zbigniewstefanik zbigniewstefanik
3589
BLOG

„Zielonego ludzika” goń. Czy Ukrainie pozostała już tylko walka?

zbigniewstefanik zbigniewstefanik Polityka Obserwuj notkę 25

„W Rosji pojawił się nowy towar eksportowy. Oprócz ropy i gazu Rosja eksportuje na Ukrainę terroryzm” - to słowa premiera Arsenija Jaceniuka, urzędującego obecnie na Ukrainie.

Rząd w Kijowie wydał polecenie przeprowadzenia specjalnej operacji antyterrorystycznej, która ma zneutralizować separatystów i „zielonego ludzika” we wschodniej Ukrainie. Kijów usiłuje bowiem odzyskać kontrolę nad obwodami charkowskim,  donieckim i ługańskim, gdzie jego władza jest coraz częściej i coraz bardziej otwarcie kwestionowana przez separatystów i „zielonego ludzika”.

Kim jest „zielony ludzik”? Otóż jest to żołnierz albo oficer rosyjskiego Specnazu lub oddziałów specjalnych FSB. „Zielony ludzik” to rosyjski dywersant, przebrany za nie wiadomo kogo; rosyjski żołnierz, który działa na Ukrainie na zlecenie Moskwy. Co do tego nikt na świecie (mimo, że Władimir Putin zdecydowanie zaprzecza) nie ma żadnych wątpliwości.

Premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk był (i zresztą jest nadal) często oskarżany o brak zdecydowania i opieszałość w działaniach podjętych przeciwko separatystom. Jednak brak stanowczych kroków Jaceniuka wobec szerzącej się destabilizacji dokonywanej przez „zielonego ludzika” we wschodniej i południowej części Ukrainy jest konsekwencją politycznej i międzynarodowej sytuacji kraju.

Rząd Jaceniuka obrał kurs na Zachód, z którego dla Ukrainy miało nadejść nie tylko wsparcie, ale również konkretna pomoc. Świat zachodni miał służyć Ukrainie radą oraz wspierać ją na drodze pokojowego uniezależniania się od Rosji Putina. I właśnie słowo „pokojowego” jest tutaj kluczowe. Albowiem Jaceniuk zdawał sobie sprawę, że świat zachodni nie poprze żadnych agresywnych działań ze strony Ukrainy wobec Rosji. A więc, aby móc liczyć na wsparcie Zachodu, ukraiński premier miał bronić nienaruszalności terytorialnej swojego kraju za pomocą środków dyplomatycznych.

I tak też się stało. Świat zachodni doradzał ukraińskiemu rządowi, aby ten powstrzymał się od używania siły wobec rosyjskiej agresji, czego skutkiem stała się aneksja Krymu przez Władimira Putina i włączenie do Federacji Rosyjskiej Półwyspu Krymskiego wraz z miastem Sewastopol.

Kijów posłuchał świata zachodniego, który radził mu nie otwierać ognia do rosyjskich agresorów. Miał bowiem nie dawać Putinowi pretekstu do aneksji kolejnych obwodów czy kolejnych ukraińskich regionów. Jednak rady Zachodu na nic się nie zdały. Po aneksji Krymu Władimir Putin wysłał na wschodnią i południową Ukrainę „zielonego ludzika”, aby ten zaanektował między innymi obwody charkowski, doniecki i ługański.

W sprawie rosyjskiej agresji na Ukrainę i dokonanej na zlecenie Putina aneksji Krymu, Zachód nie zrobił zbyt wiele. Świat zachodni ograniczył się wówczas do symbolicznych sankcji wymierzonych przeciwko Rosji i przeciw niektórym osobom uznanym za należące do bliskiego otoczenia Władimira Putina. Wobec dywersyjnej działalności na Ukrainie „zielonego ludzika”, świat zachodni również nie robi niczego konkretnego. Zarówno Unia Europejska, jak również Stany Zjednoczone potępiają agresywną politykę Rosji wobec Ukrainy i grożą rosyjskiemu prezydentowi kolejnymi sankcjami. Ale jednocześnie świat zachodni wyklucza pomoc militarną dla Ukrainy, a także wyklucza wsparcie logistyczne (czyli zbrojeniowe) dla Kijowa.

Rząd Jaceniuka liczył na wsparcie i pomoc z Zachodu. Jednak w tym momencie świat zachodni udzielił Kijowowi jedynie wsparcia moralnego. No i nie nadeszła pomoc z Zachodu wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę. Tak więc, przyparty do muru, ukraiński rząd podjął walkę z „zielonym ludzikiem”, albowiem rządowi ukraińskiemu nie pozostało już nic innego, jak w pojedynkę podjąć walkę z rosyjskim agresorem. Po prostu - Kijów nie miał innej alternatywy. Albowiem okazało się, że pomimo słownego wsparcia i wielu obietnic płynących z zachodu, Ukraina została pozostawiona na pastwę losu, na łaskę i nie łaskę Władimira Putina i „zielonego ludzika”.

Może dziwić postawa zachodniego świata wobec agresywnych poczynań Rosji Putina na Ukrainie. Albowiem od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę stosunki Zachód - Rosja charakteryzują się postawą bierności i bezczynności Zachodu. Od początku ukraińskiego kryzysu to Władimir Putin „tworzy” wydarzenia, a Zachód wyłącznie próbuje do tych wydarzeń się jakoś ustosunkować. Jednak reakcja Zachodu nie jest proporcjonalna do agresywnych kroków Władimira Putina. Zaś nieskuteczność i niezręczność działań państw zachodnich, które mają stanowić strategię powstrzymywania Rosji Putina są jedynie zachętą dla kremlowskiego drapieżnika do dokonywania kolejnych agresywnych poczynań.

Często można spotkać się z porównaniem bieżącej postawy świata zachodniego wobec Rosji Putina do postawy Francji i Wielkiej Brytanii wobec hitlerowskich Niemiec w drugiej połowie lat trzydziestych dwudziestego wieku. Jednak to porównanie nie jest trafione. Demokracje Europy Zachodniej miały wówczas przeciwko sobie nowoczesne państwo z nowoczesnym przemysłem i nowoczesną armią. Nazistowska machina militarna pokazała przecież na co ją stać podczas wojny domowej w Hiszpanii. Dodatkowo, pod koniec lat trzydziestych dwudziestego wieku Francja i Wielka Brytania wypatrywały zagrożenie ze strony Związku Sowieckiego. To właśnie Stalina obawiały się wówczas Francja i Wielka Brytania, zaś Hitler był wówczas uznawany przez większość zachodnioeuropejskich elit politycznych, jako ktoś z kim - mówiąc kolokwialnie - da się jakoś dogadać. Nie to, co Stalin.

Jednak Rosja Putina nie jest nowoczesnym państwem i nie posiada ani nowoczesnego przemysłu, ani nowoczesnej armii. A w tym momencie jedyną rzeczą, jaką udało się udowodnić wojskom Putina jest ich zdolność do zajęcia stosunkowo niedużego półwyspu bez jednego wystrzału. Trudno więc odnieść wrażenie, iż militarny sukces Rosji na Krymie mógłby kogoś przestraszyć czy komuś zaimponować. Świat zachodni nie ma obiektywnych powodów, aby obawiać się Rosji Putina czy jakiejś agresji ze strony tego „archaicznego” państwa i jego armii; sił zbrojnych, których trzon stanowi sprzęt z lat 70. i 80. ubiegłego wieku.

Można jednak odnieść inne wrażenie: świat zachodni boi się Rosji i kremlowskiego drapieżnika. Dlaczego tak jest? Czyżby Władimir Putin, który faktycznie jest mistrzem iluzji był - z punktu widzenia Zachodu - tak groźnym przeciwnikiem?

„Rosjanie niczym nie gardzą bardziej, niż słabością i niczego bardziej nie szanują, od siły”. To słowa wypowiedziane przez byłego premiera Wielkiej Brytanii Winstona Churchilla. Jednak świat zachodni sprawia wrażenie, jakby o tych słowach zapomniał. Świat zachodni postępuje tak, jakby tych słów nie rozumiał.

Istnieje tylko jedna możliwość, aby powstrzymać Rosję Putina przed całkowitym przejęciem kontroli nad całą Ukrainą. Rosja i pretendent do tytułu cara muszą zapłacić za agresję na Ukrainę bardzo wysoką cenę. Cena ta musi okazać się dla Rosji na tyle wysoka, żeby Władimir Putin zdał sobie sprawę, że nie warto; żeby takiej ceny nie był w stanie zapłacić. Tylko wtedy, kiedy okaże się, że Rosja płaci zbyt wysoką cenę za swoje agresywne poczynania wobec Ukrainy, to zastanowi się nad tym czy warto taką cenę płacić. Tylko w takiej sytuacji Rosja odstąpi od swoich agresywnych zamiarów wobec Ukrainy.

Jednak aby do tego doszło, konieczna jest stanowcza postawa świata zachodniego wobec Rosji. Bo tylko Stany Zjednoczone i Unia Europejska mogą sprawić, iż cena, jaką Rosja Putina będzie musiała zapłacić za aneksję Ukrainy stanie się nie do zapłacenia, nie do uniesienia dla rosyjskiej gospodarki, nie do wytrzymania dla rosyjskiego społeczeństwa. Tylko świat zachodni jest w stanie wystawić Rosji Putina wysoki rachunek za jej poczynania na Ukrainie. Wszak - przypomnę raz jeszcze - „Rosjanie niczym bardziej nie gardzą, niż słabością i niczego bardziej nie szanują, od siły”. 

W perspektywie średnio- i długoterminowej Władimir Putin przegra próbę sił, którą sam zainicjował. Rosyjski prezydent okazał się być politykiem i przywódcą nieprzewidywalnym, a więc, co za tym idzie, niewiarygodnym. Taki obraz Władimira Putina ma cały zachodni świat, co niewątpliwie bardzo negatywnie wpłynie w przyszłości na stosunki gospodarcze i handlowe Rosja – Zachód, w tym Rosja - Niemcy. Władimir Putin już nie zdoła odzyskać wiarygodności na Zachodzie i już na zawsze będzie przyrównywany w zachodnim świecie do Breżniewa czy nawet do Stalina. A więc Rosja Putina będzie pogrążała się w coraz większej izolacji, co tylko pogłębi jej już i tak niedobry stan gospodarczy. W przyszłości Rosja będzie potrzebowała strategii na miarę pierestrojki, aby unormować i naprawić stosunki Rosja – Zachód. Stosunki, które Putin naraził na szwank, a być może zniszczył na długie lata. Jednak to wszystko jest melodią przyszłości. W tym momencie Ukraina pozostaje osamotniona w walce z Władimirem Putinem i „zielonym ludzikiem”. A postawa zachodniego świata, która miała przecież być nastawiona na powstrzymywanie  Władimira Putina, w tym momencie charakteryzuje się głównie biernością i bezczynnością.

„Zielonego ludzika” goń. Ukrainie pozostała tylko walka.

 

* * *

 

Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:

http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/

 

oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:

 

http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html

 

Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.

Szanowni Państwo, nazywam się Zbigniew Stefanik. Ze względu na pojawiające się od pewnego czasu zarzuty pod moim adresem, w pierwszej kolejności pragnę Państwa poinformować, że jestem osobą niewidomą, co znacząco utrudnia mi korzystanie ze wszystkich możliwości, które oferują media internetowe, na których publikuję moje artykuły. Niestety, z powodów technicznych nie mam możliwości odpisania na komentarze, które, Szanowni Czytelnicy, umieszczacie pod moimi notkami. Mimo to, za niezależny od mojej woli brak odpowiedzi, wszystkich Czytelników najmocniej przepraszam! Pragnę jednak podkreślić, że mam możliwość czytania Państwa komentarzy i bez wyjątku zapoznaję się z nimi wszystkimi. Dlatego bardzo proszę o nie zrażanie się moim brakiem technicznych możliwości niezbędnych do odpowiedzi na komentarze i aktywne włączenie się do dyskusji. Zapraszam wszystkich Czytelników do komentowania moich tekstów. Wszystkie Wasze komentarze są dla mnie cenne, te nieprzychylne również. Jednocześnie, drodzy Czytelnicy, informuję Was, że jeśli będziecie chcieli, bym odpowiedział na Wasz komentarz, dotyczący jakiegoś mojego artykułu, to możecie go Państwo przesłać na następujący adres e-mail: solidarnosc.stefanik@laposte.net. Gwarantuję, iż odpowiem na wszystkie Państwa ewentualne uwagi i komentarze - drogą e-mailową. Jednocześnie przepraszam za niedogodności, które wynikają z kwestii niezależnych ode mnie oraz z góry dziękuję za wyrozumiałość. Urodziłem się w Polsce, lecz od ponad dwudziestu pięciu lat mieszkam we Francji. Z wykształcenia jestem politologiem i europeistą, ukończyłem Instytut Studiów Politycznych w Strassburgu oraz College of Europe w podwarszawskim Natolinie. Obecnie jestem publicystą, polsko-francuskim obserwatorem i komentatorem zarówno polskiego, jak i europejskiego życia politycznego. Posiadam polskie i francuskie obywatelstwo. Na co dzień żyję pomiędzy Strassburgiem i Wrocławiem, między Francją i Polską. Aktualnie nie jestem członkiem żadnej partii politycznej w Polsce. Do czasu wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2011 roku, byłem aktywnym uczestnikiem polskiego życia politycznego. Początkowo działałem w krakowskich strukturach PiS. W szeregi tej partii wstąpiłem w maju 2005 roku. Następnie współpracowałem z posłanką Aleksandrą Natalli-Świat, jako jeden z jej asystentów. Po katastrofie smoleńskiej postanowiłem opuścić partię Prawo i Sprawiedliwość. Swoją rezygnację ogłosiłem w sierpniu 2010 roku. Opuszczenie partii - z którą współpracowałem przez ponad pięć lat - było dla mnie niezwykle trudną decyzją. Wpływ na nią miały przede wszystkim dwie kwestie. Po pierwsze, podjąłem tę decyzję ponieważ nie potrafiłem zaakceptować retoryki Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższych współpracowników, która niemal od 10 kwietnia 2010 roku zaczęła przypominać postulaty skrajnej prawicy. Po drugie, nie mogłem się zgodzić na sposób, w jaki liderzy PiS traktowali najwyższych przedstawicieli Najjaśniejszej Rzeczypospolitej; rządzących, którzy zostali przecież wybrani większością głosów w demokratycznych wyborach. Po wystąpieniu z Prawa i Sprawiedliwości zaangażowałem się w budowę partii Polska Jest Najważniejsza. Z ramienia tej partii w 2011 roku zostałem kandydatem do Sejmu RP w okręgu wyborczym nr 3. Jestem zwolennikiem politycznego centrum. Moje poglądy na problemy gospodarcze są bardziej zbliżone do wizji społecznej, niż liberalnej. Jestem zwolennikiem państwa opiekuńczego, jednak na ściśle określonych zasadach. W mojej opinii państwo powinno być opiekuńcze, dopóki nie dławi inicjatywy społecznej i gospodarczej. Uważam bowiem, że to właśnie indywidualna inicjatywa jest główną siłą, która napędza rozwój gospodarczy i społeczny; jest niezbędnym czynnikiem dla utworzenia silnej klasy średniej, jak również dla społeczeństwa obywatelskiego. Jestem zwolennikiem państwa o świeckim charakterze, mimo, iż jestem ochrzczonym i wierzącym katolikiem. Uważam jednakże, że wiara to indywidualna sprawa każdego obywatela. Dlatego państwo nie powinno popierać, ani finansować żadnej wspólnoty religijnej. Jestem zwolennikiem polskiej integracji z Unią Europejską, bowiem uważam, iż dla Polski to bezprecedensowa szansa na udoskonalenie naszego Państwa i na niespotykany dotąd rozwój gospodarczy. Jednakże - w moim przekonaniu – o integracji europejskiej nie można mówić, iż jest dobra lub zła. Rozpatrywanie jej w takich kategoriach jest błędem! Integracja europejska jest po prostu konieczna w zglobalizowanym świecie, gdzie gospodarcza i polityczna konkurencja jest bezwzględna i nie pozostawia żadnego miejsca dla osamotnionych państw, które pozostawałyby poza ponadregionalnymi wspólnotami. Świat się zmienia, należy się więc zmieniać razem z nim! Tylko w zintegrowanej i silnej Unii Europejskiej można budować silną Polskę, gdyż pojedyncze państwa nie mają żadnych szans na sprostanie gospodarczej konkurencji i społeczno-politycznym wymogom świata w dwudziestym pierwszym stuleciu. Stąd konieczność polskiej integracji z Unią Europejską, bez której Polska nie ma żadnych szans na rozwój, żadnych szans na obiecującą przyszłość pod względem znaczenia politycznego w Europie i na świecie. Zapraszam wszystkich do zapoznania się z moimi artykułami, w których pragnę podzielić się z Państwem swoim punktem widzenia na tematy związane z wydarzeniami na polskiej i europejskiej scenie politycznej. Zapraszam także do kulturalnej i merytorycznej dyskusji. Mam świadomość, iż polityka budzi wiele bardzo silnych emocji. Mimo to byłbym wdzięczny za debatę pozbawioną niepotrzebnej agresji i zacietrzewienia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka