zbigniewstefanik zbigniewstefanik
1178
BLOG

Największe pomniki są w naszych sercach. O moście w Bydgoszczy

zbigniewstefanik zbigniewstefanik Polityka Obserwuj notkę 38

 

 

 

           Awantura o Lecha Kaczyńskiego przeniosła się do Bydgoszczy, gdzie most miał być nazwany jego nazwiskiem. Radni PO poprzedniej kadencji Rady Miasta, w kilka dni po katastrofie smoleńskiej zgodzili się, by most nosił imię Lecha Kaczyńskiego. Ale obecni radni PO już się na to nie zgadzają, zresztą podobnie, jak radni SLD. Według radnych Platformy Obywatelskiej i Sojuszu Lewicy Demokratycznej most ten winien nosić miano Mostu Uniwersyteckiego. Tak, aby jednoczył, a  nie dzielił mieszkańców Bydgoszczy.

           Byłem jednym z asystentów posłanki na Sejm RP śp. Aleksandry Natalli-Świat. Katastrofa smoleńska była dla mnie ogromną tragedią. Tego dnia coś się dla mnie skończyło. Mam takie poczucie, iż tego dnia, wraz z ofiarami katastrofy prezydenckiego Tupolewa, umarła również cząstka mnie.

           Szanowałem prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W mojej opinii nie był jednak ani najlepszym, ani najgorszym prezydentem Polski. Jego prezydenturze towarzyszyło wiele emocji i kontrowersji. Były one związane z niektórymi decyzjami politycznymi prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz czasem twardymi wypowiedziami jego współpracowników i jego obozu politycznego.

           Prezydenta Lecha Kaczyńskiego zapamiętałem, jako „prezydenta wartości”. Prezydent Kaczyński z jednej strony stał na straży wartości obyczajowo-konserwatywnych, a z drugiej bronił postulatów społecznych. Myślę, że nie będzie nadużyciem stwierdzenie, iż prezydent Lech Kaczyński był przyjacielem związków zawodowych (a było mu najbliżej do NSZZ „Solidarność”). Przypominam, iż śp. Lech Kaczyński w przeszłości zastąpił Lecha Wałęsę na stanowisku przewodniczącego tego Związku.

           Podczas pełnienia obowiązków prezydenckich Lech Kaczyński przykładał wielką wagę do polityki historycznej. Nie pomijał tych, którzy tworzyli najnowszą historię Polski. Lech Kaczyński przywrócił pamięć o bohaterach, którzy walczyli z reżimem komunistycznym w okresie stalinizmu i w późniejszych czasach PRL-u. Warto również dodać, iż prezydent Kaczyński potrafił docenić tych, którzy walczyli o wolność Polski, choć nie znajdowali się w pierwszym szeregu, czyli – po prostu - anonimowo działali na rzecz demokratycznej i niepodległej Polski. Prezydent Lech Kaczyński odznaczał uczestników tak zwanego drugiego szeregu, ludzi walczących o wolność Polski i jej obywateli.

           Prezydentura Lecha Kaczyńskiego miała również słabe strony. Jej najsłabszym punktem była polityka europejska prowadzona zarówno przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jak i jego Kancelarię. Można było odnieść wrażenie, iż prezydent nie rozumie na czym polega integracja europejska i jak jest ona ważna dla Polski i jej obywateli…

           Prezydent Lech Kaczyński nie był mistrzem PR-u, jego współpracowników także  nie można nazwać mistrzami kreowania szeroko rozumianego wizerunku. Poza tym prezydent Kaczyński nie był faworytem massmediów. Być może między innymi dlatego spotykał się z tak ostrą krytyką, która - w mojej opinii - nierzadko była po prostu niesprawiedliwa. Albowiem krytyka medialna, która spotykała Lecha Kaczyńskiego, była niewspółmierna do wpadek prezydenta, do jego błędów wizerunkowych czy wypowiedzi, które potrafiły czasem wzbudzać ostre kontrowersje.

           Oceniając prezydenturę Lecha Kaczyńskiego post factum uważam, że była ona wyrazista, nacechowana plusami i minusami; gdzie plusy jednak przeważały. W mojej opinii ogólny bilans prezydentury Lecha Kaczyńskiego jest dodatni.

           Z pewnością Lech Kaczyński zasłużył, aby powstał most jego imienia. Przecież całe swoje życie poświęcił służbie Polsce i jej obywatelom.

           Jednak o ile uważam, iż nazwanie mostu w Bydgoszczy imieniem Lecha Kaczyńskiego jest uzasadnione, to rozumiem również tych, którzy się temu sprzeciwiają. Potrafię zrozumieć, dlaczego radni PO i SLD wycofali swoje poparcie dla mostu imienia Lecha Kaczynskiego. Albowiem od czasu katastrofy smoleńskiej mamy do czynienia z bardzo nachalną próbą narzucenia wartości i pewnej narracji przez - umownie nazywany - lud smoleński oraz narzucania jej tej części Polaków, która narracji o „prezydencie stulecia” nie przyjmuje.

           Przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości, Ruchu Lecha Kaczyńskiego, „Niezależnej Gazety Polskiej” i Stowarzyszenia Solidarni2010 propagują opowieść o prezydencie Lechu Kaczyńskim, jako o najlepszym prezydencie Polski. Przedstawiciele wyżej wymienionych środowisk na siłę perswadują, iż Lech Kaczyński miał bohaterski charakter. Wyżej wymienione środowiska propagują tezę o smoleńskim zamachu i nachalnie próbują do niej przekonać nieprzekonanych, których w Polsce jest zresztą coraz więcej. Przedstawiciele wyżej wymienionych środowisk dzielą polskie społeczeństwo na „dobrych” i „złych” Polaków, próbując na siłę narzucić wszystkim obywatelom RP sposób, w jaki powinni oni kultywować pamięć o prezydencie Lechu Kaczyńskim. Kto uznaje bohaterstwo Lecha Kaczyńskiego ten jest „prawdziwym” Polakiem. Oto nachalna narracja, która zamiast przekonywać zniechęca coraz większą część polskiego społeczeństwa do pamięci o samym prezydencie Lechu Kaczyńskim, jak i o pozostałych ofiarach katastrofy smoleńskiej.

           Szanowałem i popierałem prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W jego prezydenturze dostrzegałem zarówno pozytywne, jak również negatywne strony. Nie wierzę w teorię o zamachu w Smoleńsku. Zaś co do przyczyn katastrofy smoleńskiej to przekonują mnie ustalenia komisji Milera i ich rozwinięcie i sprecyzowania przez Zespół przy Kancelarii Premiera kierowany przez doktora Macieja Laska.

           W każdą rocznicę katastrofy smoleńskiej wspominam tych, którzy tego dnia zginęli na służbie. A więc jestem „dobrym Polakiem” czy nie? Nie mnie oceniać... Niech ocenią ci, którzy czują się do tego uprawnieni.

           Nie popieram, a wręcz potępiam medialno-polityczną metodę, umownie nazywanego ludu smoleńskiego, która polega na nachalnym propagowaniu swojej narracji. Ale potępiałem w przeszłości (i potępiam nadal) inicjatywę Andrzeja Wajdy, który w kilka dni po katastrofie smoleńskiej napisał list otwarty, w którym wyrażał swój sprzeciw wobec planów pochówku pary prezydenckiej na Wawelu. Inicjatywa Wajdy i jego list otwarty zakłóciły żałobę narodową, a ówczesna narracja Wajdy i środowisk go popierających była również nacechowana pewną dozą nachalności. Ale właśnie wtedy mieliśmy do czynienia z pierwszą odsłoną tego zjawiska, które dzisiaj nazywane jest wojną o Smoleńsk.

           W sporze o Lecha Kaczyńskiego wszyscy wykrzykują swoje racje. Ale żaden z uczestników tego sporu nie potrafi wysłuchać racji drugiej strony. Osobiście wykluczam się z tego sporu i nie identyfikuję się ani z tak zwanym ludem smoleńskim, ani z tak zwanym ludem antysmoleńskim. Uważam, iż Lech Kaczyński jest postacią tragiczną. Za życia nie doczekał się sprawiedliwej oceny swojej politycznej działalności. Nie doszło również do sprawiedliwej oceny politycznych poczynań prezydenta Kaczyńskiego po jego śmierci. Albowiem awantura o Lecha Kaczyńskiego, która toczy się między ludem smoleńskim i ludem antysmoleńskim, uniemożliwia obiektywną, rzetelną i - nade wszystko - sprawiedliwą ocenę tragicznie zmarłego prezydenta RP i jego prezydenckich dokonań.

           Od trzech lat trwa w Polsce wojna o symbole, o pomniki i o to, która narracja zdominuje polską przestrzeń publiczną. Była awantura o krzyż na Krakowskim Przedmieściu. Trwa awantura o pomnik Lecha Kaczyńskiego w Warszawie. Lud smoleński domaga się powstania takiego pomnika. Lud antysmoleński zapowiada, że do tego nie dopuści. Trwa wojna o pomnik Lecha Kaczyńskiego w Radomiu, który nie wszystkim się podoba, a niektórych wręcz razi. A teraz mamy wojnę o most w Bydgoszczy i o to, czy będzie on nazwany imieniem Lecha Kaczyńskiego, czy też będzie to Most Uniwersytecki.

           Ta awantura o symbole, pomniki i narracje ma wymiar polityczny, gdyż idzie tutaj o to, kto narzuci swoją narację i czyje symbole zdominują polską przestrzeń publiczną. Nazwanie mostu w Bydgoszczy imieniem Lecha Kaczyńskiego byłoby sukcesem ludu smoleńskiego, do czego z kolei nie chce dopuścić lud antysmoleński. Jednak w tej nieprzyzwoitej awanturze, która trwa już w całej Polsce od trzech lat, zapomina się o szacunku dla zmarłych. Awantura o symbole, Smoleńsk i narracje godzi w pamięć zmarłych i uniemożliwia ich godne upamiętnianie.

           Z całą pewnością Lech Kaczyński zasługuje na godne upamiętnianie. Jednak awantura o jego prezydenturę i o niego samego uniemożliwia to. Przykre to, bardzo przykre, iż obie strony tego sporu nie zauważają, że na ich awanturach najbardziej traci pamięć o tych, którzy dokonali żywota na służbie. Przykre to!

           Śp. Lechowi Kaczyńskiemu zbudowałem pomnik już w pierwszych chwilach po katastrofie smoleńskiej. Ów pomnik znajduje się w moim sercu. Taki pomnik zbudowałem również śp. Aleksandrze Natalli-Świat.

           Najpiękniejsze pomniki dla zmarłych powstają w naszych sercach. Są to pomniki zbudowane na czystych intencjach. Każdy może zbudować taki pomnik Lechowi Kaczyńskiemu, zapewniam, że nie wywoła to żadnych kontrowersji. Na pomniki kamienne ku pamięci ofiar katastrofy smoleńskiej przyjdzie być może jeszcze czas, kiedyś - w przyszłości. Jednak nie wcześniej niż wtedy, gdy opadną emocje. Ale przecież i tak największe pomniki są w naszych sercach!

 

* * *

 

Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:

 

 http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/

 

oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:

 

http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html

                                                                                                                                                               

Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.

Szanowni Państwo, nazywam się Zbigniew Stefanik. Ze względu na pojawiające się od pewnego czasu zarzuty pod moim adresem, w pierwszej kolejności pragnę Państwa poinformować, że jestem osobą niewidomą, co znacząco utrudnia mi korzystanie ze wszystkich możliwości, które oferują media internetowe, na których publikuję moje artykuły. Niestety, z powodów technicznych nie mam możliwości odpisania na komentarze, które, Szanowni Czytelnicy, umieszczacie pod moimi notkami. Mimo to, za niezależny od mojej woli brak odpowiedzi, wszystkich Czytelników najmocniej przepraszam! Pragnę jednak podkreślić, że mam możliwość czytania Państwa komentarzy i bez wyjątku zapoznaję się z nimi wszystkimi. Dlatego bardzo proszę o nie zrażanie się moim brakiem technicznych możliwości niezbędnych do odpowiedzi na komentarze i aktywne włączenie się do dyskusji. Zapraszam wszystkich Czytelników do komentowania moich tekstów. Wszystkie Wasze komentarze są dla mnie cenne, te nieprzychylne również. Jednocześnie, drodzy Czytelnicy, informuję Was, że jeśli będziecie chcieli, bym odpowiedział na Wasz komentarz, dotyczący jakiegoś mojego artykułu, to możecie go Państwo przesłać na następujący adres e-mail: solidarnosc.stefanik@laposte.net. Gwarantuję, iż odpowiem na wszystkie Państwa ewentualne uwagi i komentarze - drogą e-mailową. Jednocześnie przepraszam za niedogodności, które wynikają z kwestii niezależnych ode mnie oraz z góry dziękuję za wyrozumiałość. Urodziłem się w Polsce, lecz od ponad dwudziestu pięciu lat mieszkam we Francji. Z wykształcenia jestem politologiem i europeistą, ukończyłem Instytut Studiów Politycznych w Strassburgu oraz College of Europe w podwarszawskim Natolinie. Obecnie jestem publicystą, polsko-francuskim obserwatorem i komentatorem zarówno polskiego, jak i europejskiego życia politycznego. Posiadam polskie i francuskie obywatelstwo. Na co dzień żyję pomiędzy Strassburgiem i Wrocławiem, między Francją i Polską. Aktualnie nie jestem członkiem żadnej partii politycznej w Polsce. Do czasu wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2011 roku, byłem aktywnym uczestnikiem polskiego życia politycznego. Początkowo działałem w krakowskich strukturach PiS. W szeregi tej partii wstąpiłem w maju 2005 roku. Następnie współpracowałem z posłanką Aleksandrą Natalli-Świat, jako jeden z jej asystentów. Po katastrofie smoleńskiej postanowiłem opuścić partię Prawo i Sprawiedliwość. Swoją rezygnację ogłosiłem w sierpniu 2010 roku. Opuszczenie partii - z którą współpracowałem przez ponad pięć lat - było dla mnie niezwykle trudną decyzją. Wpływ na nią miały przede wszystkim dwie kwestie. Po pierwsze, podjąłem tę decyzję ponieważ nie potrafiłem zaakceptować retoryki Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższych współpracowników, która niemal od 10 kwietnia 2010 roku zaczęła przypominać postulaty skrajnej prawicy. Po drugie, nie mogłem się zgodzić na sposób, w jaki liderzy PiS traktowali najwyższych przedstawicieli Najjaśniejszej Rzeczypospolitej; rządzących, którzy zostali przecież wybrani większością głosów w demokratycznych wyborach. Po wystąpieniu z Prawa i Sprawiedliwości zaangażowałem się w budowę partii Polska Jest Najważniejsza. Z ramienia tej partii w 2011 roku zostałem kandydatem do Sejmu RP w okręgu wyborczym nr 3. Jestem zwolennikiem politycznego centrum. Moje poglądy na problemy gospodarcze są bardziej zbliżone do wizji społecznej, niż liberalnej. Jestem zwolennikiem państwa opiekuńczego, jednak na ściśle określonych zasadach. W mojej opinii państwo powinno być opiekuńcze, dopóki nie dławi inicjatywy społecznej i gospodarczej. Uważam bowiem, że to właśnie indywidualna inicjatywa jest główną siłą, która napędza rozwój gospodarczy i społeczny; jest niezbędnym czynnikiem dla utworzenia silnej klasy średniej, jak również dla społeczeństwa obywatelskiego. Jestem zwolennikiem państwa o świeckim charakterze, mimo, iż jestem ochrzczonym i wierzącym katolikiem. Uważam jednakże, że wiara to indywidualna sprawa każdego obywatela. Dlatego państwo nie powinno popierać, ani finansować żadnej wspólnoty religijnej. Jestem zwolennikiem polskiej integracji z Unią Europejską, bowiem uważam, iż dla Polski to bezprecedensowa szansa na udoskonalenie naszego Państwa i na niespotykany dotąd rozwój gospodarczy. Jednakże - w moim przekonaniu – o integracji europejskiej nie można mówić, iż jest dobra lub zła. Rozpatrywanie jej w takich kategoriach jest błędem! Integracja europejska jest po prostu konieczna w zglobalizowanym świecie, gdzie gospodarcza i polityczna konkurencja jest bezwzględna i nie pozostawia żadnego miejsca dla osamotnionych państw, które pozostawałyby poza ponadregionalnymi wspólnotami. Świat się zmienia, należy się więc zmieniać razem z nim! Tylko w zintegrowanej i silnej Unii Europejskiej można budować silną Polskę, gdyż pojedyncze państwa nie mają żadnych szans na sprostanie gospodarczej konkurencji i społeczno-politycznym wymogom świata w dwudziestym pierwszym stuleciu. Stąd konieczność polskiej integracji z Unią Europejską, bez której Polska nie ma żadnych szans na rozwój, żadnych szans na obiecującą przyszłość pod względem znaczenia politycznego w Europie i na świecie. Zapraszam wszystkich do zapoznania się z moimi artykułami, w których pragnę podzielić się z Państwem swoim punktem widzenia na tematy związane z wydarzeniami na polskiej i europejskiej scenie politycznej. Zapraszam także do kulturalnej i merytorycznej dyskusji. Mam świadomość, iż polityka budzi wiele bardzo silnych emocji. Mimo to byłbym wdzięczny za debatę pozbawioną niepotrzebnej agresji i zacietrzewienia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka