozumiałość. Urodziłem się w Polsce, lecz od ponad dwudziestu pięciu lat mieszkam we Francji. Z wykształcenia jestem politologiem i europeistą, ukończyłem Instytut Studiów Politycznych w Strassburgu oraz College of Europe w podwarszawskim Natolinie. Obecnie jestem publicystą, polsko-francuskim obserwatorem i komentatorem zarówno polskiego, jak i europejskiego życia politycznego. Posiadam polskie i francuskie obywatelstwo. Na co dzień żyję pomiędzy Strassburgiem i Wrocławiem, między Francją i Polską. Aktualnie nie jestem członkiem żadnej partii politycznej w Polsce. Do czasu wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2011 roku, byłem aktywnym uczestnikiem polskiego życia politycznego. Początkowo działałem w krakowskich strukturach PiS. W szeregi tej partii wstąpiłem w maju 2005 roku. Następnie współpracowałem z posłanką Aleksandrą Natalli-Świat, jako jeden z jej asystentów. Po katastrofie smoleńskiej postanowiłem opuścić partię Prawo i Sprawiedliwość. Swoją rezygnację ogłosiłem w sierpniu 2010 roku. Opuszczenie partii - z którą współpracowałem przez ponad pięć lat - było dla mnie niezwykle trudną decyzją. Wpływ na nią miały przede wszystkim dwie kwestie. Po pierwsze, podjąłem tę decyzję ponieważ nie potrafiłem zaakceptować retoryki Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższych współpracowników, która niemal od 10 kwietnia 2010 roku zaczęła przypominać postulaty skrajnej prawicy. Po drugie, nie mogłem się zgodzić na sposób, w jaki liderzy PiS traktowali najwyższych przedstawicieli Najjaśniejszej Rzeczypospolitej; rządzących, którzy zostali przecież wybrani większością głosów w demokratycznych wyborach. Po wystąpieniu z Prawa i Sprawiedliwości zaangażowałem się w budowę partii Polska Jest Najważniejsza. Z ramienia tej partii w 2011 roku zostałem kandydatem do Sejmu RP w okręgu wyborczym nr 3. Jestem zwolennikiem politycznego centrum. Moje poglądy na problemy gospodarcze są bardziej zbliżone do wizji społecznej, niż liberalnej. Jestem zwolennikiem państwa opiekuńczego, jednak na ściśle określonych zasadach. W mojej opinii państwo powinno być opiekuńcze, dopóki nie dławi inicjatywy społecznej i gospodarczej. Uważam bowiem, że to właśnie indywidualna inicjatywa jest główną siłą, która napędza rozwój gospodarczy i społeczny; jest niezbędnym czynnikiem dla utworzenia silnej klasy średniej, jak również dla społeczeństwa obywatelskiego. Jestem zwolennikiem państwa o świeckim charakterze, mimo, iż jestem ochrzczonym i wierzącym katolikiem. Uważam jednakże, że wiara to indywidualna sprawa każdego obywatela. Dlatego państwo nie powinno popierać, ani finansować żadnej wspólnoty religijnej. Jestem zwolennikiem polskiej integracji z Unią Europejską, bowiem uważam, iż dla Polski to bezprecedensowa szansa na udoskonalenie naszego Państwa i na niespotykany dotąd rozwój gospodarczy. Jednakże - w moim przekonaniu – o integracji europejskiej nie można mówić, iż jest dobra lub zła. Rozpatrywanie jej w takich kategoriach jest błędem! Integracja europejska jest po prostu konieczna w zglobalizowanym świecie, gdzie gospodarcza i polityczna konkurencja jest bezwzględna i nie pozostawia żadnego miejsca dla osamotnionych państw, które pozostawałyby poza ponadregionalnymi wspólnotami. Świat się zmienia, należy się więc zmieniać razem z nim! Tylko w zintegrowanej i silnej Unii Europejskiej można budować silną Polskę, gdyż pojedyncze państwa nie mają żadnych szans na sprostanie gospodarczej konkurencji i społeczno-politycznym wymogom świata w dwudziestym pierwszym stuleciu. Stąd konieczność polskiej integracji z Unią Europejską, bez której Polska nie ma żadnych szans na rozwój, żadnych szans na obiecującą przyszłość pod względem znaczenia politycznego w Europie i na świecie. Zapraszam wszystkich do zapoznania się z moimi artykułami, w których pragnę podzielić się z Państwem swoim punktem widzenia na tematy związane z wydarzeniami na polskiej i europejskiej scenie politycznej. Zapraszam także do kulturalnej i merytorycznej dyskusji. Mam świadomość, iż polityka budzi wiele bardzo silnych emocji. Mimo to byłbym wdzięczny za debatę pozbawioną niepotrzebnej agresji i zacietrzewienia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka