zbigniewstefanik zbigniewstefanik
4112
BLOG

Czas decyzji. Co wynika z krótkiej rozmowy Obama-Duda?

zbigniewstefanik zbigniewstefanik Polityka Obserwuj notkę 118

    Dwustronnego spotkania polskiego prezydenta z amerykańską głową państwa nie było.

Andrzej Duda i Barack Obama po prostu porozmawiali ze sobą przez krótką chwilę. Z programu prezydenckiej wizyty w Waszyngtonie wynikało, iż nie dojdzie do spotkania w cztery oczy pomiędzy urzędującym prezydentem RP Andrzejem Dudą i obecnym prezydentem Stanów Zjednoczonych Ameryki Barackiem Obamą. Program wizyty Andrzeja Dudy w Waszyngtonie okazał się zgodny z rzeczywistością. Nie było dwustronnego spotkania Andrzeja Dudy z Barackiem Obamą; dwustronnego spotkania w rozumieniu dyplomatycznego obyczaju i protokołu dyplomatycznego. Andrzej Duda i Barack Obama nie spotkali się w Waszyngtonie sam na sam, na dłuższą rozmowę i w specjalnie wybranym na tę okazję miejscu. Nie było po tym spotkaniu żadnej konferencji prasowej, żadnego podsumowania dokonanego przez obu prezydentów, ani żadnego przedstawienia przez Andrzeja Dudę i Baracka Obamę ustaleń podjętych podczas bilateralnych rozmów.  A więc nie było to ani spotkanie odpowiadające normom sztuki dyplomatycznej, ani spotkanie przeprowadzone zgodnie z podstawowymi zasadami protokołu dyplomatycznego przewidzianego dla bilateralnych spotkań dwóch prezydentów.

    Nie było bilateralnego spotkania Duda-Obama, tylko krótka rozmowa, która odbyła się w drodze na kolację; kolację, w której uczestniczyły wszystkie głowy państw zaproszone do Waszyngtonu na szczyt nuklearny.

    Prezydencki minister Krzysztof Szczerski poinformował, iż rozmowa Duda-Obama odbyła się z inicjatywy amerykańskiego prezydenta. Dlaczego prezydent USA postanowił odbyć z polskim prezydentem krótką rozmowę i to pomimo tego, że do bilateralnego spotkania (o które zabiegała w amerykańskim Białym Domu polska strona) nie doszło? Czy krótką rozmowę w drodze na kolację z amerykańskim prezydentem polski Pałac Prezydencki może uznać za swój sukces? Z całą pewnością nie, wręcz przeciwnie, albowiem można się domyślać, iż decydując się na krótką rozmowę z polskim prezydentem, Barack Obama chciał zaznaczyć, że polski kryzys konstytucyjny budzi zaniepokojenie i niezadowolenie Białego Domu, jego administracji, jak również jego samego. Mówiąc wprost, Barack Obama zapewne zażądał wyjaśnień od Andrzeja Dudy, wyjaśnień dotyczących politycznego, prawnego i konstytucyjnego kryzysu w Polsce.

    Dlatego, jeśli brać za dobrą monetę relację ministra kancelarii Andrzeja Dudy z rozmowy Duda-Obama, prezydent RP poinformował Baracka Obamę, że jego obóz polityczny już podjął kroki, aby konstytucyjny kryzys w Polsce zażegnać, a on sam kroki w tym kierunku zamierza podjąć w najbliższym czasie.

    „Polska pod rządami PiS-u wychodzi z murzyńskości” - tak uważa minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski. A więc czy nie powinien dziwić fakt, iż Andrzej Duda, polski prezydent (pierwsza osoba w polskim państwie i polityk wywodzący się z obozu politycznego tzw. „dobrej zmiany”) tłumaczył się amerykańskiemu prezydentowi z tego, co, mówiąc kolokwialnie, aktualnie dzieje się w Polsce? Nie, gdyż okazało się (Andrzej Duda osobiście się o tym przekonał), że Polska nie jest samotną wyspą, a jej władze, nawet po poddaniu Polski tzw. „dobrej zmianie”, również muszą przestrzegać zasad i standardów panujących w zachodnim świecie i tłumaczyć się za granicą ze swoich poczynań w kraju.

    Jeśli jest to możliwe, że przed wizytą w Waszyngtonie było inaczej, to teraz z pewnością urzędujący prezydent RP bez wątpienia zdaje sobie sprawę z tego, że zarówno Stany Zjednoczone, jak i szeroko pojęty świat zachodni z niepokojem śledzi rozwój konstytucyjnego kryzysu w Polsce. Andrzej Duda zapewne zdaje sobie sprawę, jak ważny w amerykańskiej myśli politycznej jest trybunał konstytucyjny i jego rola w prawidłowym funkcjonowaniu demokratycznego państwa prawa. Z pewnością prezydent RP rozumie, że w kwestii polskiego kryzysu konstytucyjnego, Stany Zjednoczone nie zamierzają przymykać oczu na poczynania obozu politycznego Jarosława Kaczyńskiego, a amerykański prezydent i jego administracja wobec obozu politycznego tzw. „dobrej zmiany”, wobec jego działań i jego politycznych graczy, zaczynają już tracić cierpliwość.

    Kpinom stop, żarty się skończyły. Taryfy ulgowej dłużej nie będzie. Kryzys wokół Trybunału Konstytucyjnego ma zostać jak najszybciej zażegnany, a w Polsce ma być przywrócone demokratyczne państwo prawa z niezawisłym Trybunałem Konstytucyjnym (jako jego gwarant i bezpiecznik) - taki komunikat popłynął z Waszyngtonu do Warszawy, z amerykańskiego Białego Domu do polskiego Pałacu Prezydenckiego.

    Krótka, błyskawiczna rozmowa, mająca najpewniej charakter reprymendy, którą skierował amerykański prezydent do polskiej głowy państwa. Szybka rozmowa, a nie bilateralne spotkanie z prezydentem RP. Tak można zinterpretować spotkanie Baracka Obamy z Andrzejem Dudą w Waszyngtonie, podczas pokonywania przez zaproszonych gości drogi na kolację.

    Warto również zastanowić się, dlaczego Kancelaria Prezydenta Andrzeja Dudy nie opublikowała żadnych zdjęć z rozmowy polskiego i amerykańskiego prezydenta od razu po spotkaniu. Być może stało się tak dlatego, ponieważ współpracownicy polskiego prezydenta, albo wręcz sam prezydent doszli do wniosku, że nie ma się czym chwalić…

    Co się działo wtenczas w Polsce? Kiedy Andrzej Duda przebywał z wizytą w Stanach Zjednoczonych, odbyła się pierwsza rozmowa przywódców ugrupowań politycznych (tych, którzy mają swą reprezentację w Sejmie, jak i tych, które pozostają poza parlamentem); rozmowa w sprawie znalezienia wyjścia z polskiego kryzysu konstytucyjnego. Należy dodać, iż spotkanie polskich liderów partyjnych odbyło się  na polecenie Jarosława Kaczyńskiego i zostało ono zorganizowane przez obecnego marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. Co więcej, politycy z pierwszego szeregu Prawa i Sprawiedliwości zapowiedzieli, że dołożą wszelkich starań, aby Sejm zaczął pracować nad nową ustawą poświęconą Trybunałowi Konstytucyjnemu. Ustawa ta ma być krokiem do politycznego kompromisu na drodze do zakończenia konfliktu wokół tego organu władzy sądowniczej. Prezes PiS-u deklaruje, że w sprawie Trybunału Konstytucyjnego możliwy jest kompromis, a obóz polityczny tzw. „dobrej zmiany” (a przynajmniej w tym momencie wiele na to wskazuje) podejmuje dialog z opozycją i idzie w zaparte, jakby trochę mniej… Dlaczego?

    Prawo i Sprawiedliwość zostało przyparte do muru przez Stany Zjednoczone i amerykańskiego prezydenta, który (powtórzę raz jeszcze) zażądał - jak wszystko na to wskazuje - wyjaśnień od Andrzeja Dudy w kwestii prawnego i konstytucyjnego kryzysu w Polsce. Obóz polityczny Jarosława Kaczyńskiego został przyparty do muru przez amerykańskiego prezydenta, który wobec Polski i obecnie nią rządzących zdaje się mieć coraz mniej wyrozumiałości i cierpliwości.

    Obóz polityczny tzw. „dobrej zmiany” i jego politycy (w tym jego przywódca) znaleźli się w sytuacji, w której mają tylko dwa wyjścia.

    1. Pierwsze - obecnie rządzący Polską zaprzestaną paraliżowania działań Trybunału Konstytucyjnego, a sam konflikt, którego przedmiotem jest ten organ władzy sądowniczej zostanie rozwiązany zgodnie ze standardami liberalnej demokracji i zasadami demokratycznego państwa prawa. Wtedy Polska pozostanie wiarygodnym partnerem dla Stanów Zjednoczonych i promowanym przez Amerykanów modelem (dla innych państw reformujących się politycznie i gospodarczo teraz oraz w przyszłości) pozytywnej, pokojowej i niemal bezkrwawej transformacji.  Wówczas nasz kraj pozostanie politycznie i gospodarczo, wręcz kulturowo i cywilizacyjnie w zachodnim świecie.

    2. Drugie - na polecenie Jarosława Kaczyńskiego urzędujący prezydent RP, urzędująca polska premier, wraz z parlamentarną większością podległą politycznemu projektowi tzw. „dobrej zmiany” nadal będą wprowadzali w Polsce rozwiązania i zasady niekompatybilne z normami demokratycznego państwa prawa, kierując się myślą, że większość może wszystko i nie musi, wręcz nie powinna pytać kogokolwiek o zdanie czy zgodę. Wtedy Polska będzie w zawrotnym tempie oddalała się od zachodniego świata, który po pewnym czasie po prostu zepchnie Polskę na swoje peryferia.

    Stany Zjednoczone, instytucje europejskie i instytucje Unii Europejskiej (czyli szeroko pojęty zachodni świat) oczekują od polskich władz, od obecnie rządzących Polską, od urzędującego prezydenta RP, od urzędującej premier, od parlamentarnej większości i od polskiego plenipotenta, że ci nie będą dłużej łamali zasad stanowiących prawny fundament  w krajach, gdzie panuje ustrój demokratyczny. Jednak trzeba mieć świadomość tego, że przywódcy zachodniego świata, jak i instytucje, które zachodni świat reprezentują, zaczynają się niecierpliwić. Zaczyna się niecierpliwić amerykański prezydent. Zaczynają się niecierpliwić Komisja Europejska i europarlament. Rada Europy również powoli zaczyna tracić cierpliwość wobec obecnie Polską rządzących i tzw. „dobrej zmianie”. Albowiem świat zachodni z coraz większą uwagą przygląda się temu, co się w Polsce dzieje i z pewnością obóz polityczny Jarosława Kaczyńskiego nie może liczyć na akceptację, pobłażliwość czy przymykanie oczu przez Zachód, kiedy to w Polsce demokratyczne państwo prawa coraz bardziej istnieje tylko teoretycznie.

    Zachód albo wschód. Unia Europejska albo Unia Euroazjatycka Wladimira Putina. Przyparte do muru Prawo i Sprawiedliwość, przyparci do muru obecnie rządzący naszym krajem muszą wybierać. Cierpliwość Zachodu już się kończy, nadszedł więc dla PiS-u czas decyzji.

* * *

Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa, znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:

http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/

oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:

http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html

Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.

Szanowni Państwo, nazywam się Zbigniew Stefanik. Ze względu na pojawiające się od pewnego czasu zarzuty pod moim adresem, w pierwszej kolejności pragnę Państwa poinformować, że jestem osobą niewidomą, co znacząco utrudnia mi korzystanie ze wszystkich możliwości, które oferują media internetowe, na których publikuję moje artykuły. Niestety, z powodów technicznych nie mam możliwości odpisania na komentarze, które, Szanowni Czytelnicy, umieszczacie pod moimi notkami. Mimo to, za niezależny od mojej woli brak odpowiedzi, wszystkich Czytelników najmocniej przepraszam! Pragnę jednak podkreślić, że mam możliwość czytania Państwa komentarzy i bez wyjątku zapoznaję się z nimi wszystkimi. Dlatego bardzo proszę o nie zrażanie się moim brakiem technicznych możliwości niezbędnych do odpowiedzi na komentarze i aktywne włączenie się do dyskusji. Zapraszam wszystkich Czytelników do komentowania moich tekstów. Wszystkie Wasze komentarze są dla mnie cenne, te nieprzychylne również. Jednocześnie, drodzy Czytelnicy, informuję Was, że jeśli będziecie chcieli, bym odpowiedział na Wasz komentarz, dotyczący jakiegoś mojego artykułu, to możecie go Państwo przesłać na następujący adres e-mail: solidarnosc.stefanik@laposte.net. Gwarantuję, iż odpowiem na wszystkie Państwa ewentualne uwagi i komentarze - drogą e-mailową. Jednocześnie przepraszam za niedogodności, które wynikają z kwestii niezależnych ode mnie oraz z góry dziękuję za wyrozumiałość. Urodziłem się w Polsce, lecz od ponad dwudziestu pięciu lat mieszkam we Francji. Z wykształcenia jestem politologiem i europeistą, ukończyłem Instytut Studiów Politycznych w Strassburgu oraz College of Europe w podwarszawskim Natolinie. Obecnie jestem publicystą, polsko-francuskim obserwatorem i komentatorem zarówno polskiego, jak i europejskiego życia politycznego. Posiadam polskie i francuskie obywatelstwo. Na co dzień żyję pomiędzy Strassburgiem i Wrocławiem, między Francją i Polską. Aktualnie nie jestem członkiem żadnej partii politycznej w Polsce. Do czasu wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2011 roku, byłem aktywnym uczestnikiem polskiego życia politycznego. Początkowo działałem w krakowskich strukturach PiS. W szeregi tej partii wstąpiłem w maju 2005 roku. Następnie współpracowałem z posłanką Aleksandrą Natalli-Świat, jako jeden z jej asystentów. Po katastrofie smoleńskiej postanowiłem opuścić partię Prawo i Sprawiedliwość. Swoją rezygnację ogłosiłem w sierpniu 2010 roku. Opuszczenie partii - z którą współpracowałem przez ponad pięć lat - było dla mnie niezwykle trudną decyzją. Wpływ na nią miały przede wszystkim dwie kwestie. Po pierwsze, podjąłem tę decyzję ponieważ nie potrafiłem zaakceptować retoryki Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższych współpracowników, która niemal od 10 kwietnia 2010 roku zaczęła przypominać postulaty skrajnej prawicy. Po drugie, nie mogłem się zgodzić na sposób, w jaki liderzy PiS traktowali najwyższych przedstawicieli Najjaśniejszej Rzeczypospolitej; rządzących, którzy zostali przecież wybrani większością głosów w demokratycznych wyborach. Po wystąpieniu z Prawa i Sprawiedliwości zaangażowałem się w budowę partii Polska Jest Najważniejsza. Z ramienia tej partii w 2011 roku zostałem kandydatem do Sejmu RP w okręgu wyborczym nr 3. Jestem zwolennikiem politycznego centrum. Moje poglądy na problemy gospodarcze są bardziej zbliżone do wizji społecznej, niż liberalnej. Jestem zwolennikiem państwa opiekuńczego, jednak na ściśle określonych zasadach. W mojej opinii państwo powinno być opiekuńcze, dopóki nie dławi inicjatywy społecznej i gospodarczej. Uważam bowiem, że to właśnie indywidualna inicjatywa jest główną siłą, która napędza rozwój gospodarczy i społeczny; jest niezbędnym czynnikiem dla utworzenia silnej klasy średniej, jak również dla społeczeństwa obywatelskiego. Jestem zwolennikiem państwa o świeckim charakterze, mimo, iż jestem ochrzczonym i wierzącym katolikiem. Uważam jednakże, że wiara to indywidualna sprawa każdego obywatela. Dlatego państwo nie powinno popierać, ani finansować żadnej wspólnoty religijnej. Jestem zwolennikiem polskiej integracji z Unią Europejską, bowiem uważam, iż dla Polski to bezprecedensowa szansa na udoskonalenie naszego Państwa i na niespotykany dotąd rozwój gospodarczy. Jednakże - w moim przekonaniu – o integracji europejskiej nie można mówić, iż jest dobra lub zła. Rozpatrywanie jej w takich kategoriach jest błędem! Integracja europejska jest po prostu konieczna w zglobalizowanym świecie, gdzie gospodarcza i polityczna konkurencja jest bezwzględna i nie pozostawia żadnego miejsca dla osamotnionych państw, które pozostawałyby poza ponadregionalnymi wspólnotami. Świat się zmienia, należy się więc zmieniać razem z nim! Tylko w zintegrowanej i silnej Unii Europejskiej można budować silną Polskę, gdyż pojedyncze państwa nie mają żadnych szans na sprostanie gospodarczej konkurencji i społeczno-politycznym wymogom świata w dwudziestym pierwszym stuleciu. Stąd konieczność polskiej integracji z Unią Europejską, bez której Polska nie ma żadnych szans na rozwój, żadnych szans na obiecującą przyszłość pod względem znaczenia politycznego w Europie i na świecie. Zapraszam wszystkich do zapoznania się z moimi artykułami, w których pragnę podzielić się z Państwem swoim punktem widzenia na tematy związane z wydarzeniami na polskiej i europejskiej scenie politycznej. Zapraszam także do kulturalnej i merytorycznej dyskusji. Mam świadomość, iż polityka budzi wiele bardzo silnych emocji. Mimo to byłbym wdzięczny za debatę pozbawioną niepotrzebnej agresji i zacietrzewienia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka