zbigniewstefanik zbigniewstefanik
1538
BLOG

Zjednoczenie prawicy? Nie! O PiS-owskiej metodzie politycznej

zbigniewstefanik zbigniewstefanik Polityka Obserwuj notkę 16

 

Podobno jednoczy się polska prawica. Przedstawiciele partii Prawo i Sprawiedliwość  - a przynajmniej wiele na to wskazuje - doszli do wniosku, że samodzielnie nie są w stanie pokonać Platformy Obywatelskiej. Jarosław Kaczyński - a przynajmniej wiele na to wskazuje -  po latach doszedł do wniosku, że nie jest w stanie pokonać Donalda Tuska, opierając się wyłącznie (pod względem zaufania społecznego, kapitału politycznego i zasobów kadrowych) na stanie posiadania PiS-u. To właśnie stąd - jak można się domyślać - wzięła się propozycja Prawa i Sprawiedliwości dla tych, którzy odeszli z PiS-u, aby pojednać się i stworzyć jeden obóz prawicowy, który miałby pokonać Platformę Obywatelska w przyszłych wyborach do parlamentu. Zjednoczony obóz prawicowy, po wyborczym zwycięstwie, miałby stworzyć polityczną alternatywę wobec koalicji Platforma Obywatelska - Polskie Stronnictwo Ludowe i objąć stery Polski.

 

Jarosław Kaczyński rozmawia ze Zbigniewem Ziobro, a Jarosław Gowin rozmawia z Jarosławem Kaczyńskim. Z kolei niektórzy politycy mniejszych partii prawicowych deklarują oficjalnie, że wielu Polaków oczekuje od prawicy, żeby ta się zjednoczyła.

Przez pięć lat byłem członkiem partii Prawo i Sprawiedliwość. Ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego opuściłem, kiedy po przegranych przez prezesa wyborów prezydenckich Prawo i Sprawiedliwość objęło ostry kurs na prawo.

Jarosław Kaczyński przegrał wybory prezydenckie - to fakt. Jednak warto pamiętać, że w tych wyborach prezes PiS-u osiągnął bardzo dobry wynik, który dla PiS-u stanowił polityczną trampolinę do politycznego  zwycięstwa, najpierw w nadchodzących niedługo później wyborach samorządowych, a następnie w wyborach parlamentarnych. Jednak Jarosław Kaczyński postanowił zniszczyć kapitał polityczny, który zdobył podczas wyborów prezydenckich w 2010 roku. Co więcej, to tych, którzy sprawili, że Kaczyński osiągnął tak wysoki wynik, prezes PiS-u obarczał swoją wyborczą klęską. Jarosław Kaczyński dawał nawet do zrozumienia, że ci, którzy wtenczas robili mu kampanię wyborczą po prostu nim manipulowali. Przypomnę, że po wyborach prezes wyznał, iż brał wtedy „silne leki”. A więc jego nieco złagodzona retoryka była wynikiem „silnych leków” i przytłumionej medykamentami świadomości prezesa. Ci którzy zajmowali się kampanią wyborczą mieli więc korzystać z tego, że prezes jest pod wpływem leków i wciskać mu w usta słowa, które prezes PiS-u w stanie pełnej świadomości nigdy by nie wypowiedział. Tak przynajmniej można rozumieć komunikat, który wysyłał Jarosław Kaczyński po wyborach prezydenckich.

Krótko po wyborach prezydenckich przywódca Prawa i Sprawiedliwości zaczął po prostu „wypychać” ze swojej partii osoby, które jeszcze kilka tygodni wcześniej prowadziły jego kampanię wyborczą; współpracowników, których jeszcze kilka tygodni wcześniej prezes PiS-u przecież osobiście i publicznie chwalił. W końcu wrogość Jarosława Kaczyńskiego do uczestników swojego byłego sztabu wyborczego sprawiła, że w PiS-ie doszło do rozłamu. Wielu członków partii Jarosława Kaczyńskiego odeszło wówczas z Prawa i Sprawiedliwości, w geście protestu wobec niesprawiedliwego traktowania szefowej kampanii prezydenckiej Jarosława Kaczyńskiego Joanny Kluzik-Rostkowskiej i innych czołowych polityków, którzy z dnia na dzień w stali się w PiS-ie persona non grata.

Wielu członków PiS-u opuściło wówczas partię Jarosława Kaczyńskiego także ze względu na ostrą retorykę, którą prezes przyjął po wyborach prezydenckich. Jarosław Kaczyński nie uznawał zwycięzcy wyborów prezydenckich Bronisława Komorowskiego za prawowitego prezydenta RP. Wtedy Prawo i Sprawiedliwość przyjęło kurs antysystemowy. W tym czasie zaczęła się również rozwijać opowieść o zamachu w Smoleńsku, a Antoni Macierewicz rozpoczynał tworzenie grupy, którą później niektórzy komentatorzy polityczni nazwali „ludem smoleńskim“.

Ktoś powie: przestań nudzić, to historia. Być może przynudzam, przypominając te - zdaniem niektórych – „nieistotne fakty”. Jednak chciałem przypomnieć o tamtym okresie, albowiem odnoszę takie wrażenie, że niektórzy nie pamiętają tamtych wydarzeń i ich okoliczności. Odnoszę takie wrażenie, że niektórzy zachowują się tak, jakby o tamtych wydarzeniach zapomnieli. Odnoszę takie wrażenie, że niektórzy całkowicie zapomnieli dlaczego odeszli z PiS-u. Odnoszę takie wrażenie, iż niektórzy nie pamiętają, że z PiS-u zostali „wypchnięci” i zapomnieli nawet o okolicznościach w jakich doszło do tego „wypchnięcia”. A o przeszłości warto pamiętać po to, by nie popełniać dwa razy tych samych błędów. Czyż nie?

Po odejściu z PiS-u włączyłem się w budowę partii Polska Jest Najważniejsza. Z list tego ugrupowania byłem kandydatem do Sejmu RP w okręgu nr 3 (Wrocław i okolice). Dodam, że nie jestem zwolennikiem Platformy Obywatelskiej i nigdy nie byłem wyborcą partii Donalda Tuska. Nie popieram również koalicji rządzącej Polską. Zaś urzędowanie rządu Donalda Tuska, jak również sposób sprawowania władzy przez urzędującego premiera i wspierający go obóz polityczny, oceniam coraz gorzej. Nie znaczy to jednak, że żałuję swojej decyzji o odejściu z PiS-u. Osobiście doskonale pamiętam powody, dla których opuściłem partię Jarosława Kaczyńskiego. Nie chodzi mi o jakieś osobiste urazy, których – przyznaję - nie brakuje mi w stosunku do niektórych członków PiS-u. Ale osobiste urazy można odłożyć na bok, kiedy jest szansa stworzenia dobrego projektu dla Polski, dobrej propozycji politycznej dla Rzeczypospolitej i jej obywateli. Jednak nie uważam, aby we współpracy z Jarosławem Kaczyńskim i jego partią można było stworzyć dobry polityczny projekt, dobrą alternatywę wobec politycznego obozu, który w tym momencie rządzi Polską. Albowiem Jarosław Kaczyński nie jest żadną alternatywą dla Donalda Tuska. Także Prawo i Sprawiedliwość nie jest żadną alternatywą dla Platformy Obywatelskiej. Wymiana obozu politycznego Donalda Tuska na obóz polityczny Jarosława Kaczyńskiego to wymiana złej władzy na władzę jeszcze gorszą; to wymiana władzy, która często jest mało skuteczna, na władzę całkowicie nieskuteczną.

Politycy partii prawicowych rozważają współpracę z PiS-em, a niektórzy wręcz oficjalnie deklarują, że są już teraz na nią gotowi. Jednak warto zastanowić się, co się takiego zmieniło w PiS-ie od momentu odejścia czy wyrzucenia z partii Jarosława Kaczyńskiego wspomnianych wcześniej polityków? Osobiście uważam, że od tego momentu w PiS-ie zmieniło się niewiele, a zmiany, które od tego czasu zaszły w PiS-ie to zmiany jedynie na gorsze. Obecnie Prawo i Sprawiedliwość jest ugrupowaniem pozbawionym swoich kadr. Katastrofa smoleńska poczyniła wielkie spustoszenia w szeregach PiS-u. Kolejne rozłamy również nie pozostały bez wpływu na utracenie przez partie Kaczyńskiego zasobu kadrowego. Jednak największym ciosem dla PiS-u było dojście do głosu i wysunięcie się do pierwszego szeregu politycznego tej partii polityków, najdelikatniej to ujmując... nieciekawych.

Adam Hofman „pochwalił się swoimi zaletami“. Rzecznik PiS-u słynie z brutalnych wypowiedzi, w których mamy do czynienia z absolutnym przerostem formy nad treścią. Joachim Brudziński również nierzadko epatuje kontrowersyjnymi wypowiedziami. Krystyna Pawłowicz, posłanka Klubu Parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość, dała się poznać od tej bardziej... od tej jakby nie najlepszej strony. Antoni Macierewicz jest odpowiedzialny za podział Polski na - umownie nazywany przez niektórych komentatorów politycznych - „lud smoleński“ i „lud antysmoleński“.

To tylko kilka przykładów. Barwnych polityków w PiS-ie nie brakuje... Trudno więc mówić o jakiejś wiarygodnej czy atrakcyjnej alternatywie wobec obozu politycznego aktualnie rządzącego Polską. Trudno mówić o jakiejś perspektywie nowej jakości w przypadku objęcia przez PiS władzy w Polsce. Jakości, która jest sygnowana przez Adama Hofmana, Krystynę Pawłowicz czy Antoniego Macierewicza mówię: dziękuje, ale nie!

O co tak naprawdę chodzi Jarosławowi Kaczyńskiemu, kiedy mówi o zjednoczeniu prawicy? Prezesowi PiS-u z pewnością nie chodzi o polityczne partnerstwo z partiami prawicowymi, którym Kaczyński proponuje współpracę. Zapewne Jarosławowi Kaczyńskiemu chodzi bardziej o to, ażeby wyeliminować polityczną konkurencję i przejąć polityczne podmioty, z którymi prezes PiS-u ponoć chce współpracować. W PiS-ie funkcjonuje zjawisko zdecydowanie daleko idącej jednomyślności. Wszyscy myślą tak, jak prezes. Albowiem kto myśli inaczej musi z PiS-u odejść. A kto mówi publicznie, że nie zgadza się z prezesem PiS-u, z partii Jarosława Kaczyńskiego jest z hukiem wyrzucany. W PiS-ie nie istnieje więc polityczna frakcyjność, tylko jeden polityczny monolit, na czele którego stoi prezes. Jarosław Kaczyński politycznego partnerstwa nie uznaje, czego dowodem jest to, jak ówczesny premier Jarosław Kaczyński potraktował swoich koalicjantów. Można odnieść wrażenie, że Samoobrona i Liga Polskich Rodzin - dzielące z PiS-em władzę w Polsce - zostały potraktowane przez Jarosława Kaczyńskiego w sposób instrumentalny. A więc jaki powód, aby spodziewać się, że w ich przypadku będzie inaczej mają ci, którzy podejmują z Jarosławem Kaczyńskim rozmowę o zjednoczeniu prawicy? Odnoszę wrażenie, że zarówno liderzy Polski Razem, jak również przywódcy Solidarnej Polski nie mają żadnego powodu, aby sądzić, że to właśnie ich Jarosław Kaczyński potraktuje w przyszłości inaczej, niż swoich byłych koalicjantów...

W tym momencie nie znajduję żadnego powodu, który mógłby uzasadniać wejście we współpracę z PiS-em i Jarosławem Kaczyńskim. Albowiem w mojej opinii wymiana Platformy Obywatelskiej na Prawo i Sprawiedliwość u sterów Polski to tak naprawdę wymiana złej jakości na byle jakość. Warto również dodać, iż wejście we współpracę z PiS-em oznacza utożsamienie się z tezą o smoleńskim zamachu. Przecież Antoni Macierewicz jest dziś wiceprzewodniczącym Prawa i Sprawiedliwości. Przyjmując PiS-owskie barwy akceptuje się tym samym działalność Antoniego Macierewicza, jego „towarzyszy“ i zespołu parlamentarnego do (moim zdaniem) „zaciemniania“ przyczyn katastrofy w Smoleńsku. Czy politycy Polski Razem i Solidarnej Polski są gotowi zaryzykować utożsamienie się z Antonim Macierewiczem i zaszufladkowanie się jako członkowie grupy, umownie nazywanej, „ludem smoleńskim”?

Nie ma żadnej próby zjednoczenia polskiej prawicy. Jest tylko próba wchłonięcia przez PiS mniejszych partii prawicowych, tak, aby wyeliminować konkurencję polityczną. Są tylko próby Jarosława Kaczyńskiego, aby zahamować rozwój konfliktu pomiędzy środowiskiem Tadeusza Rydzyka, Radia Maryja, „Naszego Dziennika”, Telewizji Trwam ze środowiskiem Tomasza Sakiewicza wraz z „Gazetą Polską” i ich zwolennikami. Prezes PiS-u zdaje sobie sprawę, że ten konflikt może doprowadzić do dużego pęknięcia, do trwałych podziałów na prawicy i próbuje temu zapobiec. Z kolei tak zwane „zjednoczenie prawicy“ miałoby zapewnić Jarosławowi Kaczyńskiemu kolejne wspólne wsparcie ze strony Tomasza Sakiewicza i Tadeusza Rydzyka oraz ich środowisk. Przecież w ostatnim czasie Radio Maryja, „Nasz Dziennik” i Telewizja Trwam udzielały Jarosławowi Kaczyńskiemu, Antoniemu Macierewiczowi i Prawu i Sprawiedliwości coraz mniej wsparcia...

Tak więc zjednoczenie prawicy tak, ale tylko i wyłącznie pod ścisłą kontrolą Jarosława Kaczyńskiego i być może jedynie pod PiS-owskim szyldem. Wątpię, aby prezes PiS-u innego rodzaju zjednoczenie prawicy miał na myśli. Wątpię, aby Jarosław Kaczyński zaakceptował zjednoczenie prawicy na zasadach pluralizmu poglądowego i politycznego. Wątpię, aby Jarosław Kaczyński zgodził się na inny obóz prawicowy niż taki, w którym panuje jednomyślność; czyli - prezes PiS-u myśli, a pozostali członkowie zjednoczonej prawicy wykonują. Wszak Jarosław Kaczyński uznaje tylko jedną metodę polityczną i jest to metoda jednowładztwa, metoda jego władztwa. Czy nie rozumieją tego ci, którzy dzisiaj rozmawiają z Jarosławem Kaczyńskim o zjednoczeniu prawicy?

Być może tak zwane zjednoczenie prawicy (jeśli w ogóle dojdzie ono do skutku) zapewni temu czy innemu politykowi mniejszych partii prawicowych zdobycie mandatu poselskiego albo senatorskiego. Jednak tak zwane zjednoczenie prawicy nie będzie niosło za sobą żadnej możliwości na realną zmianę w Polsce. Dlaczego? Ponieważ zjednoczony obóz prawicowy (jeśli powstanie) będzie tak naprawdę jedynie obozem PiS-owskim, w którym będzie panowała zasada jednomyślności (prezes Jarosław Kaczyński myśli, reszta wykonuje) i jednowładztwa Jarosława Kaczyńskiego.

Czy liderzy Polski Razem i Solidarnej Polski mają krótką pamięć? Być może warto byłoby, aby przypomnieli oni sobie dlaczego znaleźli się poza PiS-em.

Szanowni Państwo, nazywam się Zbigniew Stefanik. Ze względu na pojawiające się od pewnego czasu zarzuty pod moim adresem, w pierwszej kolejności pragnę Państwa poinformować, że jestem osobą niewidomą, co znacząco utrudnia mi korzystanie ze wszystkich możliwości, które oferują media internetowe, na których publikuję moje artykuły. Niestety, z powodów technicznych nie mam możliwości odpisania na komentarze, które, Szanowni Czytelnicy, umieszczacie pod moimi notkami. Mimo to, za niezależny od mojej woli brak odpowiedzi, wszystkich Czytelników najmocniej przepraszam! Pragnę jednak podkreślić, że mam możliwość czytania Państwa komentarzy i bez wyjątku zapoznaję się z nimi wszystkimi. Dlatego bardzo proszę o nie zrażanie się moim brakiem technicznych możliwości niezbędnych do odpowiedzi na komentarze i aktywne włączenie się do dyskusji. Zapraszam wszystkich Czytelników do komentowania moich tekstów. Wszystkie Wasze komentarze są dla mnie cenne, te nieprzychylne również. Jednocześnie, drodzy Czytelnicy, informuję Was, że jeśli będziecie chcieli, bym odpowiedział na Wasz komentarz, dotyczący jakiegoś mojego artykułu, to możecie go Państwo przesłać na następujący adres e-mail: solidarnosc.stefanik@laposte.net. Gwarantuję, iż odpowiem na wszystkie Państwa ewentualne uwagi i komentarze - drogą e-mailową. Jednocześnie przepraszam za niedogodności, które wynikają z kwestii niezależnych ode mnie oraz z góry dziękuję za wyrozumiałość. Urodziłem się w Polsce, lecz od ponad dwudziestu pięciu lat mieszkam we Francji. Z wykształcenia jestem politologiem i europeistą, ukończyłem Instytut Studiów Politycznych w Strassburgu oraz College of Europe w podwarszawskim Natolinie. Obecnie jestem publicystą, polsko-francuskim obserwatorem i komentatorem zarówno polskiego, jak i europejskiego życia politycznego. Posiadam polskie i francuskie obywatelstwo. Na co dzień żyję pomiędzy Strassburgiem i Wrocławiem, między Francją i Polską. Aktualnie nie jestem członkiem żadnej partii politycznej w Polsce. Do czasu wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2011 roku, byłem aktywnym uczestnikiem polskiego życia politycznego. Początkowo działałem w krakowskich strukturach PiS. W szeregi tej partii wstąpiłem w maju 2005 roku. Następnie współpracowałem z posłanką Aleksandrą Natalli-Świat, jako jeden z jej asystentów. Po katastrofie smoleńskiej postanowiłem opuścić partię Prawo i Sprawiedliwość. Swoją rezygnację ogłosiłem w sierpniu 2010 roku. Opuszczenie partii - z którą współpracowałem przez ponad pięć lat - było dla mnie niezwykle trudną decyzją. Wpływ na nią miały przede wszystkim dwie kwestie. Po pierwsze, podjąłem tę decyzję ponieważ nie potrafiłem zaakceptować retoryki Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższych współpracowników, która niemal od 10 kwietnia 2010 roku zaczęła przypominać postulaty skrajnej prawicy. Po drugie, nie mogłem się zgodzić na sposób, w jaki liderzy PiS traktowali najwyższych przedstawicieli Najjaśniejszej Rzeczypospolitej; rządzących, którzy zostali przecież wybrani większością głosów w demokratycznych wyborach. Po wystąpieniu z Prawa i Sprawiedliwości zaangażowałem się w budowę partii Polska Jest Najważniejsza. Z ramienia tej partii w 2011 roku zostałem kandydatem do Sejmu RP w okręgu wyborczym nr 3. Jestem zwolennikiem politycznego centrum. Moje poglądy na problemy gospodarcze są bardziej zbliżone do wizji społecznej, niż liberalnej. Jestem zwolennikiem państwa opiekuńczego, jednak na ściśle określonych zasadach. W mojej opinii państwo powinno być opiekuńcze, dopóki nie dławi inicjatywy społecznej i gospodarczej. Uważam bowiem, że to właśnie indywidualna inicjatywa jest główną siłą, która napędza rozwój gospodarczy i społeczny; jest niezbędnym czynnikiem dla utworzenia silnej klasy średniej, jak również dla społeczeństwa obywatelskiego. Jestem zwolennikiem państwa o świeckim charakterze, mimo, iż jestem ochrzczonym i wierzącym katolikiem. Uważam jednakże, że wiara to indywidualna sprawa każdego obywatela. Dlatego państwo nie powinno popierać, ani finansować żadnej wspólnoty religijnej. Jestem zwolennikiem polskiej integracji z Unią Europejską, bowiem uważam, iż dla Polski to bezprecedensowa szansa na udoskonalenie naszego Państwa i na niespotykany dotąd rozwój gospodarczy. Jednakże - w moim przekonaniu – o integracji europejskiej nie można mówić, iż jest dobra lub zła. Rozpatrywanie jej w takich kategoriach jest błędem! Integracja europejska jest po prostu konieczna w zglobalizowanym świecie, gdzie gospodarcza i polityczna konkurencja jest bezwzględna i nie pozostawia żadnego miejsca dla osamotnionych państw, które pozostawałyby poza ponadregionalnymi wspólnotami. Świat się zmienia, należy się więc zmieniać razem z nim! Tylko w zintegrowanej i silnej Unii Europejskiej można budować silną Polskę, gdyż pojedyncze państwa nie mają żadnych szans na sprostanie gospodarczej konkurencji i społeczno-politycznym wymogom świata w dwudziestym pierwszym stuleciu. Stąd konieczność polskiej integracji z Unią Europejską, bez której Polska nie ma żadnych szans na rozwój, żadnych szans na obiecującą przyszłość pod względem znaczenia politycznego w Europie i na świecie. Zapraszam wszystkich do zapoznania się z moimi artykułami, w których pragnę podzielić się z Państwem swoim punktem widzenia na tematy związane z wydarzeniami na polskiej i europejskiej scenie politycznej. Zapraszam także do kulturalnej i merytorycznej dyskusji. Mam świadomość, iż polityka budzi wiele bardzo silnych emocji. Mimo to byłbym wdzięczny za debatę pozbawioną niepotrzebnej agresji i zacietrzewienia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka