zbigniewstefanik zbigniewstefanik
1572
BLOG

Po pierwsze wiarygodność. O katastrofie smoleńskiej

zbigniewstefanik zbigniewstefanik Polityka Obserwuj notkę 27

17 września bieżącego roku ze stenogramów opublikowanych przez prokuraturę dowiedzieliśmy się o niezwykłych kompetencjach ekspertów zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza. 9 października bieżącego roku doktor Maciej Lasek poinformował, iż profesor Wiesław Binienda, jeden z ekspertów zespołu Antoniego Macierewicza, w swojej prezentacji posługuje się fotomontażem rozbitego skrzydła prezydenckiego Tupolewa.  

Z kolei posiedzenie zespołu Antoniego Macierewicza z 16 października bieżącego roku zostało zdominowane przez problemy techniczne. Ekspertom Macierewicza dał się we znaki brak wiedzy i umiejętności związanych z obsługą komunikatora internetowego, bowiem loginy owych ekspertów zostały upublicznione na ekranach telewizyjnych. Przypominam, iż posiedzenie to było na żywo transmitowane przez trzy główne stacje informacyjne w Polsce, czyli: TVP Info, TVN24 oraz Polsat News. Wykorzystując dostępność loginów ekspertów zespołu Antoniego Macierewicza, internauci dopuścili się drobnego żartu. W tej samej chwili dziesiątki osób próbowało  połączyć się z ekspertami Antoniego Macierewicza, podczas dokonywanych przez nich prezentacji. Owe próby połączenia zakłóciły przebieg prezentacji ekspertów Macierewicza, a sam Macierewicz odpowiedzialnością za techniczne problemy oskarżył rząd RP.

Tego samego dnia, w programie „Polski punkt widzenia” emitowanego w Telewizji Trwam, profesor Jacek Rońda (kolejny ekspert Antoniego Macierewicza) stwierdził, iż wbrew temu, co mówił wcześniej, piloci prezydenckiego Tupolewa zeszli poniżej stu metrów w dniu smoleńskiej tragedii. Dlaczego pan profesor twierdził wcześniej, iż było inaczej? Dlatego, iż postanowił on „trochę zagrać z redaktorem Kraśko”, który przeprowadzał z nim wywiad sześć miesięcy wcześniej. Pan profesor dodał, iż chciał on skontrować wypowiedzi ekspertów doktora Macieja Laska, którzy przyjmują zejście pilotów prezydenckiego Tupolewa poniżej stu metrów za jedną z przyczyn katastrofy smoleńskiej. Wówczas profesor Rońda stwierdził, iż zapoznał się on z rosyjskimi dokumentami, które dowodzą, iż tego dnia prezydencki Tupolew nie znajdował się na wysokości niższej, niż wspomniane sto metrów. Okazuje się jednak, że takowe dowody nie istnieją. „To był blef, w tych dokumentach nic nie ma” - stwierdził profesor Jacek Rońda. Dwa dni później profesor Rońda przyznał się do błędu i sam zrezygnował z funkcji przewodniczącego Komitetu Naukowego Konferencji Smoleńskiej.

Nie wierzę w teorię o smoleńskim zamachu, albowiem nie potrafię znaleźć motywu, który mógłby taki zamach uzasadniać. Za to przekonują mnie argumenty Macieja Laska i jego eksperci, którzy twierdzą, iż tego feralnego dnia doszło do tragicznego wypadku lotniczego. Nie jestem ekspertem w dziedzinie katastrof lotniczych, jednak zarówno doktor Lasek, jak również jego eksperci są dla mnie wiarygodni. Albowiem nie dość, że ich przekaz jest skonstruowany w sposób profesjonalny, to również dowody, które ów zespół przedstawia są dla mnie rozstrzygające. Nie twierdzę jednak, że zjadłem wszystkie rozumy; zawsze jestem otwarty na merytoryczną debatę. Jednak w mojej opinii, debata powinna odbywać się w sytuacji, gdy toczy się z rozmówcą wiarygodnym.

Po pierwsze: wiarygodność, kiedy wchodzi się w polemikę o przyczyny katastrofy w Smoleńsku. Albowiem dyskusja ta nie dotyczy jakiegoś banalnego czy zwyczajnego tematu. Katastrofa smoleńska, we współczesnej historii naszego kraju, była największą polską tragedią. Przypominam również, iż w tej katastrofie na służbie dokonali żywota przedstawiciele wszystkich głównych nurtów politycznych w Polsce. W tej katastrofie zginęli przedstawiciele świata kultury i środowisk opiniotwórczych. W tej katastrofie zginął również prezydent Ryszard Kaczorowski, ostatni prezydent II RP. W tej katastrofie zginęły postacie wielkiego formatu, jak np. Anna Walentynowicz. Wyjaśnienie wszystkich okoliczności tej porażającej swym ogromem tragedii jest więc sprawą wszystkich obywateli RP, nie tylko jednego środowiska. Ale przede wszystkim wiarygodność!

