zbigniewstefanik zbigniewstefanik
1802
BLOG

Konfrontacja nieunikniona? O komplikujących się relacjach Duda - Kaczyński

zbigniewstefanik zbigniewstefanik Polityka Obserwuj notkę 34

    Andrzej Duda prezydentem RP, a Beata Szydło premierem Polski to „eksperyment, który trwa”. Tak uważa Jarosław Kaczyński.

    Andrzej Duda przyjął wyjaśnienia marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego w sprawie kontrowersyjnego głosowania dotyczącego wyboru nowego sędziego do Trybunału Konstytucyjnego. Jednak dyrektor Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta Marek Magierowski zaznaczył, że prezydent zaprzysięgnie Zbigniewa Jędrzejewskiego „w stosownym momencie”.

    Jarosław Kaczyński uważa, że otoczenie urzędującego prezydenta źle znosi stwierdzenie, iż prezydent Andrzej Duda nie jest prezydentem niezależnym.

    Podczas obchodów 1050. rocznicy chrztu Polski prezes PiS-u, najdelikatniej to ujmując, swym zachowaniem nie dawał do zrozumienia, że Andrzej Duda jest jego faworytem…

    Podczas obchodów 6. rocznicy katastrofy smoleńskiej mieliśmy wyraźnie do czynienia z dwugłosem i ze sprzecznymi deklaracjami obu panów. Najpierw urzędujący prezydent nawoływał do narodowej zgody, narodowego pojednania i do wzajemnego przebaczania. Później Jarosław Kaczyński, jakby chcąc skorygować wypowiedź Andrzeja Dudy  oświadczył, że przebaczenie tak, ale dopiero wtedy, kiedy zostaną ukarani wszyscy winni smoleńskiej tragedii. Zaś niejako… w odniesieniu do słów Andrzeja Dudy o pojednaniu, Jarosław Kaczyński stwierdził, że rząd Donalda Tuska ponosi odpowiedzialność za tragedię w Smoleńsku, a przynajmniej odpowiedzialność moralną.

    Jarosław Kaczyński „przyznaje”, że na rząd Beaty Szydło „ma wpływ”. Ale jednocześnie prezes PiS-u dostrzega, że na urzędującego prezydenta „wpływu nie ma”.

    Drobne i przejściowe napięcie na linii prezydent - prezes Prawa i Sprawiedliwości? Pozorowany czy prawdziwy konflikt Andrzej Duda versus Jarosław Kaczyński? Początek otwartej konfrontacji pomiędzy prezydentem a prezesem PiS-u? Walka o wpływy i leadership w obozie politycznym obecnie rządzącym Polską? Próba uzyskania przez Andrzeja Dudę politycznej „autonomii”? Próba prezydenta RP wybicia się na polityczną niezależność wobec Jarosława Kaczyńskiego, do niedawna przecież jego partyjnego szefa? Z czym mamy aktualnie do czynienia w - jak może się zdawać - komplikujących się relacjach Andrzeja Dudy z Jarosławem Kaczyńskim?   

    W tej chwili nie sposób mówić o otwartym konflikcie Duda versus Kaczyński, czy też Kaczyński versus Duda. Wszak urzędujący prezydent nie zrobił (jak dotąd) nic, aby przeszkodzić Jarosławowi Kaczyńskiemu w jego politycznych planach; urzędujący prezydent nie zrobił również nic, aby postawić się w kontrze do podjętych przez obóz polityczny Jarosława Kaczyńskiego politycznych kroków i decyzji. Co więcej, zrezygnowanie urzędującego prezydenta z wymogu reasumpcji kontrowersyjnego głosowania w sprawie wyboru nowego sędziego do Trybunału Konstytucyjnego można odczytać jako potwierdzenie dotychczasowego stosunku głowy państwa wobec tzw. „dobrej zmiany”; jako potwierdzenie prezydenckiej decyzji, dotyczącej dalszego „nieprzeszkadzania” Jarosławowi Kaczyńskiemu we wprowadzaniu w Polsce takich zmian (i to bez względu na ich formę), które prezes PiS-u uzna za słuszne. Jednak napięcie na linii Andrzej Duda - Jarosław Kaczyński jest widoczne, a irytacja prezesa PiS-u wypowiedziami urzędującego prezydenta jest wyczuwalna. Dlaczego?

    „Eksperyment, który trwa” - oto stosunek Jarosława Kaczyńskiego do prezydentury Andrzeja Dudy. Jednak prezes obozu politycznego obecnie rządzącego Polską jest świadomy tego, iż jego możliwości odziaływania na prezydenta są ograniczone, w przeciwieństwie do jego możliwości odziaływania na urzędującą premier Beatę Szydło i jej rząd. Jarosław Kaczyński nie może odwołać Andrzeja Dudy z urzędu prezydenta RP; prezes PiS-u nie ma tak naprawdę możliwości zmusić prezydenta do czegokolwiek i jest skazany na prezydencką dobrą wolę, czy też jej brak. Brak możliwości prawdziwej kontroli i bezpośrednich środków przymusu - jak wszystko na to wskazuje - stanowią dla Jarosława Kaczyńskiego największy problem w relacjach z urzędującym prezydentem. Wszak do partnerskiej współpracy, czy politycznych partnerskich relacji prezes PiS-u nie przywykł a - jak dowodzi wieloletnia polityczna działalność Jarosława Kaczyńskiego - prezes PiS-u nie uznaje innej formy politycznej współpracy, niż całkowita jemu podległość, czy też całkowite podporzadkowanie się jego woli i jego decyzjom wszystkich tych, którzy do jego politycznego obozu, czy do jego politycznego otoczenia przynależą…

    Zdaje się, że napięcie w politycznych stosunkach Jarosława Kaczyńskiego z Andrzejem Dudą i w politycznych stosunkach Andrzeja Dudy z Jarosławem Kaczyńskim jest wyczuwalne. Warto więc zastanowić się, jak należy interpretować obecną dwuznaczność w relacjach prezydenta RP z prezesem  PiS-u, jak i dwuznaczność w relacjach prezesa PiS-u  z prezydentem RP? Zdaje się, że relacje obu panów komplikują się. Ale czy komplikują się one naprawdę? No właśnie… A więc fakt czy gra pozorów?

    Co do politycznych stosunków prezydent - prezes PiS-u można postawić 3 hipotezy. Rozwój politycznych wydarzeń w przyszłości pokaże zaś, która z nich okaże się prawdziwa.

    Hipoteza pierwsza. Nie ma żadnego napięcia pomiędzy prezydentem i prezesem Prawa i Sprawiedliwości. Dwugłos, czy też pewna różnica zdań to tylko pozory, czy raczej przemyślana strategia Kancelarii Prezydenta; taktyka, mająca na celu pokazanie, że Andrzej Duda jest prezydentem niezależnym od swojego obozu politycznego i Jarosława Kaczyńskiego. Osobiście nie wykluczam takiej możliwości, albowiem… niemało może wskazywać na to, iż mamy do czynienia w opisywanej sytuacji ze zwyczajną grą pozorów…

    Hipoteza druga. Prezydent i jego kancelaria postanowili włączyć się w walkę o polityczny leadership w obozie politycznym tzw. Zjednoczonej Prawicy.

    Należy pamiętać, że tzw. Zjednoczona Prawica nie jest politycznym monolitem i ma co najmniej kilku liderów politycznych, choć w tym momencie jedynym plenipotentem, zarówno tzw. Zjednoczonej Prawicy, jak i Polski jest tylko Jarosław Kaczyński. Jednak prezes PiS-u polskim plenipotentem nie będzie wiecznie, jak również nie będzie on wiecznie jednoosobowym władcą tzw. Zjednoczonej Prawicy. Można domniemywać, a być może wręcz być pewnym, iż w miarę upływu kadencji obecnego Sejmu i Senatu, jak również w miarę spadku poparcia społecznego dla obecnie rządzących Polską, jednowładztwo prezesa PiS-u będzie coraz bardziej i coraz głośniej kwestionowane, przez jego (w tym momencie) politycznych poddanych. Obecnie pretendentów do statusu przywódcy tzw. Zjednoczonej Prawicy jest kilku.  Spośród nich warto wymienić Jarosława Gowina, Zbigniewa Ziobro i Mateusza Morawieckiego. W przyszłości chętnych do zajęcia politycznego miejsca Jarosława Kaczyńskiego (zarówno na prawicy, jak i na polskiej scenie politycznej) będzie zdecydowanie więcej.

    Andrzej Duda i jego współpracownicy mają świadomość tego, że panowanie Jarosława Kaczyńskiego nie będzie wieczne. Kogo więc poprzeć? No właśnie, ta decyzja należy i będzie należała w przyszłości do Andrzeja Dudy, który pretendentom do tytułu przywódcy tzw. Zjednoczonej Prawicy wsparcia udzielić może, a nawet może on udzielić im schronienia w Pałacu Prezydenckim, czy w Kancelarii Prezydenta, kiedy prezes PiS-u się na nich rozgniewa i rozzłości. Wszak Jarosław Kaczyński może w każdej chwili zmienić premiera w Polsce. Ale zmienić prezydenta? To dla prezesa PiS-u może okazać się nieco trudniejsze… Z pewnością Jarosław Kaczyński ma tego świadomość. Tę świadomość ma również Andrzej Duda, który może w dowolnej chwili włączyć się (o ile jeszcze tego nie zrobił) w walkę o przywództwo i polityczny leadership w obozie politycznym aktualnie rządzącym Polską albo wręcz zainicjować budowę swojego własnego obozu politycznego, czyli obozu prezydenckiego. Czy obecne „perturbacje” w klubie parlamentarnym Kukiz’15 to pierwsze polityczne kroki stawiane w marszu Andrzeja Dudy zmierzającego do budowy prezydenckiego obozu politycznego ?

    Hipoteza trzecia. Andrzej Duda zamierza uzyskać „polityczną autonomię”, czy wręcz wybić się na „polityczną niepodległość” wobec Jarosława Kaczyńskiego.

    „Eksperyment, który trwa”… Stosunek Jarosława Kaczyńskiego do urzędującego prezydenta można uznać za lekceważący, a być może po prostu za pogardliwy. Andrzej Duda stał się kandydatem tzw. Zjednoczonej Prawicy do objęcia fotela prezydenckiego z namaszczenia Jarosława Kaczyńskiego - to fakt. Jednak to Beata Szydło prowadziła jego kampanię wyborczą, to Andrzej Duda (a nie Jarosław Kaczyński) był twarzą kampanii prezydenckiej, czyli swojej kampanii wyborczej; kampanii, która doprowadziła Andrzeja Dudę (a nie Jarosława Kaczyńskiego) do Pałacu Prezydenckiego. Można więc stwierdzić, że „ten polityczny eksperyment się udał”; „polityczny eksperyment”, w którym Jarosław Kaczyński miał mały udział. Podczas zeszłorocznych kampanii wyborczych (zarówno tej prezydenckiej, jak i tej parlamentarnej) można było odnieść wrażenie, jakby tzw. Zjednoczona Prawica wstydziła się Jarosława Kaczyńskiego i niektórych jego najbliższych współpracowników, na przykład Antoniego  Macierewicza. Przecież trudno byłoby zarzucić kłam stwierdzeniu, iż Antoniego  Macierewicza w wyborczym przekazie podczas obu wyżej wymienionych kampanii wyborczych niemal w ogóle nie było widać…

    Andrzej Duda wygrał wybory prezydenckie, a Beata Szydło wygrała wybory parlamentarne. Andrzej Duda jest prezydentem RP, a Beata Szydło polskim premierem. Andrzej Duda jako prezydent ponosi polityczną i - co warto podkreślić - prawną i konstytucyjną odpowiedzialność za polityczne decyzje obozu politycznego Jarosława Kaczyńskiego. Polityczną, prawną i konstytucyjną odpowiedzialność za decyzje Jarosława Kaczyńskiego i jego obozu politycznego ponosi również, jako urzędująca premier RP, Beata Szydło. Jednak Jarosław Kaczyński odpowiedzialności nie ponosi żadnej, ani tej politycznej, ani tej prawnej, ani tej konstytucyjnej. Być może świadomość tych faktów stała się dla Andrzeja Dudy trudna do zniesienia, trudna do zaakceptowania na dłuższą metę. Być może Andrzej Duda nie chce dłużej być tym, który w przypadku przegranych przez tzw. Zjednoczoną Prawicę wyborów prezydenckich i parlamentarnych poniesie polityczną, prawną i konstytucyjną odpowiedzialność za decyzje, których przecież nie jest inicjatorem, ale tylko i wyłącznie notariuszem? Być może Andrzej Duda nie chce być tym, który zapłaci najwyższą polityczną, prawną i konstytucyjną cenę za szeroko pojętą tzw. „dobrą zmianę” w Polsce, jeśli ten projekt polityczny upadnie, a obóz polityczny tzw. „dobrej zmiany” zostanie pokonany?

Czy konfrontacja Andrzej Duda versus Jarosław Kaczyński jest nieunikniona? To zależy. Właściwie to zależy wyłącznie od urzędującego prezydenta. Wszak Andrzej Duda posiada w swych rękach wszystkie instrumenty, aby uzyskać „polityczną autonomię”, czy nawet wybić się na „polityczną niepodległość” wobec Jarosława Kaczyńskiego. To Andrzej Duda jest prezydentem i cokolwiek by się nie wydarzyło na linii Duda - Kaczyński, to prezes PiS-u będzie miał bardzo trudny orzech do zgryzienia, jeśli będzie chciał on doprowadzić do opróżnienia Pałacu Prezydenckiego przed upływem prezydenckiej kadencji Andrzeja Dudy.

    Czy konfrontacja Duda versus Kaczyński jest nieunikniona? To zależy od odpowiedzi na pytanie, czy urzędujący prezydent RP zdecyduje się kiedyś na to, żeby być prezydentem Polski.

    Jednak bieżące wydarzenia polityczne wewnątrz obozu politycznego obecnie rządzącego Polską każą również postawić następujące pytanie: czy nie jest tak, że Andrzej Duda (już od ponad ośmiu miesięcy urzędujący prezydent RP) na bycie prezydentem Polski właśnie się zdecydował?  

* * *

Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa, znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:

http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/

oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:

http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html

Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.

Szanowni Państwo, nazywam się Zbigniew Stefanik. Ze względu na pojawiające się od pewnego czasu zarzuty pod moim adresem, w pierwszej kolejności pragnę Państwa poinformować, że jestem osobą niewidomą, co znacząco utrudnia mi korzystanie ze wszystkich możliwości, które oferują media internetowe, na których publikuję moje artykuły. Niestety, z powodów technicznych nie mam możliwości odpisania na komentarze, które, Szanowni Czytelnicy, umieszczacie pod moimi notkami. Mimo to, za niezależny od mojej woli brak odpowiedzi, wszystkich Czytelników najmocniej przepraszam! Pragnę jednak podkreślić, że mam możliwość czytania Państwa komentarzy i bez wyjątku zapoznaję się z nimi wszystkimi. Dlatego bardzo proszę o nie zrażanie się moim brakiem technicznych możliwości niezbędnych do odpowiedzi na komentarze i aktywne włączenie się do dyskusji. Zapraszam wszystkich Czytelników do komentowania moich tekstów. Wszystkie Wasze komentarze są dla mnie cenne, te nieprzychylne również. Jednocześnie, drodzy Czytelnicy, informuję Was, że jeśli będziecie chcieli, bym odpowiedział na Wasz komentarz, dotyczący jakiegoś mojego artykułu, to możecie go Państwo przesłać na następujący adres e-mail: solidarnosc.stefanik@laposte.net. Gwarantuję, iż odpowiem na wszystkie Państwa ewentualne uwagi i komentarze - drogą e-mailową. Jednocześnie przepraszam za niedogodności, które wynikają z kwestii niezależnych ode mnie oraz z góry dziękuję za wyrozumiałość. Urodziłem się w Polsce, lecz od ponad dwudziestu pięciu lat mieszkam we Francji. Z wykształcenia jestem politologiem i europeistą, ukończyłem Instytut Studiów Politycznych w Strassburgu oraz College of Europe w podwarszawskim Natolinie. Obecnie jestem publicystą, polsko-francuskim obserwatorem i komentatorem zarówno polskiego, jak i europejskiego życia politycznego. Posiadam polskie i francuskie obywatelstwo. Na co dzień żyję pomiędzy Strassburgiem i Wrocławiem, między Francją i Polską. Aktualnie nie jestem członkiem żadnej partii politycznej w Polsce. Do czasu wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2011 roku, byłem aktywnym uczestnikiem polskiego życia politycznego. Początkowo działałem w krakowskich strukturach PiS. W szeregi tej partii wstąpiłem w maju 2005 roku. Następnie współpracowałem z posłanką Aleksandrą Natalli-Świat, jako jeden z jej asystentów. Po katastrofie smoleńskiej postanowiłem opuścić partię Prawo i Sprawiedliwość. Swoją rezygnację ogłosiłem w sierpniu 2010 roku. Opuszczenie partii - z którą współpracowałem przez ponad pięć lat - było dla mnie niezwykle trudną decyzją. Wpływ na nią miały przede wszystkim dwie kwestie. Po pierwsze, podjąłem tę decyzję ponieważ nie potrafiłem zaakceptować retoryki Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższych współpracowników, która niemal od 10 kwietnia 2010 roku zaczęła przypominać postulaty skrajnej prawicy. Po drugie, nie mogłem się zgodzić na sposób, w jaki liderzy PiS traktowali najwyższych przedstawicieli Najjaśniejszej Rzeczypospolitej; rządzących, którzy zostali przecież wybrani większością głosów w demokratycznych wyborach. Po wystąpieniu z Prawa i Sprawiedliwości zaangażowałem się w budowę partii Polska Jest Najważniejsza. Z ramienia tej partii w 2011 roku zostałem kandydatem do Sejmu RP w okręgu wyborczym nr 3. Jestem zwolennikiem politycznego centrum. Moje poglądy na problemy gospodarcze są bardziej zbliżone do wizji społecznej, niż liberalnej. Jestem zwolennikiem państwa opiekuńczego, jednak na ściśle określonych zasadach. W mojej opinii państwo powinno być opiekuńcze, dopóki nie dławi inicjatywy społecznej i gospodarczej. Uważam bowiem, że to właśnie indywidualna inicjatywa jest główną siłą, która napędza rozwój gospodarczy i społeczny; jest niezbędnym czynnikiem dla utworzenia silnej klasy średniej, jak również dla społeczeństwa obywatelskiego. Jestem zwolennikiem państwa o świeckim charakterze, mimo, iż jestem ochrzczonym i wierzącym katolikiem. Uważam jednakże, że wiara to indywidualna sprawa każdego obywatela. Dlatego państwo nie powinno popierać, ani finansować żadnej wspólnoty religijnej. Jestem zwolennikiem polskiej integracji z Unią Europejską, bowiem uważam, iż dla Polski to bezprecedensowa szansa na udoskonalenie naszego Państwa i na niespotykany dotąd rozwój gospodarczy. Jednakże - w moim przekonaniu – o integracji europejskiej nie można mówić, iż jest dobra lub zła. Rozpatrywanie jej w takich kategoriach jest błędem! Integracja europejska jest po prostu konieczna w zglobalizowanym świecie, gdzie gospodarcza i polityczna konkurencja jest bezwzględna i nie pozostawia żadnego miejsca dla osamotnionych państw, które pozostawałyby poza ponadregionalnymi wspólnotami. Świat się zmienia, należy się więc zmieniać razem z nim! Tylko w zintegrowanej i silnej Unii Europejskiej można budować silną Polskę, gdyż pojedyncze państwa nie mają żadnych szans na sprostanie gospodarczej konkurencji i społeczno-politycznym wymogom świata w dwudziestym pierwszym stuleciu. Stąd konieczność polskiej integracji z Unią Europejską, bez której Polska nie ma żadnych szans na rozwój, żadnych szans na obiecującą przyszłość pod względem znaczenia politycznego w Europie i na świecie. Zapraszam wszystkich do zapoznania się z moimi artykułami, w których pragnę podzielić się z Państwem swoim punktem widzenia na tematy związane z wydarzeniami na polskiej i europejskiej scenie politycznej. Zapraszam także do kulturalnej i merytorycznej dyskusji. Mam świadomość, iż polityka budzi wiele bardzo silnych emocji. Mimo to byłbym wdzięczny za debatę pozbawioną niepotrzebnej agresji i zacietrzewienia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka