Andrzej Duda prezydentem RP, a Beata Szydło premierem Polski to „eksperyment, który trwa”. Tak uważa Jarosław Kaczyński.
Andrzej Duda przyjął wyjaśnienia marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego w sprawie kontrowersyjnego głosowania dotyczącego wyboru nowego sędziego do Trybunału Konstytucyjnego. Jednak dyrektor Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta Marek Magierowski zaznaczył, że prezydent zaprzysięgnie Zbigniewa Jędrzejewskiego „w stosownym momencie”.
Jarosław Kaczyński uważa, że otoczenie urzędującego prezydenta źle znosi stwierdzenie, iż prezydent Andrzej Duda nie jest prezydentem niezależnym.
Podczas obchodów 1050. rocznicy chrztu Polski prezes PiS-u, najdelikatniej to ujmując, swym zachowaniem nie dawał do zrozumienia, że Andrzej Duda jest jego faworytem…
Podczas obchodów 6. rocznicy katastrofy smoleńskiej mieliśmy wyraźnie do czynienia z dwugłosem i ze sprzecznymi deklaracjami obu panów. Najpierw urzędujący prezydent nawoływał do narodowej zgody, narodowego pojednania i do wzajemnego przebaczania. Później Jarosław Kaczyński, jakby chcąc skorygować wypowiedź Andrzeja Dudy oświadczył, że przebaczenie tak, ale dopiero wtedy, kiedy zostaną ukarani wszyscy winni smoleńskiej tragedii. Zaś niejako… w odniesieniu do słów Andrzeja Dudy o pojednaniu, Jarosław Kaczyński stwierdził, że rząd Donalda Tuska ponosi odpowiedzialność za tragedię w Smoleńsku, a przynajmniej odpowiedzialność moralną.
Jarosław Kaczyński „przyznaje”, że na rząd Beaty Szydło „ma wpływ”. Ale jednocześnie prezes PiS-u dostrzega, że na urzędującego prezydenta „wpływu nie ma”.
Drobne i przejściowe napięcie na linii prezydent - prezes Prawa i Sprawiedliwości? Pozorowany czy prawdziwy konflikt Andrzej Duda versus Jarosław Kaczyński? Początek otwartej konfrontacji pomiędzy prezydentem a prezesem PiS-u? Walka o wpływy i leadership w obozie politycznym obecnie rządzącym Polską? Próba uzyskania przez Andrzeja Dudę politycznej „autonomii”? Próba prezydenta RP wybicia się na polityczną niezależność wobec Jarosława Kaczyńskiego, do niedawna przecież jego partyjnego szefa? Z czym mamy aktualnie do czynienia w - jak może się zdawać - komplikujących się relacjach Andrzeja Dudy z Jarosławem Kaczyńskim?
W tej chwili nie sposób mówić o otwartym konflikcie Duda versus Kaczyński, czy też Kaczyński versus Duda. Wszak urzędujący prezydent nie zrobił (jak dotąd) nic, aby przeszkodzić Jarosławowi Kaczyńskiemu w jego politycznych planach; urzędujący prezydent nie zrobił również nic, aby postawić się w kontrze do podjętych przez obóz polityczny Jarosława Kaczyńskiego politycznych kroków i decyzji. Co więcej, zrezygnowanie urzędującego prezydenta z wymogu reasumpcji kontrowersyjnego głosowania w sprawie wyboru nowego sędziego do Trybunału Konstytucyjnego można odczytać jako potwierdzenie dotychczasowego stosunku głowy państwa wobec tzw. „dobrej zmiany”; jako potwierdzenie prezydenckiej decyzji, dotyczącej dalszego „nieprzeszkadzania” Jarosławowi Kaczyńskiemu we wprowadzaniu w Polsce takich zmian (i to bez względu na ich formę), które prezes PiS-u uzna za słuszne. Jednak napięcie na linii Andrzej Duda - Jarosław Kaczyński jest widoczne, a irytacja prezesa PiS-u wypowiedziami urzędującego prezydenta jest wyczuwalna. Dlaczego?
„Eksperyment, który trwa” - oto stosunek Jarosława Kaczyńskiego do prezydentury Andrzeja Dudy. Jednak prezes obozu politycznego obecnie rządzącego Polską jest świadomy tego, iż jego możliwości odziaływania na prezydenta są ograniczone, w przeciwieństwie do jego możliwości odziaływania na urzędującą premier Beatę Szydło i jej rząd. Jarosław Kaczyński nie może odwołać Andrzeja Dudy z urzędu prezydenta RP; prezes PiS-u nie ma tak naprawdę możliwości zmusić prezydenta do czegokolwiek i jest skazany na prezydencką dobrą wolę, czy też jej brak. Brak możliwości prawdziwej kontroli i bezpośrednich środków przymusu - jak wszystko na to wskazuje - stanowią dla Jarosława Kaczyńskiego największy problem w relacjach z urzędującym prezydentem. Wszak do partnerskiej współpracy, czy politycznych partnerskich relacji prezes PiS-u nie przywykł a - jak dowodzi wieloletnia polityczna działalność Jarosława Kaczyńskiego - prezes PiS-u nie uznaje innej formy politycznej współpracy, niż całkowita jemu podległość, czy też całkowite podporzadkowanie się jego woli i jego decyzjom wszystkich tych, którzy do jego politycznego obozu, czy do jego politycznego otoczenia przynależą…
Zdaje się, że napięcie w politycznych stosunkach Jarosława Kaczyńskiego z Andrzejem Dudą i w politycznych stosunkach Andrzeja Dudy z Jarosławem Kaczyńskim jest wyczuwalne. Warto więc zastanowić się, jak należy interpretować obecną dwuznaczność w relacjach prezydenta RP z prezesem PiS-u, jak i dwuznaczność w relacjach prezesa PiS-u z prezydentem RP? Zdaje się, że relacje obu panów komplikują się. Ale czy komplikują się one naprawdę? No właśnie… A więc fakt czy gra pozorów?
Co do politycznych stosunków prezydent - prezes PiS-u można postawić 3 hipotezy. Rozwój politycznych wydarzeń w przyszłości pokaże zaś, która z nich okaże się prawdziwa.
Hipoteza pierwsza. Nie ma żadnego napięcia pomiędzy prezydentem i prezesem Prawa i Sprawiedliwości. Dwugłos, czy też pewna różnica zdań to tylko pozory, czy raczej przemyślana strategia Kancelarii Prezydenta; taktyka, mająca na celu pokazanie, że Andrzej Duda jest prezydentem niezależnym od swojego obozu politycznego i Jarosława Kaczyńskiego. Osobiście nie wykluczam takiej możliwości, albowiem… niemało może wskazywać na to, iż mamy do czynienia w opisywanej sytuacji ze zwyczajną grą pozorów…
Hipoteza druga. Prezydent i jego kancelaria postanowili włączyć się w walkę o polityczny leadership w obozie politycznym tzw. Zjednoczonej Prawicy.
Należy pamiętać, że tzw. Zjednoczona Prawica nie jest politycznym monolitem i ma co najmniej kilku liderów politycznych, choć w tym momencie jedynym plenipotentem, zarówno tzw. Zjednoczonej Prawicy, jak i Polski jest tylko Jarosław Kaczyński. Jednak prezes PiS-u polskim plenipotentem nie będzie wiecznie, jak również nie będzie on wiecznie jednoosobowym władcą tzw. Zjednoczonej Prawicy. Można domniemywać, a być może wręcz być pewnym, iż w miarę upływu kadencji obecnego Sejmu i Senatu, jak również w miarę spadku poparcia społecznego dla obecnie rządzących Polską, jednowładztwo prezesa PiS-u będzie coraz bardziej i coraz głośniej kwestionowane, przez jego (w tym momencie) politycznych poddanych. Obecnie pretendentów do statusu przywódcy tzw. Zjednoczonej Prawicy jest kilku. Spośród nich warto wymienić Jarosława Gowina, Zbigniewa Ziobro i Mateusza Morawieckiego. W przyszłości chętnych do zajęcia politycznego miejsca Jarosława Kaczyńskiego (zarówno na prawicy, jak i na polskiej scenie politycznej) będzie zdecydowanie więcej.
Andrzej Duda i jego współpracownicy mają świadomość tego, że panowanie Jarosława Kaczyńskiego nie będzie wieczne. Kogo więc poprzeć? No właśnie, ta decyzja należy i będzie należała w przyszłości do Andrzeja Dudy, który pretendentom do tytułu przywódcy tzw. Zjednoczonej Prawicy wsparcia udzielić może, a nawet może on udzielić im schronienia w Pałacu Prezydenckim, czy w Kancelarii Prezydenta, kiedy prezes PiS-u się na nich rozgniewa i rozzłości. Wszak Jarosław Kaczyński może w każdej chwili zmienić premiera w Polsce. Ale zmienić prezydenta? To dla prezesa PiS-u może okazać się nieco trudniejsze… Z pewnością Jarosław Kaczyński ma tego świadomość. Tę świadomość ma również Andrzej Duda, który może w dowolnej chwili włączyć się (o ile jeszcze tego nie zrobił) w walkę o przywództwo i polityczny leadership w obozie politycznym aktualnie rządzącym Polską albo wręcz zainicjować budowę swojego własnego obozu politycznego, czyli obozu prezydenckiego. Czy obecne „perturbacje” w klubie parlamentarnym Kukiz’15 to pierwsze polityczne kroki stawiane w marszu Andrzeja Dudy zmierzającego do budowy prezydenckiego obozu politycznego ?
Hipoteza trzecia. Andrzej Duda zamierza uzyskać „polityczną autonomię”, czy wręcz wybić się na „polityczną niepodległość” wobec Jarosława Kaczyńskiego.
„Eksperyment, który trwa”… Stosunek Jarosława Kaczyńskiego do urzędującego prezydenta można uznać za lekceważący, a być może po prostu za pogardliwy. Andrzej Duda stał się kandydatem tzw. Zjednoczonej Prawicy do objęcia fotela prezydenckiego z namaszczenia Jarosława Kaczyńskiego - to fakt. Jednak to Beata Szydło prowadziła jego kampanię wyborczą, to Andrzej Duda (a nie Jarosław Kaczyński) był twarzą kampanii prezydenckiej, czyli swojej kampanii wyborczej; kampanii, która doprowadziła Andrzeja Dudę (a nie Jarosława Kaczyńskiego) do Pałacu Prezydenckiego. Można więc stwierdzić, że „ten polityczny eksperyment się udał”; „polityczny eksperyment”, w którym Jarosław Kaczyński miał mały udział. Podczas zeszłorocznych kampanii wyborczych (zarówno tej prezydenckiej, jak i tej parlamentarnej) można było odnieść wrażenie, jakby tzw. Zjednoczona Prawica wstydziła się Jarosława Kaczyńskiego i niektórych jego najbliższych współpracowników, na przykład Antoniego Macierewicza. Przecież trudno byłoby zarzucić kłam stwierdzeniu, iż Antoniego Macierewicza w wyborczym przekazie podczas obu wyżej wymienionych kampanii wyborczych niemal w ogóle nie było widać…
Andrzej Duda wygrał wybory prezydenckie, a Beata Szydło wygrała wybory parlamentarne. Andrzej Duda jest prezydentem RP, a Beata Szydło polskim premierem. Andrzej Duda jako prezydent ponosi polityczną i - co warto podkreślić - prawną i konstytucyjną odpowiedzialność za polityczne decyzje obozu politycznego Jarosława Kaczyńskiego. Polityczną, prawną i konstytucyjną odpowiedzialność za decyzje Jarosława Kaczyńskiego i jego obozu politycznego ponosi również, jako urzędująca premier RP, Beata Szydło. Jednak Jarosław Kaczyński odpowiedzialności nie ponosi żadnej, ani tej politycznej, ani tej prawnej, ani tej konstytucyjnej. Być może świadomość tych faktów stała się dla Andrzeja Dudy trudna do zniesienia, trudna do zaakceptowania na dłuższą metę. Być może Andrzej Duda nie chce dłużej być tym, który w przypadku przegranych przez tzw. Zjednoczoną Prawicę wyborów prezydenckich i parlamentarnych poniesie polityczną, prawną i konstytucyjną odpowiedzialność za decyzje, których przecież nie jest inicjatorem, ale tylko i wyłącznie notariuszem? Być może Andrzej Duda nie chce być tym, który zapłaci najwyższą polityczną, prawną i konstytucyjną cenę za szeroko pojętą tzw. „dobrą zmianę” w Polsce, jeśli ten projekt polityczny upadnie, a obóz polityczny tzw. „dobrej zmiany” zostanie pokonany?
Czy konfrontacja Andrzej Duda versus Jarosław Kaczyński jest nieunikniona? To zależy. Właściwie to zależy wyłącznie od urzędującego prezydenta. Wszak Andrzej Duda posiada w swych rękach wszystkie instrumenty, aby uzyskać „polityczną autonomię”, czy nawet wybić się na „polityczną niepodległość” wobec Jarosława Kaczyńskiego. To Andrzej Duda jest prezydentem i cokolwiek by się nie wydarzyło na linii Duda - Kaczyński, to prezes PiS-u będzie miał bardzo trudny orzech do zgryzienia, jeśli będzie chciał on doprowadzić do opróżnienia Pałacu Prezydenckiego przed upływem prezydenckiej kadencji Andrzeja Dudy.
Czy konfrontacja Duda versus Kaczyński jest nieunikniona? To zależy od odpowiedzi na pytanie, czy urzędujący prezydent RP zdecyduje się kiedyś na to, żeby być prezydentem Polski.
Jednak bieżące wydarzenia polityczne wewnątrz obozu politycznego obecnie rządzącego Polską każą również postawić następujące pytanie: czy nie jest tak, że Andrzej Duda (już od ponad ośmiu miesięcy urzędujący prezydent RP) na bycie prezydentem Polski właśnie się zdecydował?
* * *
Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa, znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:
http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/
oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:
http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html
Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.