Ale, po pierwsze: wiarygodność. Albowiem ogrom tej tragedii tego wymaga!

Po pierwsze wiarygodność! Albowiem przy debacie o przyczynach katastrofy smoleńskiej należy zachować najwyższą powagę i nie ma tutaj miejsca na blef i grę! Nade wszystko nie ma w tej debacie miejsca na kpiny! Nie ma w tej debacie miejsca na manipulacje!

Po pierwsze: wiarygodność! Albowiem ofiarom katastrofy smoleńskiej należy się szacunek! Zaś każdy, kto zabiera głos w tej debacie (zważywszy na fakt, iż ofiary katastrofy smoleńskiej dokonali żywota w służbie Rzeczypospolitej i jej obywatelom) ma obowiązek to uszanować.

Po pierwsze: wiarygodność! W debacie o tej okrutnej tragedii nie ma miejsca na żarty!

Wydarzenia z ostatnich tygodni, ale przede wszystkim te z ostatnich dni, sprawiają, iż w przypadku zespołu Antoniego Macierewicza trudno mówić o wiarygodności. Zaś zarówno poczynania samego Antoniego Macierewicza, jak również członków jego zespołu powodują, iż trudno ów zespół traktować poważnie.

Trudno mówić o wiarygodności, kiedy zespół, który sam założył sobie ambitny cel wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej, nie potrafi nawet zorganizować profesjonalnej telekonferencji. Trudno mówić o wiarygodności, kiedy eksperci owego zespołu, wykazują się nieznajomością powszechnie znanego komunikatora internetowego. Skoro mają oni trudności z posługiwaniem się standardowym narzędziem komunikacyjnym, to można zacząć zastanawiać się nad ich innymi umiejętnościami...

Trudno mówić o wiarygodności, kiedy to przez niedopatrzenie techników zespołu Macierewicza na ekranach telewizyjnych dochodzi do upublicznienia loginów ekspertów tego zespołu. Trudno mówić o wiarygodności, kiedy Antoni Macierewicz nie potrafi uznać błędów technicznych swojego zespołu, podczas posiedzenia z 16 października bieżącego roku. Zamiast tego, Antoni Macierewicz informuje, iż złoży do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Albowiem zdaniem Macierewicza internauci, którzy tego dnia próbowali się połączyć z ekspertami jego zespołu, popełnili przestępstwo. Jednak - o ile mi wiadomo - próba połączenia się z kimś na Skypie nie jest czynem prawnie zabronionym. Ale jeśli się mylę, to proszę mnie wyprowadzić z błędu!

Trudno mówić o wiarygodności, kiedy ekspert zespołu Antoniego Macierewicza otwarcie przyznaje, że w dyskusji o przyczynach katastrofy smoleńskiej postanowił sobie „trochę zagrać“ i blefować. Skoro profesor Rońda „trochę sobie zagrał“, kiedy twierdził, iż tego dnia piloci prezydenckiego Tupolewa nie zeszli poniżej stu metrów, to być może postanowił on sobie „trochę zagrać“ przy głoszeniu innych teorii? Skoro profesor Rońda blefował, kiedy twierdził, iż zapoznał się z rosyjskimi dokumentami świadczącymi o tym, iż piloci nie zeszli poniżej stu metrów, to może blefuje on nadal, kiedy głosi teorię o wybuchu na pokładzie prezydenckiego Tupolewa? Skoro jeden z ekspertów Antoniego Macierewicza postanowił sobie „trochę zagrać“ i blefować to – być może - inni eksperci tego zespołu postąpili podobnie? Skoro jeden z ekspertów tego zespołu „trochę gra” i blefuje, to być może blefują wszyscy eksperci owego zespołu? A – być może - od samego początku cała działalność zespołu Antoniego Macierewicza to tylko taka gra i blef?

Czyż, w świetle wydarzeń z ostatnich dni i rewelacji profesora Jacka Rońdy, postawienie powyższych pytań nie jest uprawnione i uzasadnione? Wydaje mi się, iż owe pytania są nie tylko uprawnione i uzasadnione, ale przede wszystkim - konieczne. Ponieważ chodzi tutaj o szeroko pojętą wiarygodność zespołu Antoniego Macierewicza. Jednak jeśli się mylę, jeśli owe pytania nie mają racji bytu ani żadnego znaczenia, to proszę to wykazać.

Byłem jednym z asystentów śp. posłanki na Sejm Aleksandry Natalli-Świat. Pani poseł jest jedną z ofiar katastrofy smoleńskiej. Dokonała ona żywota w służbie Rzeczypospolitej. Dokonała ona żywota w służbie obywatelom RP. Tragedia w Smoleńsku była dla mnie wielką tragedią i nie życzę sobie, aby biorący udział w debacie o przyczynach tej katastrofy grali i blefowali. Oczekuje od wszystkich biorących udział w tej debacie wiarygodności. Albowiem należy pamiętać, iż wszystkich tych, którzy w owej debacie zabierają głos, ocenią przyszłe pokolenia! Należy pamiętać, iż wszystkich biorących czynny udział w dyskusji o okolicznościach smoleńskiej tragedii oceni historia. Bo przecież jeszcze za sto, dwieście, a nawet trzysta lat katastrofa smoleńska wciąż będzie uważana za jedną z największych tragedii narodowych, jakie dotknęły Najjaśniejszą Rzeczypospolita i jej obywateli!

Po pierwsze: wiarygodność! Przede wszystkim wiarygodność. W debacie o smoleńskiej tragedii wyłącznie wiarygodność wszystkich tych, którzy biorą w niej udział. Jednak jeśli ktoś uważa, że w tej debacie wiarygodność jest niepotrzebna, to proszę to wykazać. Jeśli ktoś uważa, że doraźne interesy polityczne tego czy tamtego polityka, tego czy tamtego środowiska politycznego są ważniejsze od obiektywnego wyjaśnienia tej ogromnej tragedii, to proszę to powiedzieć i podpisać się z imienia i nazwiska!

Szanowni Czytelnicy, zapraszam Was do zapoznania się z moimi poprzednimi tekstami poświęconymi smoleńskiej tragedii. Można się z nimi zapoznać, korzystając z poniższych linków:

 

http://zbigniewstefanik.salon24.pl/540382,bez-motywu-nie-ma-zbrodni-o-katastrofie-smolenskiej

 

http://zbigniewstefanik.salon24.pl/537298,o-katastrofie-smolenskiej-raz-jeszcze  

 

http://zbigniewstefanik.salon24.pl/534510,opowiesc-o-smolenskim-zamachu-rozdzial-ostatni

 

http://zbigniewstefanik.salon24.pl/485167,o-katastrofie-smolenskiej

 

* * *

 

Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:

 

http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/

 

oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:

 

http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html                         

Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.

                                                                                                                                                               

 

Szanowni Państwo, nazywam się Zbigniew Stefanik. Ze względu na pojawiające się od pewnego czasu zarzuty pod moim adresem, w pierwszej kolejności pragnę Państwa poinformować, że jestem osobą niewidomą, co znacząco utrudnia mi korzystanie ze wszystkich możliwości, które oferują media internetowe, na których publikuję moje artykuły. Niestety, z powodów technicznych nie mam możliwości odpisania na komentarze, które, Szanowni Czytelnicy, umieszczacie pod moimi notkami. Mimo to, za niezależny od mojej woli brak odpowiedzi, wszystkich Czytelników najmocniej przepraszam! Pragnę jednak podkreślić, że mam możliwość czytania Państwa komentarzy i bez wyjątku zapoznaję się z nimi wszystkimi. Dlatego bardzo proszę o nie zrażanie się moim brakiem technicznych możliwości niezbędnych do odpowiedzi na komentarze i aktywne włączenie się do dyskusji. Zapraszam wszystkich Czytelników do komentowania moich tekstów. Wszystkie Wasze komentarze są dla mnie cenne, te nieprzychylne również. Jednocześnie, drodzy Czytelnicy, informuję Was, że jeśli będziecie chcieli, bym odpowiedział na Wasz komentarz, dotyczący jakiegoś mojego artykułu, to możecie go Państwo przesłać na następujący adres e-mail: solidarnosc.stefanik@laposte.net. Gwarantuję, iż odpowiem na wszystkie Państwa ewentualne uwagi i komentarze - drogą e-mailową. Jednocześnie przepraszam za niedogodności, które wynikają z kwestii niezależnych ode mnie oraz z góry dziękuję za wyrozumiałość. Urodziłem się w Polsce, lecz od ponad dwudziestu pięciu lat mieszkam we Francji. Z wykształcenia jestem politologiem i europeistą, ukończyłem Instytut Studiów Politycznych w Strassburgu oraz College of Europe w podwarszawskim Natolinie. Obecnie jestem publicystą, polsko-francuskim obserwatorem i komentatorem zarówno polskiego, jak i europejskiego życia politycznego. Posiadam polskie i francuskie obywatelstwo. Na co dzień żyję pomiędzy Strassburgiem i Wrocławiem, między Francją i Polską. Aktualnie nie jestem członkiem żadnej partii politycznej w Polsce. Do czasu wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2011 roku, byłem aktywnym uczestnikiem polskiego życia politycznego. Początkowo działałem w krakowskich strukturach PiS. W szeregi tej partii wstąpiłem w maju 2005 roku. Następnie współpracowałem z posłanką Aleksandrą Natalli-Świat, jako jeden z jej asystentów. Po katastrofie smoleńskiej postanowiłem opuścić partię Prawo i Sprawiedliwość. Swoją rezygnację ogłosiłem w sierpniu 2010 roku. Opuszczenie partii - z którą współpracowałem przez ponad pięć lat - było dla mnie niezwykle trudną decyzją. Wpływ na nią miały przede wszystkim dwie kwestie. Po pierwsze, podjąłem tę decyzję ponieważ nie potrafiłem zaakceptować retoryki Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższych współpracowników, która niemal od 10 kwietnia 2010 roku zaczęła przypominać postulaty skrajnej prawicy. Po drugie, nie mogłem się zgodzić na sposób, w jaki liderzy PiS traktowali najwyższych przedstawicieli Najjaśniejszej Rzeczypospolitej; rządzących, którzy zostali przecież wybrani większością głosów w demokratycznych wyborach. Po wystąpieniu z Prawa i Sprawiedliwości zaangażowałem się w budowę partii Polska Jest Najważniejsza. Z ramienia tej partii w 2011 roku zostałem kandydatem do Sejmu RP w okręgu wyborczym nr 3. Jestem zwolennikiem politycznego centrum. Moje poglądy na problemy gospodarcze są bardziej zbliżone do wizji społecznej, niż liberalnej. Jestem zwolennikiem państwa opiekuńczego, jednak na ściśle określonych zasadach. W mojej opinii państwo powinno być opiekuńcze, dopóki nie dławi inicjatywy społecznej i gospodarczej. Uważam bowiem, że to właśnie indywidualna inicjatywa jest główną siłą, która napędza rozwój gospodarczy i społeczny; jest niezbędnym czynnikiem dla utworzenia silnej klasy średniej, jak również dla społeczeństwa obywatelskiego. Jestem zwolennikiem państwa o świeckim charakterze, mimo, iż jestem ochrzczonym i wierzącym katolikiem. Uważam jednakże, że wiara to indywidualna sprawa każdego obywatela. Dlatego państwo nie powinno popierać, ani finansować żadnej wspólnoty religijnej. Jestem zwolennikiem polskiej integracji z Unią Europejską, bowiem uważam, iż dla Polski to bezprecedensowa szansa na udoskonalenie naszego Państwa i na niespotykany dotąd rozwój gospodarczy. Jednakże - w moim przekonaniu – o integracji europejskiej nie można mówić, iż jest dobra lub zła. Rozpatrywanie jej w takich kategoriach jest błędem! Integracja europejska jest po prostu konieczna w zglobalizowanym świecie, gdzie gospodarcza i polityczna konkurencja jest bezwzględna i nie pozostawia żadnego miejsca dla osamotnionych państw, które pozostawałyby poza ponadregionalnymi wspólnotami. Świat się zmienia, należy się więc zmieniać razem z nim! Tylko w zintegrowanej i silnej Unii Europejskiej można budować silną Polskę, gdyż pojedyncze państwa nie mają żadnych szans na sprostanie gospodarczej konkurencji i społeczno-politycznym wymogom świata w dwudziestym pierwszym stuleciu. Stąd konieczność polskiej integracji z Unią Europejską, bez której Polska nie ma żadnych szans na rozwój, żadnych szans na obiecującą przyszłość pod względem znaczenia politycznego w Europie i na świecie. Zapraszam wszystkich do zapoznania się z moimi artykułami, w których pragnę podzielić się z Państwem swoim punktem widzenia na tematy związane z wydarzeniami na polskiej i europejskiej scenie politycznej. Zapraszam także do kulturalnej i merytorycznej dyskusji. Mam świadomość, iż polityka budzi wiele bardzo silnych emocji. Mimo to byłbym wdzięczny za debatę pozbawioną niepotrzebnej agresji i zacietrzewienia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka