zbigniewstefanik zbigniewstefanik
1935
BLOG

Hollande i Sarkozy przegrani. Czy islamiści mogą czuć się bezkarni?

zbigniewstefanik zbigniewstefanik Polityka Obserwuj notkę 14

   Francuskie obywatelstwo nie będzie odbierane tym, którzy dopuścili się aktów terrorystycznych. Urzędujący prezydent Francji François Hollande zrezygnował z reformy konstytucyjnej, która zakładała możliwość systematycznego pozbawiania francuskiego obywatelstwa osobom uznanym za winnych aktów terrorystycznych.

    Po paryskich zamachach z 13 listopada ubiegłego roku, François Hollande zapowiedział, że od tego momentu francuskie państwo przyjmie twardy kurs przeciwko terroryzmowi, zamachowcom i ich zleceniodawcom. Systematyczne odbieranie obywatelstwa francuskiego terrorystom - to miał być symbol twardej postawy Pałacu Elizejskiego w wojnie z islamskim terroryzmem. Pod koniec ubiegłego roku, jak i na początku tego roku zdawało się, iż ta konstytucyjna reforma jest przesądzona, albowiem François Hollande znalazł w tej sprawie sojusznika w osobie byłego prezydenta Francji Nicolasa Sarkoziego. Od momentu ogłoszenia prezydenckiej inicjatywy dotyczącej reformy konstytucyjnej, projekt tej reformy był kilkukrotnie zmieniany.

    Czy odbierać obywatelstwo francuskie tylko tym terrorystom, którzy mają podwójne obywatelstwo, czy też odbierać francuskie obywatelstwo każdemu, kto dopuścił się aktów terrorystycznych, nawet jeśli miałby on stać się bezpaństwowcem? Czy można odebrać obywatelstwo komuś, kto posiada tylko jedne obywatelstwo? Co miałoby stać się z takim bezpaństwowcem? Jaki miałby być jego status prawny? Te pytania stanowiły główną oś debaty wokół proponowanej przez Hollande’a i zaaprobowanej przez Sarkoziego reformy konstytucyjnej.

    Po długim sporze ze swym obozem politycznym, urzędujący prezydent zdecydował się w końcu na projekt reformy konstytucyjnej, zakładający możliwość odbioru obywatelstwa francuskiego wszystkim uznanym za winnych aktów terrorystycznych i to bez względu na to, czy mają oni, czy nie podwójne obywatelstwo. Ten projekt również spotkał się z aprobatą Nicolasa Sarkoziego, obecnie przewodniczącego opozycyjnej partii Republikanie.

    W lutym bieżącego roku izba niższa francuskiego parlamentu przyjęła projekt reformy konstytucyjnej w kształcie proponowanym przez Hollande’a. Jednak senat postąpił inaczej. Wielu senatorów republikańskich nie posłuchało wspierającego François Hollande’a Nicolasa Sarkoziego i przyjęło punkt widzenia partyjnego konkurenta byłego prezydenta - François Fillona. Za namową byłego premiera francuskiego Françoisa Fillona, cześć senatorów postanowiło wprowadzić do projektu reformy konstytucyjnej Hollande’a poprawkę zakładającą, że będzie można odebrać francuskie obywatelstwo tylko tym terrorystom, którzy mają podwójne obywatelstwo. Senat przyjął poprawkę Fillonistów, co doprowadziło do braku wspólnego stanowiska niższej i wyższej izby parlamentu, co do kształtu reformy konstytucyjnej, a po przyjęciu wyżej wymienionej poprawki przez senat, Nicolas Sarkozy swe poparcie dla projektu Hollande’a wycofał, udzielając jednocześnie pełnego poparcia dla senackiej poprawki i tych, którzy byli jej autorami.

    Nie będzie więc reformy francuskiej konstytucji; reformy, która miała umożliwić francuskiemu państwu i jego instytucjom odbieranie terrorystom francuskiego obywatelstwa. Dlaczego projekt ten upadł? Przyczyny są następujące.

    Po pierwsze, zarówno w rządzącym obozie politycznym François Hollande’a, jak i w opozycyjnym obozie politycznym Nicolasa Sarkoziego, trwa obecnie walka o przywództwo i o nominację na kandydata w wyborach prezydenckich, które mają odbyć się za nieco ponad rok. Dobijając politycznego dealu w sprawie reformy konstytucyjnej, François Hollande i Nicolas Sarkozy chcieli potwierdzić swój leadership nad swymi politycznymi obozami. Dodatkowo, jak można się domyślać, zarówno François Hollande, jak i Nicolas Sarkozy chcieli powtórki z poprzednich wyborów prezydenckich: pojedynku Hollande versus Sarkozy. Jednak zdaje się, że ich obozy polityczne chciały czegoś innego, a ich konkurenci zaczęli podejmować polityczne działania (działania za wszelką cenę, ani przez moment nie zważając na ich społeczne koszty) tak, aby nie znaleźć się na politycznym aucie.

    Konkurenci polityczni urzędującego i byłego prezydenta uniemożliwili konstytucyjną reformę po to, aby udaremnić potwierdzenie leadershipu François Hollande’a i Nicolasa Sarkoziego w swych obozach politycznych i na francuskiej scenie politycznej. Oto jedna z głównych przyczyn, która tłumaczy upadek projektu reformy konstytucyjnej François Hollande’a.

    Po drugie, możliwość odbioru obywatelstwa francuskiego islamskim terrorystom; potencjalna możliwość pozbawienia obywatelstwa francuskiego muzułmanów to polityczny projekt niepoprawny… bardzo niepoprawny politycznie. Zarówno politycy Partii Socjalistycznej, jak i politycy ugrupowania Republikanie mieli i nadal mają tego świadomość. Zagłosowanie za projektem reformy konstytucyjnej Hollande’a to, z punktu widzenia politycznego, nad Sekwaną bardzo ryzykowny krok. Czy można liczyć na reelekcję we Francji, kiedy przyjmuje się postawę politycznie niepoprawną? Czy można zagłosować za projektem politycznie niepoprawnym, kiedy co najmniej kilkadziesiąt procent wyborców to muzułmanie? Trudno wyobrazić sobie, aby politycy Partii Socjalistycznej i Republikanów nie mieli tych pytań na uwadze, kiedy to trwała polityczna i społeczna debata o reformie konstytucyjnej François Hollande’a…

    François Hollande zrezygnował z reformy konstytucyjnej umożliwiającej odbieranie francuskiego obywatelstwa terrorystom i czyniąc to, poniósł jednocześnie dwie klęski.

    Po pierwsze, Holland nie udowodnił, że jest prezydentem twardym i zdecydowanym, albowiem jego projekt w równym stopniu, jak w walce z islamskim terroryzmem, miał być instrumentem w batalii z szeroko pojętą antysystemowością we Francji. Urzędujący prezydent chciał przedstawić atrakcyjną polityczną (wyborczą) ofertę dla elektoratu Frontu Narodowego i innych ugrupowań uznawanych we Francji za antysystemowe. „Oni obiecują, a ja działam. O nich świadczą deklaracje, a o mnie konkretne czyny” - taki komunikat chciał przesłać do obywateli Francji urzędujący prezydent, jednak uzyskał on efekt odwrotny. Upadek jego projektu reformy konstytucyjnej, przez większość obywateli Francji i francuskich wyborców, może zostać odczytany jako dowód słabości François Hollande’a, który nie jest w stanie przeforsować swoich politycznych inicjatyw i który już nie posiada politycznego leadershipu w swoim obozie politycznym, skoro wielu polityków Partii Socjalistycznej w debacie o reformie konstytucyjnej otwarcie i publicznie wystąpiło przeciwko niemu.

    Po drugie, François Hollande w wojnie z terroryzmem i islamistami okazał bardzo daleko idącą słabość; słabość, która może zostać odebrana przez islamistów jako zachęta do kolejnych i być może przeprowadzonych na większą niż dotychczas skalę zamachów terrorystycznych. Zdecydowana większość Francuzów oczekiwała od swojego prezydenta, że ten podejmie zdecydowane kroki wymierzone w terrorystów i islamistów; kroki skuteczne i jednoznaczne, świadczące o tym, że głowa państwa potrafi przezwyciężyć zjawisko politycznej poprawności i doraźne, partykularne polityczne interesy. Tak się jednak nie stało. Urzędujący prezydent okazał się bowiem niezdolny do przejścia od deklaracji do czynów; okazał się on niezdolny do odejścia od teoretycznej walki z islamistami i z islamskim terroryzmem.

    Były prezydent Francji Nicolas Sarkozy i obecny przewodniczący partii Republikanie - on również jest przegranym upadku projektu reformy konstytucyjnej François Hollande’a, albowiem jego partia nie dotrzymała politycznego porozumienia, jakie w tej sprawie Sarkozy zawarł z Hollandem. Warto więc postawić pytanie, czy Nicolas Sarkozy nie jest przywódcą swojego obozu politycznego tylko teoretycznie?

    Francja zrobiła potężny krok do tyłu w walce z terroryzmem i islamistami. Możliwość odbierania obywatelstwa francuskiego zapewne nie byłaby jedynym koniecznym krokiem w walce z islamistami. Jednak możliwość pozbawiania obywatelstwa francuskiego tych wszystkich, którzy dopuściliby się na terytorium Francji aktów terroru byłaby dowodem na to, że terrorystów czeka jakaś kara, a państwo podejmuje przeciwko nim konkretne działania i posiada konkretne instrumenty prawne, żeby bronić się przed islamistami i islamskim terroryzmem. Możliwość odbierania obywatelstwa francuskiego islamskim terrorystom stanowiłaby również dowód na to, że zdrowy rozsadek i konieczność obrony kraju przed islamistami mogą zwyciężać z polityczną poprawnością. Możliwość odbierania terrorystom francuskiego obywatelstwa byłaby dowodem na to, że wojna z islamskim terroryzmem nie jest tylko teoretyczna. Niestety, państwo francuskie po raz kolejny okazało słabość, którą islamiści z pewnością wykorzystają propagandowo, a być może również inaczej...

    Doraźne i wyborcze interesy polityczne, jak również poprawność polityczna - taki sygnał wysyłają zarówno Partia Socjalistyczna, jak i Republikanie. Brak zdolności do działania, brak politycznego leadershipu, brak stanowczej i panującej nad sytuacją głowy państwa - taki sygnał wysyła Pałac Elizejski. Islamiści mogą nadal czuć się niemal bezkarni, a Francja, francuskie państwo i francuscy liderzy polityczni dali kolejny dowód swej bezradności oraz braku skuteczności w walce z islamistami, a także z coraz bardziej rozwijającym skrzydła islamskim terroryzmem.

    Islamiści wielokrotnie udowodnili, że są w stanie przejść od deklaracji do czynów. Czy udowodniło to francuskie państwo? Czy udowodniła to francuska klasa polityczna? Czy udowodnił to urzędujący francuski prezydent?

* * *

Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa, znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:

http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/

oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:

http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html

Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.

Szanowni Państwo, nazywam się Zbigniew Stefanik. Ze względu na pojawiające się od pewnego czasu zarzuty pod moim adresem, w pierwszej kolejności pragnę Państwa poinformować, że jestem osobą niewidomą, co znacząco utrudnia mi korzystanie ze wszystkich możliwości, które oferują media internetowe, na których publikuję moje artykuły. Niestety, z powodów technicznych nie mam możliwości odpisania na komentarze, które, Szanowni Czytelnicy, umieszczacie pod moimi notkami. Mimo to, za niezależny od mojej woli brak odpowiedzi, wszystkich Czytelników najmocniej przepraszam! Pragnę jednak podkreślić, że mam możliwość czytania Państwa komentarzy i bez wyjątku zapoznaję się z nimi wszystkimi. Dlatego bardzo proszę o nie zrażanie się moim brakiem technicznych możliwości niezbędnych do odpowiedzi na komentarze i aktywne włączenie się do dyskusji. Zapraszam wszystkich Czytelników do komentowania moich tekstów. Wszystkie Wasze komentarze są dla mnie cenne, te nieprzychylne również. Jednocześnie, drodzy Czytelnicy, informuję Was, że jeśli będziecie chcieli, bym odpowiedział na Wasz komentarz, dotyczący jakiegoś mojego artykułu, to możecie go Państwo przesłać na następujący adres e-mail: solidarnosc.stefanik@laposte.net. Gwarantuję, iż odpowiem na wszystkie Państwa ewentualne uwagi i komentarze - drogą e-mailową. Jednocześnie przepraszam za niedogodności, które wynikają z kwestii niezależnych ode mnie oraz z góry dziękuję za wyrozumiałość. Urodziłem się w Polsce, lecz od ponad dwudziestu pięciu lat mieszkam we Francji. Z wykształcenia jestem politologiem i europeistą, ukończyłem Instytut Studiów Politycznych w Strassburgu oraz College of Europe w podwarszawskim Natolinie. Obecnie jestem publicystą, polsko-francuskim obserwatorem i komentatorem zarówno polskiego, jak i europejskiego życia politycznego. Posiadam polskie i francuskie obywatelstwo. Na co dzień żyję pomiędzy Strassburgiem i Wrocławiem, między Francją i Polską. Aktualnie nie jestem członkiem żadnej partii politycznej w Polsce. Do czasu wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2011 roku, byłem aktywnym uczestnikiem polskiego życia politycznego. Początkowo działałem w krakowskich strukturach PiS. W szeregi tej partii wstąpiłem w maju 2005 roku. Następnie współpracowałem z posłanką Aleksandrą Natalli-Świat, jako jeden z jej asystentów. Po katastrofie smoleńskiej postanowiłem opuścić partię Prawo i Sprawiedliwość. Swoją rezygnację ogłosiłem w sierpniu 2010 roku. Opuszczenie partii - z którą współpracowałem przez ponad pięć lat - było dla mnie niezwykle trudną decyzją. Wpływ na nią miały przede wszystkim dwie kwestie. Po pierwsze, podjąłem tę decyzję ponieważ nie potrafiłem zaakceptować retoryki Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższych współpracowników, która niemal od 10 kwietnia 2010 roku zaczęła przypominać postulaty skrajnej prawicy. Po drugie, nie mogłem się zgodzić na sposób, w jaki liderzy PiS traktowali najwyższych przedstawicieli Najjaśniejszej Rzeczypospolitej; rządzących, którzy zostali przecież wybrani większością głosów w demokratycznych wyborach. Po wystąpieniu z Prawa i Sprawiedliwości zaangażowałem się w budowę partii Polska Jest Najważniejsza. Z ramienia tej partii w 2011 roku zostałem kandydatem do Sejmu RP w okręgu wyborczym nr 3. Jestem zwolennikiem politycznego centrum. Moje poglądy na problemy gospodarcze są bardziej zbliżone do wizji społecznej, niż liberalnej. Jestem zwolennikiem państwa opiekuńczego, jednak na ściśle określonych zasadach. W mojej opinii państwo powinno być opiekuńcze, dopóki nie dławi inicjatywy społecznej i gospodarczej. Uważam bowiem, że to właśnie indywidualna inicjatywa jest główną siłą, która napędza rozwój gospodarczy i społeczny; jest niezbędnym czynnikiem dla utworzenia silnej klasy średniej, jak również dla społeczeństwa obywatelskiego. Jestem zwolennikiem państwa o świeckim charakterze, mimo, iż jestem ochrzczonym i wierzącym katolikiem. Uważam jednakże, że wiara to indywidualna sprawa każdego obywatela. Dlatego państwo nie powinno popierać, ani finansować żadnej wspólnoty religijnej. Jestem zwolennikiem polskiej integracji z Unią Europejską, bowiem uważam, iż dla Polski to bezprecedensowa szansa na udoskonalenie naszego Państwa i na niespotykany dotąd rozwój gospodarczy. Jednakże - w moim przekonaniu – o integracji europejskiej nie można mówić, iż jest dobra lub zła. Rozpatrywanie jej w takich kategoriach jest błędem! Integracja europejska jest po prostu konieczna w zglobalizowanym świecie, gdzie gospodarcza i polityczna konkurencja jest bezwzględna i nie pozostawia żadnego miejsca dla osamotnionych państw, które pozostawałyby poza ponadregionalnymi wspólnotami. Świat się zmienia, należy się więc zmieniać razem z nim! Tylko w zintegrowanej i silnej Unii Europejskiej można budować silną Polskę, gdyż pojedyncze państwa nie mają żadnych szans na sprostanie gospodarczej konkurencji i społeczno-politycznym wymogom świata w dwudziestym pierwszym stuleciu. Stąd konieczność polskiej integracji z Unią Europejską, bez której Polska nie ma żadnych szans na rozwój, żadnych szans na obiecującą przyszłość pod względem znaczenia politycznego w Europie i na świecie. Zapraszam wszystkich do zapoznania się z moimi artykułami, w których pragnę podzielić się z Państwem swoim punktem widzenia na tematy związane z wydarzeniami na polskiej i europejskiej scenie politycznej. Zapraszam także do kulturalnej i merytorycznej dyskusji. Mam świadomość, iż polityka budzi wiele bardzo silnych emocji. Mimo to byłbym wdzięczny za debatę pozbawioną niepotrzebnej agresji i zacietrzewienia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka