zbigniewstefanik zbigniewstefanik
2444
BLOG

Łuk Triumfalny - ku chwale zwycięstwa nad bolszewizmem!

zbigniewstefanik zbigniewstefanik Polityka Obserwuj notkę 82

Czy w centrum Warszawy powinien stanąć Łuk Triumfalny dla upamiętnienia polskiego zwycięstwa nad bolszewikami w bitwie warszawskiej? Wiele wskazuje na to, iż projekt, którego pomysłodawcą jest Jan Pietrzak, stanie się jednym z głównych tematów debaty publicznej podczas kampanii wyborczej poprzedzającej zbliżające się wybory samorządowe w stolicy.

W mojej opinii należy ubolewać nad tym, że projekt postawienia Łuku Triumfalnego w Warszawie stał się elementem politycznej dysputy. Wszak ów projekt powinien łączyć, a nie dzielić, i to nie tylko mieszkańców miasta stołecznego, ale wszystkich Polaków. Zwycięstwo nad bolszewizmem w 1920 roku było jednym z największych polskich sukcesów w dziejach. Łuk Triumfalny byłby więc symbolem tego wielkiego polskiego zwycięstwa w momencie, gdy zagrożenie ze wschodu znowu daje o sobie znać. Łuk Triumfalny w centrum Warszawy nie byłby symbolem prawicy, lewicy czy jakiejkolwiek partii politycznej, bądź jakiegoś środowiska politycznego. Łuk Triumfalny byłby symbolem wszystkich Polaków; byłby symbolem tego, czego Polacy potrafią dokonać kiedy są zjednoczeni, kiedy razem stawiają czoła zagrożeniom z zewnątrz. Ów Łuk niósłby również w sobie bardzo czytelne przesłanie dla Rosji, Kremla i samego Władimira Putina. Symbol polskiego zwycięstwa nad bolszewizmem, symbol polskiego zwycięstwa nad Moskwą nieustannie wysyłałby do obecnej Rosji, do współczesnej Moskwy, do Władimira Putina następujący komunikat: uważajcie, już kiedyś ktoś was pobił; nie jesteście niezniszczalni, nie jesteście nietykalni, nie jesteście niepokonani.

Popieram projekt postawienia w centrum Warszawy Łuku Triumfalnego, który symbolizowałby polskie zwycięstwo nad Moskwą i „Czerwonym” w bitwie warszawskiej. Uważam bowiem, iż Rzeczpospolita niedostatecznie eksponuje swoje zwycięstwa. Na świecie mało kto słyszał, mało kto wie o bitwie warszawskiej z sierpnia 1920 roku. W zachodniej Europie mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że to właśnie odradzająca się Polska zatrzymała bolszewicki pochód na zachód. A w Polsce, niestety… można znaleźć wielu takich, którzy o bitwie warszawskiej, o wojnie polsko-bolszewickiej niemalże nic nie wiedzą.  Łuk Triumfalny w samym centrum stołecznego miasta mógłby to zmienić i przerwać krąg niewiedzy. Wielu młodych ludzi, choćby z czystej ciekawości, próbowałoby dowiedzieć się na czyją cześć, dla kogo i dlaczego powstała taka konstrukcja, i to w samym centrum stolicy.

Pamiętajmy, że bitwa Warszawska była zdaniem jednych siedemnastą, a zdaniem innych osiemnastą najważniejszą bitwą w historii całej Europy. Warto pamiętać, iż dla bolszewickiej Moskwy i Włodzimierza Lenina Polska nigdy nie była celem sama w sobie. Bolszewicy chcieli dojść do Berlina - jak zwykł był mawiać Lenin - « po trupie białej Polski ». Jeśli Warszawa nie wytrzymałaby bolszewickiego naporu, jeśli Warszawa zostałaby zgwałcona przez bolszewików, to w kilka tygodni później taki sam los spotkałby nie tylko Berlin, ale bez wątpienia również Paryż i inne stolice państw zachodniej Europy, łącznie z Wielką Brytanią i Londynem.

Polska jednak wytrzymała bolszewicki napór a Warszawa obroniła się przed bolszewickimi hordami. Warszawa obroniła zachodnią Europę przed bolszewikami. Polska obroniła zachodnią Europę przed bolszewizmem!

Jednak należy pamiętać (i trzeba to nieustannie podkreślać), że przeciwko bolszewickiej Moskwie i „Czerwonemu” Polska walczyła sama. Przeciwko bolszewikom w 1920 roku Polska walczyła w osamotnieniu. Ktoś powie: no co też Pan wygaduje, przecież Francja i Wielka Brytania wsparły Polskę finansowo i logistycznie. Czyżby? Owszem, Polska otrzymała « pomoc » z Paryża. Francja przydzieliła Polsce kredyt finansowy w wysokości kwoty, którą Republika Francuska wydawała na jeden dzień prowadzenia działań wojennych podczas wielkiej wojny, czyli I wojny światowej. Francja udzieliła Polsce wsparcia przeciwko bolszewikom - to fakt. Przysłała do polski doradców wojskowych, którzy bardziej przeszkadzali, niż pomagali polskiemu wojsku w działaniach wojennych. Zaś później, kiedy Polska okazała się zwycięska, doradcy ci, wracając do Francji, byli witani jak « bohaterowie »; byli oni witani jako ci, którzy w odczuciu zdecydowanej większości francuskiej opinii publicznej « powstrzymali » bolszewików i uratowali « biednych, niedołężnych i niekompetentnych » Polaków przed utratą niepodległego państwa. Ale przecież wiadomo, że podczas wojny polsko-bolszewickiej francuscy doradcy wojskowi w ogóle nie pomogli Polsce. A owi doradcy najbardziej byli Polsce pomocni wtedy, kiedy nie robili oni nic. Wszak nie raz i nie sto razy doradcy ci przesyłali do Paryża raporty z całkowicie błędną i nietrafioną oceną sytuacji zarówno polskich, jak i bolszewickich działań militarnych. Te raporty zaszkodziły politycznie Polsce, albowiem wówczas Rzeczpospolita zabiegała o oficjalne polityczne poparcie Paryża w wojnie z bolszewikami. Jednak owe poparcie nie nadeszło nigdy. Zaś same władze francuskie, uznając że Polska już jest przegrana i stracona, usiłowali nakłonić polskie władze do przyjęcia bolszewickich warunków pokojowych, warunków dla Polski nie tyle niekorzystnych, co raczej zabójczych!

Wielka Brytania zrobiła dla Polski podczas wojny polsko-bolszewickiej jeszcze mniej niż Francja. Co prawda Wielka Brytania wspierała Polskę w jej zmaganiach przeciwko bolszewikom, jednak było to wsparcie bardziej teoretyczne, niż faktyczne. Angielscy politycy, z wyjątkiem Winstona Churchilla (który wówczas miał ograniczone możliwości wpływania na politykę zagraniczną Zjednoczonego Królestwa), byli polskim władzom nieprzychylni. Warto również wspomnieć, iż kiedy trwała wojna polsko-bolszewicka (po jej zakończeniu zresztą też), Brytyjczycy wspierali dyskretnie Niemców w batalii z Polską o Górny Śląsk.

Dostawy broni (za które Polska zresztą zapłaciła) - to tyle, co dla Polski zrobiła zarówno Wielka Brytania, jak i Francja podczas wojny polsko-bolszewickiej. Należy również nadmienić, iż obietnice, co do dostaw broni do Polski z Wielkiej Brytanii i Francji w tamtym okresie zostały zrealizowane tylko częściowo, ze względu na blokadę Kanału Kilońskiego przez Niemców. Wówczas zabrakło entencie dostatecznej woli i determinacji, aby doprowadzić do zniesienia niemieckiej blokady tego Kanału.

W 1920 roku Polska uratowała całą zachodnią Europę przed inwazją bolszewicką. Taka jest prawda! Przeciwko bolszewickiej Moskwie i „Czerwonemu” Polska walczyła w osamotnieniu, przy wsparciu z powietrza amerykańskich lotników, którzy wspierali Polskę jako ochotnicy, a nie jako oficjalni wysłannicy USA. Taka jest prawda!

Francja upamiętnia swoje militarne i polityczne zwycięstwa oraz czyni wszystko, aby o francuskich zwycięstwach dowiedział się cały świat. Podobnie postępują Brytyjczycy, Amerykanie, no i oczywiście Rosjanie. Dlaczego więc Polacy nie mieliby upamiętnić Łukiem Triumfalnym w centrum Warszawy jednego z największych polskich zwycięstw w całej historii naszego kraju? Zadajmy sobie pytanie, drodzy czytelnicy: czy zwycięska dla Polski i Polaków bitwa warszawska nie była triumfem? Czy bitwa warszawska nie była triumfem cywilizacji nad barbarzyństwem? Czy bitwa warszawska nie była triumfem dnia nad nocą? Jeśli więc uznać, że bitwa warszawska była dla Polski wielowymiarowym triumfem, to czy nie powinno się upamiętnić tej bitwy Łukiem Tryumfalnym w centrum stolicy Rzeczpospolitej?

W 25 lat po upadku komunistycznego reżimu w Polsce rodzima przestrzeń publiczna nadal jest - kolokwialnie mówiąc - nafaszerowana symbolami i pomnikami należącymi do minionej epoki. Polska przestrzeń publiczna nadal pozostaje przepełniona symbolami i pomnikami świadczącymi o sowieckiej dominacji, o dominacji Moskwy nad Polską i Polakami. Względy polityczne sprawiają, że symbole i pomniki sowieckie nadal pozostają w naszej przestrzeni publicznej, zaś jakakolwiek próba usunięcia sowieckich pomników wywołuje w Polsce, najdelikatniej to ujmując, duże poruszenie. To przykre, ale tak jest i osobiście próbuję się z tym pogodzić. Jednak bardzo głęboko wierzę w Polskę i Polaków. Jednak bardzo głęboko wierzę w mądrość i rozsądek moich współobywateli. I dlatego mam nadzieję, że polityczne względy nie przeszkodzą, że polityczne względy nie zablokują powstania Łuku Triumfalnego w Warszawie, Łuku Triumfalnego symbolizującego wielki polski triumf, Łuku Triumfalnego symbolizującego wielkie polskie zwycięstwo; Łuku Triumfalnego symbolizującego wyższość cywilizacji nad barbarzyństwem! 

 

* * *

 

Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:

 

http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/

 

oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:

 

http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html

 

Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.

Szanowni Państwo, nazywam się Zbigniew Stefanik. Ze względu na pojawiające się od pewnego czasu zarzuty pod moim adresem, w pierwszej kolejności pragnę Państwa poinformować, że jestem osobą niewidomą, co znacząco utrudnia mi korzystanie ze wszystkich możliwości, które oferują media internetowe, na których publikuję moje artykuły. Niestety, z powodów technicznych nie mam możliwości odpisania na komentarze, które, Szanowni Czytelnicy, umieszczacie pod moimi notkami. Mimo to, za niezależny od mojej woli brak odpowiedzi, wszystkich Czytelników najmocniej przepraszam! Pragnę jednak podkreślić, że mam możliwość czytania Państwa komentarzy i bez wyjątku zapoznaję się z nimi wszystkimi. Dlatego bardzo proszę o nie zrażanie się moim brakiem technicznych możliwości niezbędnych do odpowiedzi na komentarze i aktywne włączenie się do dyskusji. Zapraszam wszystkich Czytelników do komentowania moich tekstów. Wszystkie Wasze komentarze są dla mnie cenne, te nieprzychylne również. Jednocześnie, drodzy Czytelnicy, informuję Was, że jeśli będziecie chcieli, bym odpowiedział na Wasz komentarz, dotyczący jakiegoś mojego artykułu, to możecie go Państwo przesłać na następujący adres e-mail: solidarnosc.stefanik@laposte.net. Gwarantuję, iż odpowiem na wszystkie Państwa ewentualne uwagi i komentarze - drogą e-mailową. Jednocześnie przepraszam za niedogodności, które wynikają z kwestii niezależnych ode mnie oraz z góry dziękuję za wyrozumiałość. Urodziłem się w Polsce, lecz od ponad dwudziestu pięciu lat mieszkam we Francji. Z wykształcenia jestem politologiem i europeistą, ukończyłem Instytut Studiów Politycznych w Strassburgu oraz College of Europe w podwarszawskim Natolinie. Obecnie jestem publicystą, polsko-francuskim obserwatorem i komentatorem zarówno polskiego, jak i europejskiego życia politycznego. Posiadam polskie i francuskie obywatelstwo. Na co dzień żyję pomiędzy Strassburgiem i Wrocławiem, między Francją i Polską. Aktualnie nie jestem członkiem żadnej partii politycznej w Polsce. Do czasu wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2011 roku, byłem aktywnym uczestnikiem polskiego życia politycznego. Początkowo działałem w krakowskich strukturach PiS. W szeregi tej partii wstąpiłem w maju 2005 roku. Następnie współpracowałem z posłanką Aleksandrą Natalli-Świat, jako jeden z jej asystentów. Po katastrofie smoleńskiej postanowiłem opuścić partię Prawo i Sprawiedliwość. Swoją rezygnację ogłosiłem w sierpniu 2010 roku. Opuszczenie partii - z którą współpracowałem przez ponad pięć lat - było dla mnie niezwykle trudną decyzją. Wpływ na nią miały przede wszystkim dwie kwestie. Po pierwsze, podjąłem tę decyzję ponieważ nie potrafiłem zaakceptować retoryki Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższych współpracowników, która niemal od 10 kwietnia 2010 roku zaczęła przypominać postulaty skrajnej prawicy. Po drugie, nie mogłem się zgodzić na sposób, w jaki liderzy PiS traktowali najwyższych przedstawicieli Najjaśniejszej Rzeczypospolitej; rządzących, którzy zostali przecież wybrani większością głosów w demokratycznych wyborach. Po wystąpieniu z Prawa i Sprawiedliwości zaangażowałem się w budowę partii Polska Jest Najważniejsza. Z ramienia tej partii w 2011 roku zostałem kandydatem do Sejmu RP w okręgu wyborczym nr 3. Jestem zwolennikiem politycznego centrum. Moje poglądy na problemy gospodarcze są bardziej zbliżone do wizji społecznej, niż liberalnej. Jestem zwolennikiem państwa opiekuńczego, jednak na ściśle określonych zasadach. W mojej opinii państwo powinno być opiekuńcze, dopóki nie dławi inicjatywy społecznej i gospodarczej. Uważam bowiem, że to właśnie indywidualna inicjatywa jest główną siłą, która napędza rozwój gospodarczy i społeczny; jest niezbędnym czynnikiem dla utworzenia silnej klasy średniej, jak również dla społeczeństwa obywatelskiego. Jestem zwolennikiem państwa o świeckim charakterze, mimo, iż jestem ochrzczonym i wierzącym katolikiem. Uważam jednakże, że wiara to indywidualna sprawa każdego obywatela. Dlatego państwo nie powinno popierać, ani finansować żadnej wspólnoty religijnej. Jestem zwolennikiem polskiej integracji z Unią Europejską, bowiem uważam, iż dla Polski to bezprecedensowa szansa na udoskonalenie naszego Państwa i na niespotykany dotąd rozwój gospodarczy. Jednakże - w moim przekonaniu – o integracji europejskiej nie można mówić, iż jest dobra lub zła. Rozpatrywanie jej w takich kategoriach jest błędem! Integracja europejska jest po prostu konieczna w zglobalizowanym świecie, gdzie gospodarcza i polityczna konkurencja jest bezwzględna i nie pozostawia żadnego miejsca dla osamotnionych państw, które pozostawałyby poza ponadregionalnymi wspólnotami. Świat się zmienia, należy się więc zmieniać razem z nim! Tylko w zintegrowanej i silnej Unii Europejskiej można budować silną Polskę, gdyż pojedyncze państwa nie mają żadnych szans na sprostanie gospodarczej konkurencji i społeczno-politycznym wymogom świata w dwudziestym pierwszym stuleciu. Stąd konieczność polskiej integracji z Unią Europejską, bez której Polska nie ma żadnych szans na rozwój, żadnych szans na obiecującą przyszłość pod względem znaczenia politycznego w Europie i na świecie. Zapraszam wszystkich do zapoznania się z moimi artykułami, w których pragnę podzielić się z Państwem swoim punktem widzenia na tematy związane z wydarzeniami na polskiej i europejskiej scenie politycznej. Zapraszam także do kulturalnej i merytorycznej dyskusji. Mam świadomość, iż polityka budzi wiele bardzo silnych emocji. Mimo to byłbym wdzięczny za debatę pozbawioną niepotrzebnej agresji i zacietrzewienia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka