zbigniewstefanik zbigniewstefanik
2063
BLOG

Pomagają czy szkodzą? O politycznej metodzie przedstawicieli Unii Europejskiej

zbigniewstefanik zbigniewstefanik Polityka Obserwuj notkę 60

    Zdaje się, że zainteresowanie instytucji Unii Europejskiej i jej przedstawicieli polskim kryzysem konstytucyjnym nie maleje. A wręcz przeciwnie, można zaryzykować stwierdzenie, iż zainteresowanie to rośnie w zawrotnym tempie.

    Podczas wizyty w Polsce wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Frans Timmermans mówił o potrzebie znalezienia kompromisu w sprawie Trybunału Konstytucyjnego; jednakże, zdaniem Timmermansa, warunkiem wszelkich porozumień w tej sprawie powinno być opublikowanie wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 9 marca bieżącego roku; wyroku dotyczącego nowelizacji Ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, czyli tzw. ustawy naprawczej autorstwa Prawa i Sprawiedliwości. Frans Timmermans poinformował jednocześnie, iż zamierza on wkrótce raz jeszcze przyjechać do Polski z kolejną wizytą.

    W tym samym czasie pojawiła się informacja, iż Parlament Europejski ma przyjąć w ciągu kilku dni (być może jednego tygodnia) rezolucję poświęconą obecnej sytuacji politycznej w Polsce i kryzysowi konstytucyjnemu w naszym kraju.

    Polska nadal jest poddana procedurze kontrolnej Komisji Europejskiej, która sprawdza poziom praworządności w naszym kraju.

    Zachodnioeuropejskie massmedia nie szczędzą krytyki obecnie rządzącym Polską. Zaś w przekazie niemieckich, czy francuskich mediów nierzadko pojawiają się sugestie (wyrażane co prawda mniej lub bardziej expressis verbis), jakoby w Polsce demokracja była zagrożona poczynaniami obecnej władzy; poczynaniami przypominającymi - zdaniem niektórych zachodnioeuropejskich dziennikarzy i publicystów -  kroki podejmowane przez rządzących we Włoszech w latach 20. ubiegłego wieku i przez rządzących w Niemczech w latach 30. minionego stulecia.

    Od dłuższego czasu obecnie urzędujący przewodniczący europarlamentu nie szczędzi Polsce i jej obecnym władzom krytyki. Trudno nie zauważyć, że w  swych wypowiedziach i oskarżeniach pod adresem obecnie rządzących w Polsce, Martin Schulz posuwa się daleko; pytanie, czy wręcz nie za daleko…

    Instytucje Unii Europejskiej bardzo uważnie śledzą rozwój sytuacji wokół Trybunału Konstytucyjnego w Polsce, jak również polityczny i konstytucyjny kryzys w naszym kraju. I trudno się temu dziwić, wszak obecny kryzys konstytucyjny w Rzeczpospolitej uprawnia do zastanawiania się nad zdolnością polskiego państwa do sprawnego funkcjonowania jako rzeczywistego, a nie teoretycznego państwa prawa. Jednak warto rozważyć, czy uwaga, którą poświęcają polskiemu kryzysowi konstytucyjnemu przedstawiciele Unii Europejskiej jest współmierna do rozmiarów obecnych turbulencji prawnych i politycznych, przez które przechodzi nasz kraj. Warto postawić pytanie: czy w sprawie polskiego kryzysu konstytucyjnego instytucje Unii Europejskiej nie wykazują się nadgorliwością?

    Troska przedstawicieli instytucji Unii Europejskiej, jaką wykazują oni wobec kryzysu konstytucyjnego w Polsce, zdaje się być nadmierna i można nawet zastanawiać się, czy przedstawiciele Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego, w politycznym sporze o Trybunał, który rozgrywa się aktualnie w Polsce, mówiąc kolokwialnie, nie dolewają oliwy do ognia?

    Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej podczas swej wizyty w Polsce apelował o kompromis w sprawie Trybunału konstytucyjnego. Jednak można odnieść wrażenie, że apelując o kompromis, Frans Timmermans z góry ściśle określił ramy tego kompromisu i tak naprawdę zablokował możliwość jego powstania. Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 9 marca bieżącego roku powinien być opublikowany - to właśnie Timmermans dał do zrozumienia w sposób aż nadto wyraźny. Jednak jeśli wziąć pod uwagę, iż publikacja tego wyroku, czy raczej jej brak stanowi jeden z głównych elementów tego sporu, można postawić pytanie, czy apelując o publikację orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z 9 marca 2016 roku unijny przedstawiciel nie opowiedział się po jednej ze stron konfliktu o ten organ władzy sądowniczej?

    Kompromis w sprawie Trybunału - koniecznie, ale kompromis w ramach określonych przez opozycję polityczną wobec obecnie rządzących Polską; opozycję, której postulaty wspiera Komisja Europejska. Tak właśnie można odczytać wypowiedzi przebywającego niedawno z wizytą w Polsce Fransa Timmermansa. Udzielając wsparcia politycznej opozycji wobec obozu politycznego obecnie rządzącego Polską, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej doprowadził do zachwiania równowagi sił w politycznym dialogu poświęconym rozwiązaniu konstytucyjnego kryzysu w Rzeczpospolitej. To polityczna opozycja ma nasze wsparcie, a rządzący muszą się z tym pogodzić, dostosować i wręcz sprostać naszym oczekiwaniom wobec polskich władz. Konflikt o Trybunał Konstytucyjny ma zostać rozwiązany, ale w taki sposób, w jaki oczekuje tego Komisja Europejska. Za jakiś czas wrócę do Polski i sprawdzę, jak mają się sprawy wokół Trybunału... Przesyłając taki komunikat (co prawda nie wypowiedziany wprost, ale za to aż nadto wyraźnie czytelny), wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej odebrał Komisji Europejskiej (jednej z najważniejszych instytucji unijnych) status bezstronnego obserwatora i możliwość prowadzenia ewentualnych mediacji w sprawie polskiego Trybunału Konstytucyjnego. Warto zadać pytanie, czy Frans Timmermans nie stał się tak naprawdę stroną w sporze, który powinien pozostać sporem polsko-polskim?

    Instytucje Unii Europejskiej oraz ich przedstawiciele sprawiają wrażenie, jakby winą za konstytucyjny kryzys w Polsce obarczały wyłącznie obecnie rządzących naszym krajem. Zdaje się jednak, iż przedstawiciele UE nie dostrzegają (albo dostrzec nie chcą), że winnych konstytucyjnego kryzysu w Rzeczpospolitej jest więcej. Urzędujący prezydent Andrzej Duda nie wykonał wyroku Trybunału Konstytucyjnego i nie zaprzysiągł trzech sędziów wybranych przez Sejm poprzedniej kadencji i ówczesną koalicję rządzącą PO-PSL - to fakt. Kancelaria Prezes Rady Ministrów Beaty Szydło i podległe jej Rządowe Centrum Legislacji nie doprowadzili do wydrukowania wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 9 marca - to fakt. Jednak warto pamiętać, że spór o Trybunał rozpoczął się wtedy, kiedy ówczesna koalicja rządząca postanowiła znowelizować ustawę o Trybunale Konstytucyjnym, a w tych zmianach postanowił wziąć udział urzędujący wówczas i obecnie przewodniczący Trybunału Andrzej Rzepliński. Warto również dodać, iż w tym czasie (z merytorycznego punktu widzenia) nie stało się nic, co uzasadniałoby nowelizację Ustawy o Trybunale Konstytucyjnym z 1 sierpnia 1997 roku. Zdezorientowana przez wyborczą klęskę Bronisława Komorowskiego ówczesna rządząca w Polsce koalicja PO-PSL doprowadziła (przy wsparciu profesora Andrzeja Rzeplińskiego) do nowelizacji Ustawy o Trybunale Konstytucyjnym i uczyniła to wyłącznie z powodów politycznych, bo merytorycznych przesłanek, które uzasadniałyby tę nowelizację znaleźć nie sposób... Obecny przewodniczący Trybunału Konstytucyjnego również w sporze o ten organ władzy sądowniczej nie jest bez winy i można zadać sobie pytanie, czy udzielane zagranicznej prasie wywiady, jak i... inne wypowiedzi profesora Rzeplińskiego nie stawiają go bardziej w roli polityka, niż w roli bezstronnego prawnika, bezstronnego sędziego, bezstronnego przewodniczącego Trybunału Konstytucyjnego...

    Do kryzysu konstytucyjnego w Polsce nie doprowadzili wyłącznie obecni rządzący naszym krajem, ale również przyczynili się do niego ich poprzednicy - oto prawda, której nie słyszą, czy też usłyszeć nie chcą, instytucje Unii Europejskiej, jak również ich przedstawiciele.

    Brutalne i wielokrotne wypowiedzi o polskim państwie i jego władzach stały się charakterystyczną cechą przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Martina Schulza. Poszukiwanie konsensusu i politycznego kompromisu ponad podziałami - oto rola, z której powinien wywiązać się każdy przewodniczący europarlamentu. Jednak Martin Schulz najwyraźniej swą funkcję rozumie nieco inaczej i zamiast poszukiwać konsensusu, otwarcie i publicznie zajmuje stanowisko w polskim kryzysie konstytucyjnym, opowiadając się jednoznacznie po jednej ze stron polskiego konfliktu o Trybunał Konstytucyjny. Jak więc liczyć w tej sytuacji na bezstronną i obiektywną debatę w europarlamencie, skoro jego przewodniczący (jak wszystko na to wskazuje) najdelikatniej to ujmując... bezstronnością i konsensusem zainteresowany nie jest?

    Od niemal pięciu miesięcy obowiązuje we Francji stan wyjątkowy; stan wyjątkowy, który niesie za sobą coraz więcej niepożądanych i niepokojących skutków w zakresie swobód i praw obywatelskich, jak i dla szeroko pojętych praw człowieka w kraju nad Sekwaną. Nadużycia policyjne i prokuratorskie. Przeszukania i aresztowania bez podawania poszkodowanym żadnych przyczyn. Arbitralne wydawanie przez francuskie władze pozwoleń na zgromadzenia i manifestacje albo arbitralny ich zakaz. Narastające we Francji konflikty na tle religijnym i etnicznym, konflikty, które coraz częściej prowadzą do rękoczynów i regularnych starć z bronią w ręku. Coraz większe zagrożenie terrorystyczne na terenie całej Unii Europejskiej i coraz więcej zamachów terrorystycznych w zachodniej Europie. Narastające problemy w Belgi, we Francji, czy w Niemczech w związku z szeroko pojętym zjawiskiem islamizmu i jego zwolennikami etcetera, etcetera, etcetera. Instytucje Unii Europejskiej, jak i ich przedstawiciele sprawiają wrażenie, jakby tym wszystkim... przejmowały się nieco mniej, niż polskim kryzysem konstytucyjnym; kryzysem, który ma tak naprawdę niemal wyłącznie podłoże polityczne i personalne.

    Kompromis w sprawie polskiego Trybunału Konstytucyjnego musi być jak najprędzej znaleziony, a strony tego konfliktu muszą czym prędzej dojść do jakiegoś porozumienia w tej sprawie. W przeciwnym razie Polsce grozi dualizm prawny, czyli równoległe funkcjonowanie w naszym kraju prawa rządu i prawa sędziów, co spowoduje, że prawo Rzeczpospolitej zacznie istnieć tylko teoretycznie. Jednak należy mieć na uwadze, że spór o Trybunał Konstytucyjny to polsko-polski spór i polsko-polskim sporem powinien pozostać. Zainteresowanie instytucji Unii Europejskiej i jej przedstawicieli polskim kryzysem konstytucyjnym jest rzeczą naturalną. Jednak nie wolno mylić zainteresowania ze wspieraniem jednej ze stron tego sporu oraz chęci udzielenia pomocy w przezwyciężeniu kryzysu konstytucyjnego w naszym kraju z ingerencją w wewnętrzne, polsko-polskie polityczne spory. Przecież konflikt w Polsce o Trybunał Konstytucyjny to polityczny i personalny spór.

    Przedstawiciele Unii Europejskiej bardziej szkodzą, niż pomagają w znalezieniu rozwiązania sytuacji konstytucyjnego kryzysu, w jakim znalazła się Polska. Można dostrzec coraz większy brak dyplomacji i coraz więcej niezręczności ze strony polityków i urzędników Unii Europejskiej w debacie o polskim kryzysie konstytucyjnym; debacie, która coraz bardziej przenosi się albo jest coraz bardziej przenoszona z Warszawy do Strasburga i Brukseli, z polskiego na unijny grunt.

    Unijny urzędnicy i politycy, przedstawiciele (nierzadko najwyżsi przedstawiciele) Unii Europejskiej w coraz bardziej „europeizowanej” debacie o polskim Trybunale Konstytucyjnym wykazują się coraz częściej niezręcznością oraz brakiem dyplomacji, co z kolei nierzadko prowadzi ich do braku bezstronności w rozmowach i wypowiedziach o polskim kryzysie konstytucyjnym. Warto jednak postawić pytanie: czy mamy do czynienia wyłącznie z brakiem dyplomacji i niezręcznościami ze strony unijnych przedstawicieli? Czy coraz większy brak bezstronności w sporze o Trybunał Konstytucyjny w Polsce; bezstronności, która stała się charakterystyczną cechą niektórych najwyższych dygnitarzy Unii Europejskiej, może mieć inne podłoże, inną przyczynę, czy inne wytłumaczenie?

    Z jednej strony polityczny i personalny spór o Trybunał Konstytucyjny w Polsce. Z drugiej strony zaś coraz większe problemy z islamizacją i błyskawicznie nasilającym się zjawiskiem islamskiego terroryzmu w zachodnioeuropejskich państwach. Czy instytucje Unii Europejskiej mają problem z oceną wagi wydarzeń i hierarchizacją zagrożeń, z którymi Unia Europejska i jej państwa członkowskie muszą obecnie się zmierzyć? Czy coraz bardziej „europeizowana” debata o Trybunale Konstytucyjnym w Polsce ma być swojego rodzaju tematem zastępczym i polityczną „zasłoną dymną”, która ma odwrócić uwagę obywateli UE od braku zdolności unijnych dygnitarzy do rozwiazywania prawdziwych problemów; problemów i zagrożeń, które Unia Europejska i jej instytucje powinny traktować serio, z największa troską i być w stanie stawić im czoła?  

* * *

Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa, znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:

http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/

oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:

http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html

Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.

 

Szanowni Państwo, nazywam się Zbigniew Stefanik. Ze względu na pojawiające się od pewnego czasu zarzuty pod moim adresem, w pierwszej kolejności pragnę Państwa poinformować, że jestem osobą niewidomą, co znacząco utrudnia mi korzystanie ze wszystkich możliwości, które oferują media internetowe, na których publikuję moje artykuły. Niestety, z powodów technicznych nie mam możliwości odpisania na komentarze, które, Szanowni Czytelnicy, umieszczacie pod moimi notkami. Mimo to, za niezależny od mojej woli brak odpowiedzi, wszystkich Czytelników najmocniej przepraszam! Pragnę jednak podkreślić, że mam możliwość czytania Państwa komentarzy i bez wyjątku zapoznaję się z nimi wszystkimi. Dlatego bardzo proszę o nie zrażanie się moim brakiem technicznych możliwości niezbędnych do odpowiedzi na komentarze i aktywne włączenie się do dyskusji. Zapraszam wszystkich Czytelników do komentowania moich tekstów. Wszystkie Wasze komentarze są dla mnie cenne, te nieprzychylne również. Jednocześnie, drodzy Czytelnicy, informuję Was, że jeśli będziecie chcieli, bym odpowiedział na Wasz komentarz, dotyczący jakiegoś mojego artykułu, to możecie go Państwo przesłać na następujący adres e-mail: solidarnosc.stefanik@laposte.net. Gwarantuję, iż odpowiem na wszystkie Państwa ewentualne uwagi i komentarze - drogą e-mailową. Jednocześnie przepraszam za niedogodności, które wynikają z kwestii niezależnych ode mnie oraz z góry dziękuję za wyrozumiałość. Urodziłem się w Polsce, lecz od ponad dwudziestu pięciu lat mieszkam we Francji. Z wykształcenia jestem politologiem i europeistą, ukończyłem Instytut Studiów Politycznych w Strassburgu oraz College of Europe w podwarszawskim Natolinie. Obecnie jestem publicystą, polsko-francuskim obserwatorem i komentatorem zarówno polskiego, jak i europejskiego życia politycznego. Posiadam polskie i francuskie obywatelstwo. Na co dzień żyję pomiędzy Strassburgiem i Wrocławiem, między Francją i Polską. Aktualnie nie jestem członkiem żadnej partii politycznej w Polsce. Do czasu wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2011 roku, byłem aktywnym uczestnikiem polskiego życia politycznego. Początkowo działałem w krakowskich strukturach PiS. W szeregi tej partii wstąpiłem w maju 2005 roku. Następnie współpracowałem z posłanką Aleksandrą Natalli-Świat, jako jeden z jej asystentów. Po katastrofie smoleńskiej postanowiłem opuścić partię Prawo i Sprawiedliwość. Swoją rezygnację ogłosiłem w sierpniu 2010 roku. Opuszczenie partii - z którą współpracowałem przez ponad pięć lat - było dla mnie niezwykle trudną decyzją. Wpływ na nią miały przede wszystkim dwie kwestie. Po pierwsze, podjąłem tę decyzję ponieważ nie potrafiłem zaakceptować retoryki Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższych współpracowników, która niemal od 10 kwietnia 2010 roku zaczęła przypominać postulaty skrajnej prawicy. Po drugie, nie mogłem się zgodzić na sposób, w jaki liderzy PiS traktowali najwyższych przedstawicieli Najjaśniejszej Rzeczypospolitej; rządzących, którzy zostali przecież wybrani większością głosów w demokratycznych wyborach. Po wystąpieniu z Prawa i Sprawiedliwości zaangażowałem się w budowę partii Polska Jest Najważniejsza. Z ramienia tej partii w 2011 roku zostałem kandydatem do Sejmu RP w okręgu wyborczym nr 3. Jestem zwolennikiem politycznego centrum. Moje poglądy na problemy gospodarcze są bardziej zbliżone do wizji społecznej, niż liberalnej. Jestem zwolennikiem państwa opiekuńczego, jednak na ściśle określonych zasadach. W mojej opinii państwo powinno być opiekuńcze, dopóki nie dławi inicjatywy społecznej i gospodarczej. Uważam bowiem, że to właśnie indywidualna inicjatywa jest główną siłą, która napędza rozwój gospodarczy i społeczny; jest niezbędnym czynnikiem dla utworzenia silnej klasy średniej, jak również dla społeczeństwa obywatelskiego. Jestem zwolennikiem państwa o świeckim charakterze, mimo, iż jestem ochrzczonym i wierzącym katolikiem. Uważam jednakże, że wiara to indywidualna sprawa każdego obywatela. Dlatego państwo nie powinno popierać, ani finansować żadnej wspólnoty religijnej. Jestem zwolennikiem polskiej integracji z Unią Europejską, bowiem uważam, iż dla Polski to bezprecedensowa szansa na udoskonalenie naszego Państwa i na niespotykany dotąd rozwój gospodarczy. Jednakże - w moim przekonaniu – o integracji europejskiej nie można mówić, iż jest dobra lub zła. Rozpatrywanie jej w takich kategoriach jest błędem! Integracja europejska jest po prostu konieczna w zglobalizowanym świecie, gdzie gospodarcza i polityczna konkurencja jest bezwzględna i nie pozostawia żadnego miejsca dla osamotnionych państw, które pozostawałyby poza ponadregionalnymi wspólnotami. Świat się zmienia, należy się więc zmieniać razem z nim! Tylko w zintegrowanej i silnej Unii Europejskiej można budować silną Polskę, gdyż pojedyncze państwa nie mają żadnych szans na sprostanie gospodarczej konkurencji i społeczno-politycznym wymogom świata w dwudziestym pierwszym stuleciu. Stąd konieczność polskiej integracji z Unią Europejską, bez której Polska nie ma żadnych szans na rozwój, żadnych szans na obiecującą przyszłość pod względem znaczenia politycznego w Europie i na świecie. Zapraszam wszystkich do zapoznania się z moimi artykułami, w których pragnę podzielić się z Państwem swoim punktem widzenia na tematy związane z wydarzeniami na polskiej i europejskiej scenie politycznej. Zapraszam także do kulturalnej i merytorycznej dyskusji. Mam świadomość, iż polityka budzi wiele bardzo silnych emocji. Mimo to byłbym wdzięczny za debatę pozbawioną niepotrzebnej agresji i zacietrzewienia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka