Zdaje się, że zainteresowanie instytucji Unii Europejskiej i jej przedstawicieli polskim kryzysem konstytucyjnym nie maleje. A wręcz przeciwnie, można zaryzykować stwierdzenie, iż zainteresowanie to rośnie w zawrotnym tempie.
Podczas wizyty w Polsce wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Frans Timmermans mówił o potrzebie znalezienia kompromisu w sprawie Trybunału Konstytucyjnego; jednakże, zdaniem Timmermansa, warunkiem wszelkich porozumień w tej sprawie powinno być opublikowanie wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 9 marca bieżącego roku; wyroku dotyczącego nowelizacji Ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, czyli tzw. ustawy naprawczej autorstwa Prawa i Sprawiedliwości. Frans Timmermans poinformował jednocześnie, iż zamierza on wkrótce raz jeszcze przyjechać do Polski z kolejną wizytą.
W tym samym czasie pojawiła się informacja, iż Parlament Europejski ma przyjąć w ciągu kilku dni (być może jednego tygodnia) rezolucję poświęconą obecnej sytuacji politycznej w Polsce i kryzysowi konstytucyjnemu w naszym kraju.
Polska nadal jest poddana procedurze kontrolnej Komisji Europejskiej, która sprawdza poziom praworządności w naszym kraju.
Zachodnioeuropejskie massmedia nie szczędzą krytyki obecnie rządzącym Polską. Zaś w przekazie niemieckich, czy francuskich mediów nierzadko pojawiają się sugestie (wyrażane co prawda mniej lub bardziej expressis verbis), jakoby w Polsce demokracja była zagrożona poczynaniami obecnej władzy; poczynaniami przypominającymi - zdaniem niektórych zachodnioeuropejskich dziennikarzy i publicystów - kroki podejmowane przez rządzących we Włoszech w latach 20. ubiegłego wieku i przez rządzących w Niemczech w latach 30. minionego stulecia.
Od dłuższego czasu obecnie urzędujący przewodniczący europarlamentu nie szczędzi Polsce i jej obecnym władzom krytyki. Trudno nie zauważyć, że w swych wypowiedziach i oskarżeniach pod adresem obecnie rządzących w Polsce, Martin Schulz posuwa się daleko; pytanie, czy wręcz nie za daleko…
Instytucje Unii Europejskiej bardzo uważnie śledzą rozwój sytuacji wokół Trybunału Konstytucyjnego w Polsce, jak również polityczny i konstytucyjny kryzys w naszym kraju. I trudno się temu dziwić, wszak obecny kryzys konstytucyjny w Rzeczpospolitej uprawnia do zastanawiania się nad zdolnością polskiego państwa do sprawnego funkcjonowania jako rzeczywistego, a nie teoretycznego państwa prawa. Jednak warto rozważyć, czy uwaga, którą poświęcają polskiemu kryzysowi konstytucyjnemu przedstawiciele Unii Europejskiej jest współmierna do rozmiarów obecnych turbulencji prawnych i politycznych, przez które przechodzi nasz kraj. Warto postawić pytanie: czy w sprawie polskiego kryzysu konstytucyjnego instytucje Unii Europejskiej nie wykazują się nadgorliwością?
Troska przedstawicieli instytucji Unii Europejskiej, jaką wykazują oni wobec kryzysu konstytucyjnego w Polsce, zdaje się być nadmierna i można nawet zastanawiać się, czy przedstawiciele Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego, w politycznym sporze o Trybunał, który rozgrywa się aktualnie w Polsce, mówiąc kolokwialnie, nie dolewają oliwy do ognia?
Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej podczas swej wizyty w Polsce apelował o kompromis w sprawie Trybunału konstytucyjnego. Jednak można odnieść wrażenie, że apelując o kompromis, Frans Timmermans z góry ściśle określił ramy tego kompromisu i tak naprawdę zablokował możliwość jego powstania. Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 9 marca bieżącego roku powinien być opublikowany - to właśnie Timmermans dał do zrozumienia w sposób aż nadto wyraźny. Jednak jeśli wziąć pod uwagę, iż publikacja tego wyroku, czy raczej jej brak stanowi jeden z głównych elementów tego sporu, można postawić pytanie, czy apelując o publikację orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z 9 marca 2016 roku unijny przedstawiciel nie opowiedział się po jednej ze stron konfliktu o ten organ władzy sądowniczej?
Kompromis w sprawie Trybunału - koniecznie, ale kompromis w ramach określonych przez opozycję polityczną wobec obecnie rządzących Polską; opozycję, której postulaty wspiera Komisja Europejska. Tak właśnie można odczytać wypowiedzi przebywającego niedawno z wizytą w Polsce Fransa Timmermansa. Udzielając wsparcia politycznej opozycji wobec obozu politycznego obecnie rządzącego Polską, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej doprowadził do zachwiania równowagi sił w politycznym dialogu poświęconym rozwiązaniu konstytucyjnego kryzysu w Rzeczpospolitej. To polityczna opozycja ma nasze wsparcie, a rządzący muszą się z tym pogodzić, dostosować i wręcz sprostać naszym oczekiwaniom wobec polskich władz. Konflikt o Trybunał Konstytucyjny ma zostać rozwiązany, ale w taki sposób, w jaki oczekuje tego Komisja Europejska. Za jakiś czas wrócę do Polski i sprawdzę, jak mają się sprawy wokół Trybunału... Przesyłając taki komunikat (co prawda nie wypowiedziany wprost, ale za to aż nadto wyraźnie czytelny), wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej odebrał Komisji Europejskiej (jednej z najważniejszych instytucji unijnych) status bezstronnego obserwatora i możliwość prowadzenia ewentualnych mediacji w sprawie polskiego Trybunału Konstytucyjnego. Warto zadać pytanie, czy Frans Timmermans nie stał się tak naprawdę stroną w sporze, który powinien pozostać sporem polsko-polskim?
Instytucje Unii Europejskiej oraz ich przedstawiciele sprawiają wrażenie, jakby winą za konstytucyjny kryzys w Polsce obarczały wyłącznie obecnie rządzących naszym krajem. Zdaje się jednak, iż przedstawiciele UE nie dostrzegają (albo dostrzec nie chcą), że winnych konstytucyjnego kryzysu w Rzeczpospolitej jest więcej. Urzędujący prezydent Andrzej Duda nie wykonał wyroku Trybunału Konstytucyjnego i nie zaprzysiągł trzech sędziów wybranych przez Sejm poprzedniej kadencji i ówczesną koalicję rządzącą PO-PSL - to fakt. Kancelaria Prezes Rady Ministrów Beaty Szydło i podległe jej Rządowe Centrum Legislacji nie doprowadzili do wydrukowania wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 9 marca - to fakt. Jednak warto pamiętać, że spór o Trybunał rozpoczął się wtedy, kiedy ówczesna koalicja rządząca postanowiła znowelizować ustawę o Trybunale Konstytucyjnym, a w tych zmianach postanowił wziąć udział urzędujący wówczas i obecnie przewodniczący Trybunału Andrzej Rzepliński. Warto również dodać, iż w tym czasie (z merytorycznego punktu widzenia) nie stało się nic, co uzasadniałoby nowelizację Ustawy o Trybunale Konstytucyjnym z 1 sierpnia 1997 roku. Zdezorientowana przez wyborczą klęskę Bronisława Komorowskiego ówczesna rządząca w Polsce koalicja PO-PSL doprowadziła (przy wsparciu profesora Andrzeja Rzeplińskiego) do nowelizacji Ustawy o Trybunale Konstytucyjnym i uczyniła to wyłącznie z powodów politycznych, bo merytorycznych przesłanek, które uzasadniałyby tę nowelizację znaleźć nie sposób... Obecny przewodniczący Trybunału Konstytucyjnego również w sporze o ten organ władzy sądowniczej nie jest bez winy i można zadać sobie pytanie, czy udzielane zagranicznej prasie wywiady, jak i... inne wypowiedzi profesora Rzeplińskiego nie stawiają go bardziej w roli polityka, niż w roli bezstronnego prawnika, bezstronnego sędziego, bezstronnego przewodniczącego Trybunału Konstytucyjnego...
Do kryzysu konstytucyjnego w Polsce nie doprowadzili wyłącznie obecni rządzący naszym krajem, ale również przyczynili się do niego ich poprzednicy - oto prawda, której nie słyszą, czy też usłyszeć nie chcą, instytucje Unii Europejskiej, jak również ich przedstawiciele.
Brutalne i wielokrotne wypowiedzi o polskim państwie i jego władzach stały się charakterystyczną cechą przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Martina Schulza. Poszukiwanie konsensusu i politycznego kompromisu ponad podziałami - oto rola, z której powinien wywiązać się każdy przewodniczący europarlamentu. Jednak Martin Schulz najwyraźniej swą funkcję rozumie nieco inaczej i zamiast poszukiwać konsensusu, otwarcie i publicznie zajmuje stanowisko w polskim kryzysie konstytucyjnym, opowiadając się jednoznacznie po jednej ze stron polskiego konfliktu o Trybunał Konstytucyjny. Jak więc liczyć w tej sytuacji na bezstronną i obiektywną debatę w europarlamencie, skoro jego przewodniczący (jak wszystko na to wskazuje) najdelikatniej to ujmując... bezstronnością i konsensusem zainteresowany nie jest?
Od niemal pięciu miesięcy obowiązuje we Francji stan wyjątkowy; stan wyjątkowy, który niesie za sobą coraz więcej niepożądanych i niepokojących skutków w zakresie swobód i praw obywatelskich, jak i dla szeroko pojętych praw człowieka w kraju nad Sekwaną. Nadużycia policyjne i prokuratorskie. Przeszukania i aresztowania bez podawania poszkodowanym żadnych przyczyn. Arbitralne wydawanie przez francuskie władze pozwoleń na zgromadzenia i manifestacje albo arbitralny ich zakaz. Narastające we Francji konflikty na tle religijnym i etnicznym, konflikty, które coraz częściej prowadzą do rękoczynów i regularnych starć z bronią w ręku. Coraz większe zagrożenie terrorystyczne na terenie całej Unii Europejskiej i coraz więcej zamachów terrorystycznych w zachodniej Europie. Narastające problemy w Belgi, we Francji, czy w Niemczech w związku z szeroko pojętym zjawiskiem islamizmu i jego zwolennikami etcetera, etcetera, etcetera. Instytucje Unii Europejskiej, jak i ich przedstawiciele sprawiają wrażenie, jakby tym wszystkim... przejmowały się nieco mniej, niż polskim kryzysem konstytucyjnym; kryzysem, który ma tak naprawdę niemal wyłącznie podłoże polityczne i personalne.
Kompromis w sprawie polskiego Trybunału Konstytucyjnego musi być jak najprędzej znaleziony, a strony tego konfliktu muszą czym prędzej dojść do jakiegoś porozumienia w tej sprawie. W przeciwnym razie Polsce grozi dualizm prawny, czyli równoległe funkcjonowanie w naszym kraju prawa rządu i prawa sędziów, co spowoduje, że prawo Rzeczpospolitej zacznie istnieć tylko teoretycznie. Jednak należy mieć na uwadze, że spór o Trybunał Konstytucyjny to polsko-polski spór i polsko-polskim sporem powinien pozostać. Zainteresowanie instytucji Unii Europejskiej i jej przedstawicieli polskim kryzysem konstytucyjnym jest rzeczą naturalną. Jednak nie wolno mylić zainteresowania ze wspieraniem jednej ze stron tego sporu oraz chęci udzielenia pomocy w przezwyciężeniu kryzysu konstytucyjnego w naszym kraju z ingerencją w wewnętrzne, polsko-polskie polityczne spory. Przecież konflikt w Polsce o Trybunał Konstytucyjny to polityczny i personalny spór.
Przedstawiciele Unii Europejskiej bardziej szkodzą, niż pomagają w znalezieniu rozwiązania sytuacji konstytucyjnego kryzysu, w jakim znalazła się Polska. Można dostrzec coraz większy brak dyplomacji i coraz więcej niezręczności ze strony polityków i urzędników Unii Europejskiej w debacie o polskim kryzysie konstytucyjnym; debacie, która coraz bardziej przenosi się albo jest coraz bardziej przenoszona z Warszawy do Strasburga i Brukseli, z polskiego na unijny grunt.
Unijny urzędnicy i politycy, przedstawiciele (nierzadko najwyżsi przedstawiciele) Unii Europejskiej w coraz bardziej „europeizowanej” debacie o polskim Trybunale Konstytucyjnym wykazują się coraz częściej niezręcznością oraz brakiem dyplomacji, co z kolei nierzadko prowadzi ich do braku bezstronności w rozmowach i wypowiedziach o polskim kryzysie konstytucyjnym. Warto jednak postawić pytanie: czy mamy do czynienia wyłącznie z brakiem dyplomacji i niezręcznościami ze strony unijnych przedstawicieli? Czy coraz większy brak bezstronności w sporze o Trybunał Konstytucyjny w Polsce; bezstronności, która stała się charakterystyczną cechą niektórych najwyższych dygnitarzy Unii Europejskiej, może mieć inne podłoże, inną przyczynę, czy inne wytłumaczenie?
Z jednej strony polityczny i personalny spór o Trybunał Konstytucyjny w Polsce. Z drugiej strony zaś coraz większe problemy z islamizacją i błyskawicznie nasilającym się zjawiskiem islamskiego terroryzmu w zachodnioeuropejskich państwach. Czy instytucje Unii Europejskiej mają problem z oceną wagi wydarzeń i hierarchizacją zagrożeń, z którymi Unia Europejska i jej państwa członkowskie muszą obecnie się zmierzyć? Czy coraz bardziej „europeizowana” debata o Trybunale Konstytucyjnym w Polsce ma być swojego rodzaju tematem zastępczym i polityczną „zasłoną dymną”, która ma odwrócić uwagę obywateli UE od braku zdolności unijnych dygnitarzy do rozwiazywania prawdziwych problemów; problemów i zagrożeń, które Unia Europejska i jej instytucje powinny traktować serio, z największa troską i być w stanie stawić im czoła?
* * *
Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa, znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:
http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/
oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:
http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html
Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.