zbigniewstefanik zbigniewstefanik
469
BLOG

Jaką cenę płaci Ukraina za błędy Europy? - rozważania pesymisty

zbigniewstefanik zbigniewstefanik Polityka Obserwuj notkę 0

 

 

 

Między Rosją a Zachodem. Między bankructwem i gospodarczymi reformami. Pomiędzy rozpadem państwa i demokratyzacją. Pomiędzy chaosem i transformacją. Oto sytuacja, w której znajduje się dzisiaj Ukraina.

Kijowski Majdan odniósł zwycięstwo. Wiktor Janukowycz utracił władzę po czym - po prostu - uciekł ze swojego kraju. Znalazł schronienie w Rosji, państwie które nawołuje dzisiaj do interwencji na Ukrainie. Ukraińcy mają nowy rząd, który zapowiada zmiany i chce wprowadzić swój kraj na drogę reform, które za... czas... jakiś... hipotetycznie mogłyby doprowadzić Ukrainę do integracji z Unią Europejską.

W tym samym czasie rozpoczyna się rosyjska interwencja na Krymie, a Putin już nie tylko daje do zrozumienia, ale – nade wszystko - objaśnia i dowodzi, że Ukrainy nie odda nigdy i nikomu.

Ukraina znalazła się na skraju gospodarczego bankructwa. Kraj i jego obywatele żyją w poczuciu wielowymiarowego zagrożenia, albowiem trudno im dzisiaj przewidzieć skąd przyjdzie uderzenie.

Czy Rosja poprzestanie na Krymie, czy też postanowi zagarnąć całą Ukrainę, rozjeżdżając ją czołgami? Czy ujawnią się silne ruchy separatystyczne i konflikty etniczne na Ukrainie? Czy kraj się rozpadnie? Czy Ukraina pogrąży się w wojnie domowej? A może wszystkie wymienione scenariusze są możliwe?

A przecież jeszcze pół roku temu nic nie zapowiadało kryzysu, który nastąpił na Ukrainie: Unia Europejska przygotowywała się do podpisania umowy stowarzyszeniowej z Kijowem, a Wiktor Janukowycz nie dawał żadnych przesłanek, które mogły zwiastować, iż ówczesny prezydent Ukrainy nie podpisze tej umowy.

A teraz, pogrążona w wielowymiarowym kryzysie, Ukraina znajduje się w sytuacji coraz większej destabilizacji i w stanie zagrożenia z wielu stron.  Zarówno interwencja rosyjska, jak również wojna domowa, rozpad i gospodarcza katastrofa - to wszystko na Ukrainie może się wydarzyć!

Jak do tego doszło? Kto zawinił? Kto do tego dopuścił? Kto temu nie zapobiegł? Europa!

Warto pochylić się nad postawą Unii Europejskiej wobec Ukrainy od początku protestów na kijowskim Majdanie. Protesty te zostały wywołane stanowczą zapowiedzią Wiktora Janukowycza, iż nie podpisze umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Takie stanowisko wywołało wściekłość wielu Ukraińców, którzy odnieśli wrażenie, iż ówczesny prezydent Ukrainy odebrał im nadzieję na lepsze jutro. Jednak warto zastanowić się, co tak naprawdę się stało. Albowiem z formalnego punktu widzenia podpisanie umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską nie oznaczało dla Ukrainy rozpoczęcia marszu tego kraju ku integracji z Unią Europejską. Przecież UE, jej państwa członkowskie i europejscy decydenci nie myśleli wtedy o rozpoczęciu procesu integracyjnego Ukrainy ze Wspólnotą Europejską.

Krótko mówiąc, nie było o tym mowy. Potwierdził to zresztą prezydent Francji François Hollande, kiedy 29 listopada ubiegłego roku powiedział, iż podpisanie umowy stowarzyszeniowej Ukrainy z Unią Europejska nie jest równoznaczne z rozpoczęciem procesu wstąpienia tego kraju do europejskiej Wspólnoty. Umowa stowarzyszeniowa Ukraina - UE miała - co najwyżej - zbliżyć Ukrainę do Unii Europejskiej. I właśnie w ten sposób owa umowa była postrzegana przez europejskich decydentów. Ewentualna integracja Ukrainy z Unią Europejską była perspektywą tak odległą, iż na tym etapie - co najwyżej - mieściła się ona w sferze ewentualnych scenariuszy, które mogłyby się ziścić za lat dwadzieścia, trzydzieści, jeszcze później albo nigdy. Jednak kiedy na Majdanie rozpoczęły się protesty, kiedy zaczęły one przybierać na sile, Unia Europejska i jej dyplomaci nie zrobili niczego, aby uświadomić protestującym, że umowa stowarzyszeniowa UE winna być przez nich traktowana jako krok w stronę zbliżenia a nie jako krok w stronę integracji Ukrainy z Unią Europejską.

Był to bardzo poważny błąd, albowiem Zjednoczona Europa rozbudziła w protestujących nadzieję na europejską Ukrainę. A przecież, powtórzę raz jeszcze, o integracji Ukrainy z Unią Europejską nie było mowy w umowie stowarzyszeniowej Ukrainy z UE (przypomnę, że miała ona zostać podpisana na szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie). Krótko mówiąc, Unia Europejska podarowała Ukrainie marzenia bez pokrycia. Protestujący te marzenia przyjęli i wydawało im się, że walczą o integrację ich kraju z Unią. Protestujący na Majdanie zbyt wiele sobie obiecywali i opacznie zrozumieli czym dla ich kraju będzie umowa stowarzyszeniowa. Tymczasem nikt z polityków Unii Europejskiej nie wyprowadził ich z błędu. To był pierwszy bardzo poważny błąd Zjednoczonej Europy. Zostały rozbudzone nadzieje, o których było przecież wiadomo, że pozostaną bez pokrycia.

Unia Europejska wspierała protestujących na Majdanie - to fakt. Jednak to wsparcie było jedynie „słowne”, a - być może - gołosłowne. Albowiem przez trzy miesiące trwania protestów na Majdanie Unia Europejska nie zdołała przygotować żadnej konkretnej oferty dla Kijowa. Można odnieść wrażenie, iż UE spokojnie czekała, aż protesty same wygasną i nikt w zjednoczonej Europie nie brał na poważnie możliwości upadku Janukowycza i wspierającego go obozu władzy. Ku zaskoczeniu Unii Europejskiej, a w szczególności jej zachodniej części, reżim Janukowycza przestał istnieć, a cały obóz władzy ówczesnego prezydenta Ukrainy rozpadł się jak domek z kart.

A Unia Europejska? Wciąż nie miała żadnej konkretnej oferty, którą mogłaby przedstawić nowym władzom ukraińskim. Co więcej, kiedy protestujący na Majdanie cieszyli się ze zwycięstwa, to Unia Europejska - zamiast zastanowić się nad tym, co dalej z Ukrainą - cieszyła się razem z kijowskim Majdanem. Tymczasem z łatwością można było przewidzieć, że Władimir Putin, który dąży do odbudowania dawnego imperium rosyjskiego i walczy o być albo nie być swojego projektu unii celnej, nie będzie się biernie przyglądał, kiedy Ukraina będzie wymykała mu się spod kontroli.

Teraz Putin napada i dokonuje regularnej agresji na swego sąsiada, a Unia Europejska - protestuje. Teraz rosyjskie wojska dokonują inwazji na Ukrainę, a Unia Europejska - zwołuje kolejne spotkania, kolejne narady i zastanawia się jak zareagować.

Jednak czy nie można było przewidzieć, jak zareaguje Putin na zwycięstwo kijowskiego Euromajdanu? Czy nie można było przewidzieć, że Putin potraktuje zwycięstwo kijowskiego Majdanu w kategoriach zwycięstwa Zachodu i odbierze ten fakt jako swoją osobistą klęskę? Czy nie można było przewidzieć, że w takiej sytuacji Władimir Putin zareaguje siłą? Czy w przeszłości Moskwa nie reagowała siłą w podobnych sytuacjach? Czy rok 1956 na Węgrzech i wydarzenia z 1968 roku w Czechosłowacji niczego Wspólnoty Europejskiej nie nauczyły? Zdaje się, że nie. To drugi poważny błąd Europy, którego konsekwencje ponosi Ukraina.

           Jednak na tym nie kończą się błędy Unii Europejskiej popełnione podczas kryzysu ukraińskiego. Kolejnym, już trzecim błędem Unii Europejskiej było bowiem potraktowanie próby sił na Ukrainie pomiędzy Janukowyczem i Majdanem, jako próbę sił pomiędzy szeroko rozumianym Zachodem i Rosją Putina. Wobec upokorzenia ze strony Władimira Putina, które świat zachodni doznał w Syrii w ubiegłym roku, sprawa ukraińska została potraktowana przez ów Zachód jako możliwość odegrania się na samym Putinie. To był kardynalny błąd i z łatwością można było przewidzieć jego skutki. Wszak w przeszłości to Władimir Putin był głównym rozdającym karty na Ukrainie. Tak samo jest teraz i to się nie zmieni póki Ukraina nie uzależni się od Rosji gospodarczo i energetycznie.

Kiedy rozpoczęły się protesty na Ukrainie politycy Unii Europejskiej, będąc przecież świadomymi tego faktu, mieli do dyspozycji dwa warianty. Pierwszy: mogli przedstawić Ukrainie jakąś wiarygodną ofertę gospodarczą i polityczną, która na wiele lat byłaby wiążąca zarówno dla Ukrainy, jak również dla Unii Europejskiej. Tak się jednak nie stało. Być może po części dlatego, iż wariant ten był niezwykle skomplikowany. Finansowe zaangażowanie na Ukrainie wymagałoby od Wspólnoty Europejskiej i jej krajów członkowskich potężnego wysiłku finansowego. Zaś ów wysiłek mógłby okazać się całkowicie nieskuteczny, jeśli Ukraina nie zdołałaby uporać się z potężną korupcją, która udaremnia wszelkie reformy i powoduje, iż każde euro zainwestowane w ukraińską gospodarkę jest po prostu stracone.

Jednak Unia Europejska dysponowała drugim wariantem. Przedstawiciele Unii Europejskiej i jej państw członkowskich mogli rozpocząć rozmowy z Rosją i z samym Putinem w celu znalezienia kompromisu satysfakcjonującego Rosję, Unię Europejską i kijowski Majdan. To mogłoby zapobiec dalszemu pogrążaniu się Ukrainy w politycznym i gospodarczym kryzysie. Jednak Unia Europejska nie skorzystała z tego wariantu. To kolejny, już czwarty, błąd popełniony przez UE podczas ukraińskiego kryzysu. Albowiem tylko rosyjsko-europejski kompromis i rosyjsko-europejska współpraca w sprawie Ukrainy mogły zapobiec destabilizacji sytuacji politycznej w tym kraju. Zamiast dialogu z Rosją Putina, Unia Europejska wolała potraktować sprawę ukraińską ambicjonalnie i - jak już wspomniałem - chciała zagrać na nosie rosyjskiego prezydenta. Podobnie postąpił Putin.  Zwycięstwo kijowskiego Majdanu Władimir Władimirowicz potraktował jako próbę przejęcia Ukrainy przez świat zachodni do strefy wpływów Unii Europejskiej i postanowił temu zapobiec.

A teraz mamy Ukrainę na skraju bankructwa, u progu rozpadu i poddaną obcej interwencji. Wszystko dlatego, że stała się ona przedmiotem konfrontacji Zachodu z Rosją. A przecież istniała inna droga i zachodnio-rosyjska (europejsko-rosyjska) konfrontacja o Ukrainę nie była konieczna!

Podczas ukraińskiego kryzysu Unia Europejska zgrzeszyła brakiem wyobraźni, a być może naiwnością. Najpierw Wspólnota Europejska rozbudziła nadzieje Ukraińców na Ukrainę europejską, a później nie była w stanie sformułować żadnej konkretnej – ani gospodarczej, ani politycznej - oferty dla tego kraju. Unia Europejska wspierała protestujących na Majdanie - to fakt. Jednak okazuje się, że Unia Europejska jest w stanie wesprzeć wolną, suwerenną i demokratyczną Ukrainę jedynie dobrym słowem. Wszak w tym momencie, wobec rosyjskiej agresji, Wspólnota Europejska zdaje się być kompletnie bezsilna!

Obserwując bieżący przebieg zdarzeń na Ukrainie nasuwa mi się następujące stwierdzenie: Dobry Boże, chroń Ukrainę przez rosyjskim agresorem, bowiem Unia Europejska z pewnością tego nie zrobi! Boże Wszechmogący, chroń Ukraińców przed rosyjską niełaską i brutalnością, bowiem Unia Europejska tego nie zrobi!

W tym momencie, w obliczu agresji Putina, Ukraina może liczyć na to, że ze strony Unii Europejskiej otrzyma jedynie moralne wsparcie i dobre słowo. W tym momencie, w obliczu agresji Putina, Ukraina jest sama. A można odnieść wrażenie, że nie tylko jest sama, ale również pozostawiona samej sobie! Mam nadzieje, że się mylę. Obym się mylił!  

* * *

 

 

Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:

http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/

oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:

 

http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html

 

Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.

Szanowni Państwo, nazywam się Zbigniew Stefanik. Ze względu na pojawiające się od pewnego czasu zarzuty pod moim adresem, w pierwszej kolejności pragnę Państwa poinformować, że jestem osobą niewidomą, co znacząco utrudnia mi korzystanie ze wszystkich możliwości, które oferują media internetowe, na których publikuję moje artykuły. Niestety, z powodów technicznych nie mam możliwości odpisania na komentarze, które, Szanowni Czytelnicy, umieszczacie pod moimi notkami. Mimo to, za niezależny od mojej woli brak odpowiedzi, wszystkich Czytelników najmocniej przepraszam! Pragnę jednak podkreślić, że mam możliwość czytania Państwa komentarzy i bez wyjątku zapoznaję się z nimi wszystkimi. Dlatego bardzo proszę o nie zrażanie się moim brakiem technicznych możliwości niezbędnych do odpowiedzi na komentarze i aktywne włączenie się do dyskusji. Zapraszam wszystkich Czytelników do komentowania moich tekstów. Wszystkie Wasze komentarze są dla mnie cenne, te nieprzychylne również. Jednocześnie, drodzy Czytelnicy, informuję Was, że jeśli będziecie chcieli, bym odpowiedział na Wasz komentarz, dotyczący jakiegoś mojego artykułu, to możecie go Państwo przesłać na następujący adres e-mail: solidarnosc.stefanik@laposte.net. Gwarantuję, iż odpowiem na wszystkie Państwa ewentualne uwagi i komentarze - drogą e-mailową. Jednocześnie przepraszam za niedogodności, które wynikają z kwestii niezależnych ode mnie oraz z góry dziękuję za wyrozumiałość. Urodziłem się w Polsce, lecz od ponad dwudziestu pięciu lat mieszkam we Francji. Z wykształcenia jestem politologiem i europeistą, ukończyłem Instytut Studiów Politycznych w Strassburgu oraz College of Europe w podwarszawskim Natolinie. Obecnie jestem publicystą, polsko-francuskim obserwatorem i komentatorem zarówno polskiego, jak i europejskiego życia politycznego. Posiadam polskie i francuskie obywatelstwo. Na co dzień żyję pomiędzy Strassburgiem i Wrocławiem, między Francją i Polską. Aktualnie nie jestem członkiem żadnej partii politycznej w Polsce. Do czasu wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2011 roku, byłem aktywnym uczestnikiem polskiego życia politycznego. Początkowo działałem w krakowskich strukturach PiS. W szeregi tej partii wstąpiłem w maju 2005 roku. Następnie współpracowałem z posłanką Aleksandrą Natalli-Świat, jako jeden z jej asystentów. Po katastrofie smoleńskiej postanowiłem opuścić partię Prawo i Sprawiedliwość. Swoją rezygnację ogłosiłem w sierpniu 2010 roku. Opuszczenie partii - z którą współpracowałem przez ponad pięć lat - było dla mnie niezwykle trudną decyzją. Wpływ na nią miały przede wszystkim dwie kwestie. Po pierwsze, podjąłem tę decyzję ponieważ nie potrafiłem zaakceptować retoryki Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższych współpracowników, która niemal od 10 kwietnia 2010 roku zaczęła przypominać postulaty skrajnej prawicy. Po drugie, nie mogłem się zgodzić na sposób, w jaki liderzy PiS traktowali najwyższych przedstawicieli Najjaśniejszej Rzeczypospolitej; rządzących, którzy zostali przecież wybrani większością głosów w demokratycznych wyborach. Po wystąpieniu z Prawa i Sprawiedliwości zaangażowałem się w budowę partii Polska Jest Najważniejsza. Z ramienia tej partii w 2011 roku zostałem kandydatem do Sejmu RP w okręgu wyborczym nr 3. Jestem zwolennikiem politycznego centrum. Moje poglądy na problemy gospodarcze są bardziej zbliżone do wizji społecznej, niż liberalnej. Jestem zwolennikiem państwa opiekuńczego, jednak na ściśle określonych zasadach. W mojej opinii państwo powinno być opiekuńcze, dopóki nie dławi inicjatywy społecznej i gospodarczej. Uważam bowiem, że to właśnie indywidualna inicjatywa jest główną siłą, która napędza rozwój gospodarczy i społeczny; jest niezbędnym czynnikiem dla utworzenia silnej klasy średniej, jak również dla społeczeństwa obywatelskiego. Jestem zwolennikiem państwa o świeckim charakterze, mimo, iż jestem ochrzczonym i wierzącym katolikiem. Uważam jednakże, że wiara to indywidualna sprawa każdego obywatela. Dlatego państwo nie powinno popierać, ani finansować żadnej wspólnoty religijnej. Jestem zwolennikiem polskiej integracji z Unią Europejską, bowiem uważam, iż dla Polski to bezprecedensowa szansa na udoskonalenie naszego Państwa i na niespotykany dotąd rozwój gospodarczy. Jednakże - w moim przekonaniu – o integracji europejskiej nie można mówić, iż jest dobra lub zła. Rozpatrywanie jej w takich kategoriach jest błędem! Integracja europejska jest po prostu konieczna w zglobalizowanym świecie, gdzie gospodarcza i polityczna konkurencja jest bezwzględna i nie pozostawia żadnego miejsca dla osamotnionych państw, które pozostawałyby poza ponadregionalnymi wspólnotami. Świat się zmienia, należy się więc zmieniać razem z nim! Tylko w zintegrowanej i silnej Unii Europejskiej można budować silną Polskę, gdyż pojedyncze państwa nie mają żadnych szans na sprostanie gospodarczej konkurencji i społeczno-politycznym wymogom świata w dwudziestym pierwszym stuleciu. Stąd konieczność polskiej integracji z Unią Europejską, bez której Polska nie ma żadnych szans na rozwój, żadnych szans na obiecującą przyszłość pod względem znaczenia politycznego w Europie i na świecie. Zapraszam wszystkich do zapoznania się z moimi artykułami, w których pragnę podzielić się z Państwem swoim punktem widzenia na tematy związane z wydarzeniami na polskiej i europejskiej scenie politycznej. Zapraszam także do kulturalnej i merytorycznej dyskusji. Mam świadomość, iż polityka budzi wiele bardzo silnych emocji. Mimo to byłbym wdzięczny za debatę pozbawioną niepotrzebnej agresji i zacietrzewienia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka