Dwustronnego spotkania polskiego prezydenta z amerykańską głową państwa nie było.
Andrzej Duda i Barack Obama po prostu porozmawiali ze sobą przez krótką chwilę. Z programu prezydenckiej wizyty w Waszyngtonie wynikało, iż nie dojdzie do spotkania w cztery oczy pomiędzy urzędującym prezydentem RP Andrzejem Dudą i obecnym prezydentem Stanów Zjednoczonych Ameryki Barackiem Obamą. Program wizyty Andrzeja Dudy w Waszyngtonie okazał się zgodny z rzeczywistością. Nie było dwustronnego spotkania Andrzeja Dudy z Barackiem Obamą; dwustronnego spotkania w rozumieniu dyplomatycznego obyczaju i protokołu dyplomatycznego. Andrzej Duda i Barack Obama nie spotkali się w Waszyngtonie sam na sam, na dłuższą rozmowę i w specjalnie wybranym na tę okazję miejscu. Nie było po tym spotkaniu żadnej konferencji prasowej, żadnego podsumowania dokonanego przez obu prezydentów, ani żadnego przedstawienia przez Andrzeja Dudę i Baracka Obamę ustaleń podjętych podczas bilateralnych rozmów. A więc nie było to ani spotkanie odpowiadające normom sztuki dyplomatycznej, ani spotkanie przeprowadzone zgodnie z podstawowymi zasadami protokołu dyplomatycznego przewidzianego dla bilateralnych spotkań dwóch prezydentów.
Nie było bilateralnego spotkania Duda-Obama, tylko krótka rozmowa, która odbyła się w drodze na kolację; kolację, w której uczestniczyły wszystkie głowy państw zaproszone do Waszyngtonu na szczyt nuklearny.
Prezydencki minister Krzysztof Szczerski poinformował, iż rozmowa Duda-Obama odbyła się z inicjatywy amerykańskiego prezydenta. Dlaczego prezydent USA postanowił odbyć z polskim prezydentem krótką rozmowę i to pomimo tego, że do bilateralnego spotkania (o które zabiegała w amerykańskim Białym Domu polska strona) nie doszło? Czy krótką rozmowę w drodze na kolację z amerykańskim prezydentem polski Pałac Prezydencki może uznać za swój sukces? Z całą pewnością nie, wręcz przeciwnie, albowiem można się domyślać, iż decydując się na krótką rozmowę z polskim prezydentem, Barack Obama chciał zaznaczyć, że polski kryzys konstytucyjny budzi zaniepokojenie i niezadowolenie Białego Domu, jego administracji, jak również jego samego. Mówiąc wprost, Barack Obama zapewne zażądał wyjaśnień od Andrzeja Dudy, wyjaśnień dotyczących politycznego, prawnego i konstytucyjnego kryzysu w Polsce.
Dlatego, jeśli brać za dobrą monetę relację ministra kancelarii Andrzeja Dudy z rozmowy Duda-Obama, prezydent RP poinformował Baracka Obamę, że jego obóz polityczny już podjął kroki, aby konstytucyjny kryzys w Polsce zażegnać, a on sam kroki w tym kierunku zamierza podjąć w najbliższym czasie.
„Polska pod rządami PiS-u wychodzi z murzyńskości” - tak uważa minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski. A więc czy nie powinien dziwić fakt, iż Andrzej Duda, polski prezydent (pierwsza osoba w polskim państwie i polityk wywodzący się z obozu politycznego tzw. „dobrej zmiany”) tłumaczył się amerykańskiemu prezydentowi z tego, co, mówiąc kolokwialnie, aktualnie dzieje się w Polsce? Nie, gdyż okazało się (Andrzej Duda osobiście się o tym przekonał), że Polska nie jest samotną wyspą, a jej władze, nawet po poddaniu Polski tzw. „dobrej zmianie”, również muszą przestrzegać zasad i standardów panujących w zachodnim świecie i tłumaczyć się za granicą ze swoich poczynań w kraju.
Jeśli jest to możliwe, że przed wizytą w Waszyngtonie było inaczej, to teraz z pewnością urzędujący prezydent RP bez wątpienia zdaje sobie sprawę z tego, że zarówno Stany Zjednoczone, jak i szeroko pojęty świat zachodni z niepokojem śledzi rozwój konstytucyjnego kryzysu w Polsce. Andrzej Duda zapewne zdaje sobie sprawę, jak ważny w amerykańskiej myśli politycznej jest trybunał konstytucyjny i jego rola w prawidłowym funkcjonowaniu demokratycznego państwa prawa. Z pewnością prezydent RP rozumie, że w kwestii polskiego kryzysu konstytucyjnego, Stany Zjednoczone nie zamierzają przymykać oczu na poczynania obozu politycznego Jarosława Kaczyńskiego, a amerykański prezydent i jego administracja wobec obozu politycznego tzw. „dobrej zmiany”, wobec jego działań i jego politycznych graczy, zaczynają już tracić cierpliwość.
Kpinom stop, żarty się skończyły. Taryfy ulgowej dłużej nie będzie. Kryzys wokół Trybunału Konstytucyjnego ma zostać jak najszybciej zażegnany, a w Polsce ma być przywrócone demokratyczne państwo prawa z niezawisłym Trybunałem Konstytucyjnym (jako jego gwarant i bezpiecznik) - taki komunikat popłynął z Waszyngtonu do Warszawy, z amerykańskiego Białego Domu do polskiego Pałacu Prezydenckiego.
Krótka, błyskawiczna rozmowa, mająca najpewniej charakter reprymendy, którą skierował amerykański prezydent do polskiej głowy państwa. Szybka rozmowa, a nie bilateralne spotkanie z prezydentem RP. Tak można zinterpretować spotkanie Baracka Obamy z Andrzejem Dudą w Waszyngtonie, podczas pokonywania przez zaproszonych gości drogi na kolację.
Warto również zastanowić się, dlaczego Kancelaria Prezydenta Andrzeja Dudy nie opublikowała żadnych zdjęć z rozmowy polskiego i amerykańskiego prezydenta od razu po spotkaniu. Być może stało się tak dlatego, ponieważ współpracownicy polskiego prezydenta, albo wręcz sam prezydent doszli do wniosku, że nie ma się czym chwalić…
Co się działo wtenczas w Polsce? Kiedy Andrzej Duda przebywał z wizytą w Stanach Zjednoczonych, odbyła się pierwsza rozmowa przywódców ugrupowań politycznych (tych, którzy mają swą reprezentację w Sejmie, jak i tych, które pozostają poza parlamentem); rozmowa w sprawie znalezienia wyjścia z polskiego kryzysu konstytucyjnego. Należy dodać, iż spotkanie polskich liderów partyjnych odbyło się na polecenie Jarosława Kaczyńskiego i zostało ono zorganizowane przez obecnego marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. Co więcej, politycy z pierwszego szeregu Prawa i Sprawiedliwości zapowiedzieli, że dołożą wszelkich starań, aby Sejm zaczął pracować nad nową ustawą poświęconą Trybunałowi Konstytucyjnemu. Ustawa ta ma być krokiem do politycznego kompromisu na drodze do zakończenia konfliktu wokół tego organu władzy sądowniczej. Prezes PiS-u deklaruje, że w sprawie Trybunału Konstytucyjnego możliwy jest kompromis, a obóz polityczny tzw. „dobrej zmiany” (a przynajmniej w tym momencie wiele na to wskazuje) podejmuje dialog z opozycją i idzie w zaparte, jakby trochę mniej… Dlaczego?
Prawo i Sprawiedliwość zostało przyparte do muru przez Stany Zjednoczone i amerykańskiego prezydenta, który (powtórzę raz jeszcze) zażądał - jak wszystko na to wskazuje - wyjaśnień od Andrzeja Dudy w kwestii prawnego i konstytucyjnego kryzysu w Polsce. Obóz polityczny Jarosława Kaczyńskiego został przyparty do muru przez amerykańskiego prezydenta, który wobec Polski i obecnie nią rządzących zdaje się mieć coraz mniej wyrozumiałości i cierpliwości.
Obóz polityczny tzw. „dobrej zmiany” i jego politycy (w tym jego przywódca) znaleźli się w sytuacji, w której mają tylko dwa wyjścia.
1. Pierwsze - obecnie rządzący Polską zaprzestaną paraliżowania działań Trybunału Konstytucyjnego, a sam konflikt, którego przedmiotem jest ten organ władzy sądowniczej zostanie rozwiązany zgodnie ze standardami liberalnej demokracji i zasadami demokratycznego państwa prawa. Wtedy Polska pozostanie wiarygodnym partnerem dla Stanów Zjednoczonych i promowanym przez Amerykanów modelem (dla innych państw reformujących się politycznie i gospodarczo teraz oraz w przyszłości) pozytywnej, pokojowej i niemal bezkrwawej transformacji. Wówczas nasz kraj pozostanie politycznie i gospodarczo, wręcz kulturowo i cywilizacyjnie w zachodnim świecie.
2. Drugie - na polecenie Jarosława Kaczyńskiego urzędujący prezydent RP, urzędująca polska premier, wraz z parlamentarną większością podległą politycznemu projektowi tzw. „dobrej zmiany” nadal będą wprowadzali w Polsce rozwiązania i zasady niekompatybilne z normami demokratycznego państwa prawa, kierując się myślą, że większość może wszystko i nie musi, wręcz nie powinna pytać kogokolwiek o zdanie czy zgodę. Wtedy Polska będzie w zawrotnym tempie oddalała się od zachodniego świata, który po pewnym czasie po prostu zepchnie Polskę na swoje peryferia.
Stany Zjednoczone, instytucje europejskie i instytucje Unii Europejskiej (czyli szeroko pojęty zachodni świat) oczekują od polskich władz, od obecnie rządzących Polską, od urzędującego prezydenta RP, od urzędującej premier, od parlamentarnej większości i od polskiego plenipotenta, że ci nie będą dłużej łamali zasad stanowiących prawny fundament w krajach, gdzie panuje ustrój demokratyczny. Jednak trzeba mieć świadomość tego, że przywódcy zachodniego świata, jak i instytucje, które zachodni świat reprezentują, zaczynają się niecierpliwić. Zaczyna się niecierpliwić amerykański prezydent. Zaczynają się niecierpliwić Komisja Europejska i europarlament. Rada Europy również powoli zaczyna tracić cierpliwość wobec obecnie Polską rządzących i tzw. „dobrej zmianie”. Albowiem świat zachodni z coraz większą uwagą przygląda się temu, co się w Polsce dzieje i z pewnością obóz polityczny Jarosława Kaczyńskiego nie może liczyć na akceptację, pobłażliwość czy przymykanie oczu przez Zachód, kiedy to w Polsce demokratyczne państwo prawa coraz bardziej istnieje tylko teoretycznie.
Zachód albo wschód. Unia Europejska albo Unia Euroazjatycka Wladimira Putina. Przyparte do muru Prawo i Sprawiedliwość, przyparci do muru obecnie rządzący naszym krajem muszą wybierać. Cierpliwość Zachodu już się kończy, nadszedł więc dla PiS-u czas decyzji.
* * *
Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa, znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:
http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/
oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:
http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html
Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.