zbigniewstefanik zbigniewstefanik
1542
BLOG

Populizm nie popłaca, czyli o tym, czego uczy grecki kryzys

zbigniewstefanik zbigniewstefanik Polityka Obserwuj notkę 25

Obecnie urzędujący premier Grecji przegrał. Aleksis Tsipras zagrał vabank i przegrał; być może - z politycznego punktu widzenia - przegrał on wszystko, co było do przegrania!

    Aleksis Tsipras stracił poparcie znaczącej części swojej partii Syrizy, jak również poparcie większości swych najbliższych współpracowników, w tym Janisa Warufakisa, byłego ministra finansów Grecji. Aleksis Tsipras stracił także poparcie znaczącej części Greków, a w szczególności tej grupy swoich rodaków, którzy w referendum zagłosowali przeciwko dalszemu zaciskaniu finansowego pasa. Aleksis Tsipras stracił również zaufanie europejskich partnerów i członków eurogrupy, na których chciał wywrzeć presję, organizując w Grecji referendum z pytaniem „tak” czy „nie” dla programu pomocowego UE (programu, który zresztą wygasł w czerwcu bieżącego roku), co dowodzi, iż wspomniane referendum było ze strony greckiego premiera aktem zwyczajnego populizmu. Jak można prosić swój naród o zaakceptowanie, bądź odrzucenie programu pomocowego, który w momencie referendum już był passé?

    Aleksis Tsipras właśnie ma okazję przekonać się, że populizm nie popłaca. W kampanii wyborczej Tsipras i jego partia Syriza obiecywali Grekom złote góry, co doprowadziło to ugrupowanie do wyborczego zwycięstwa w tym kraju. Po objęciu władzy Aleksis Tsipras nie szczędził krytyki europejskim partnerom, wierzycielom Grecji, eurogrupie, jak również koncepcji funkcjonowania europejskiej waluty. Tsipras dawał do zrozumienia, iż nie obawia się wyjścia Grecji z eurozony, ale kiedy uświadomił sobie, że znacząca część Greków wyjścia ich kraju ze strefy euro nie chce, postanowił zadowolić wszystkich tych, którzy - mówiąc kolokwialnie - chcieli euro i UE oraz tych, którzy byli przeciwnikami dalszego zaciskania finansowego pasa. Albowiem na tym polega grecki paradoks, iż Grecy chcą jednocześnie pozostać w strefie euro, a zarazem uniknąć reform i cięć budżetowych. Aleksis Tsipras wielokrotnie dawał do zrozumienia, że jest to możliwe. Jednak greckiego premiera dogoniły gospodarcze uwarunkowania i finansowe realia, w jakich Grecja obecnie się znajduje.

    Od momentu objęcia sterów greckiego rządu, Tsipras otwarcie afiszował nieprzejednaną postawę wobec europejskich partnerów i wierzycieli Grecji. Jednak nie przyniosło to żadnego skutku, żadnych znaczących ustępstw ze strony eurogrupy i wierzycieli na rzecz rządu Syrizy, żadnych wymiernych dla Grecji korzyści. Dlatego, jak można domniemywać, grecki premier posunął się o krok dalej i zorganizował w Grecji referendum z pytaniem „tak” czy „nie” dla unijnego programu pomocowego. W ten sposób Tsipras chciał wywrzeć na eurogrupie presję, licząc na to, że jej członkowie zrobią wszystko, a być może jeszcze więcej i pójdą na każde ustępstwo byle tylko sprawić, że Grecja pozostanie w strefie euro. Tsipras i jego partia zrobili co w ich mocy, aby Grecy zagłosowali w referendum przeciwko programowi pomocowemu UE i przeciwko zaciskaniu finansowego pasa, co miało wzmocnić pozycje Tsiprasa w negocjacjach z pozostałymi członkami eurogrupy i wierzycielami.

    Udało się, to jedno się Tsiprasowi udało. Zdecydowana większość Greków, którzy wzięli udział w referendum (61 procent) powiedziało „nie” europejskiemu programowi pomocowemu, dalszym reformom i zaciskaniu finansowego pasa. Jednak szantaż nie okazał się być dla Tsiprasa metodą skuteczną. Wierzyciele Grecji nie zgodzili się na żadne znaczące ustępstwa na rzecz Aten, a Tsipras w końcu podpisał porozumienie, z którego w zamian za dalszą pomoc finansową, wynikają dla Greków kolejne ciężkie i bolesne reformy. Warto również dodać, iż Aleksis Tsipras nie miał żadnego wyboru, albowiem bez pomocy finansowej ze strony Unii Europejskiej i jej państw członkowskich, Grecja poradzić sobie nie może, a kraj ten w tym momencie tylko dlatego nie jest bankrutem, ponieważ instytucje unijne i państwa członkowskie UE pomagają Grecji finansowo, a wierzyciele wykazują bardzo daleko idącą cierpliwość…

    Aleksis Tsipras porozumiał się z greckimi partnerami należącymi do eurogrupy, ale na warunkach, jakie postawili mu wierzyciele. Mówiąc wprost: Tsiprasowi niczego nie udało się ugrać, ani wymusić na europejskich partnerach. Dodatkowo Tsipras stracił wiarygodność i polityczną twarz. W oczach europejskich partnerów i członków eurogrupy, Aleksis Tsipras to polityk niewiarygodny i niezdolny do osiągania swych politycznych celów. Z kolei dla Greków Aleksis Tsipras to polityk, który okazał pogardę wobec swojego własnego narodu i zlekceważył wynik referendum, które przecież sam zorganizował.

    Grecki parlament zaakceptował i przyjął porozumienie, które Tsipras podpisał. Jednak znacząca część Syrizy zagłosowała przeciwko temu porozumieniu, a owa umowa, jak również pakiet natychmiastowych reform, które Grecja musi przeprowadzić, został przyjęty dzięki głosom politycznej opozycji. Zdaje się, że Aleksis Tsipras staje się dla swojej partii persona non grata. Sądząc po protestach, które miały miejsce w Grecji, kiedy to parlament głosował nad przyjęciem porozumienia podpisanego przez greckiego premiera, można wnioskować, iż Aleksis Tsipras stał się również persona non grata dla swoich rodaków, a szczególnie dla tych, którzy mu zaufali i w referendum zagłosowali na „nie” dla dalszych reform i budżetowych cięć, czyli zagłosowali oni tak, jak oczekiwał tego Tsipras.

    Jaka polityczna przyszłość czeka Aleksisa Tsiprasa? Czy Aleksis Tsipras stał się politycznym bankrutem? Jakie wnioski należy wyciągnąć z greckiego kryzysu? Czego uczy grecki przykład? Czego uczą błędy popełnione przez Aleksisa Cyprasa?

    Gospodarcza, społeczna i finansowa sytuacja, w której znajduje się obecnie Grecja jest koronnym dowodem na to, że kiedy racjonalność i zdrowy rozsądek przegrywają z rozdawnictwem i politycznym interesem, to dochodzi do tragedii. Oto przecież właśnie na naszych oczach rozgrywa się grecka tragedia. Z kolei błędy popełnione przez Aleksisa Tsiprasa uczą tego, że populizm nie popłaca. Prędzej czy później każdy rząd, każdy rządzący musi zmierzyć się z faktycznym stanem gospodarczym i finansowym, w jakim znajduje się jego kraj. Prędzej czy później każdy rządzący musi stawić w swoim kraju czoła wyzwaniom, zobowiązaniom i problemom (tym prawdziwym, nie wyimaginowanym, czy istniejącym wyłącznie w przestrzeni politycznej lub w politycznym dyskursie). Każdy rządzący musi prędzej czy później zrezygnować z poruszania się wyłącznie po „rzeczywistości politycznej” i zmierzyć się z rzeczywistością realną, z rzeczywistością faktyczną, jak również ze wszystkimi czynnikami i elementami, które się na nie składają. W przeciwnym razie może dojść do prawdziwej tragedii, czego dowodem jest grecka rzeczywistość, czego dowodem jest grecka codzienność, czego dowodem jest obecna społeczno-gospodarcza sytuacja, w której znalazła się Grecja.

    Populizm nie popłaca i należy o tym pamiętać, nawet kiedy prowadzi się kampanię wyborczą. Każda kampania polityczna, każda kampania wyborcza kieruje się co prawda swoimi własnymi prawami, regułami i powinnościami. Jednak warto pamiętać, że istnieją granice (granice zdrowego rozsądku i odpowiedzialności za słowo), których przekraczać się nie powinno.

    Populizm nie popłaca, albowiem wyborcy rozliczają polityków (tych populistycznych również) z ich obietnic, a z tych niespełnionych, wyborcy zwykli są rozliczać jeszcze bardziej.

    Populizm nie popłaca, albowiem prędzej czy później każdy populista kończy tak samo: okazuje się być gwiazdą jednego politycznego sezonu i politycznie staje się bezpowrotnie passé.

    

* * *

 

Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa, znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:

 

http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/

  

oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:

 

http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html

 

Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.

Szanowni Państwo, nazywam się Zbigniew Stefanik. Ze względu na pojawiające się od pewnego czasu zarzuty pod moim adresem, w pierwszej kolejności pragnę Państwa poinformować, że jestem osobą niewidomą, co znacząco utrudnia mi korzystanie ze wszystkich możliwości, które oferują media internetowe, na których publikuję moje artykuły. Niestety, z powodów technicznych nie mam możliwości odpisania na komentarze, które, Szanowni Czytelnicy, umieszczacie pod moimi notkami. Mimo to, za niezależny od mojej woli brak odpowiedzi, wszystkich Czytelników najmocniej przepraszam! Pragnę jednak podkreślić, że mam możliwość czytania Państwa komentarzy i bez wyjątku zapoznaję się z nimi wszystkimi. Dlatego bardzo proszę o nie zrażanie się moim brakiem technicznych możliwości niezbędnych do odpowiedzi na komentarze i aktywne włączenie się do dyskusji. Zapraszam wszystkich Czytelników do komentowania moich tekstów. Wszystkie Wasze komentarze są dla mnie cenne, te nieprzychylne również. Jednocześnie, drodzy Czytelnicy, informuję Was, że jeśli będziecie chcieli, bym odpowiedział na Wasz komentarz, dotyczący jakiegoś mojego artykułu, to możecie go Państwo przesłać na następujący adres e-mail: solidarnosc.stefanik@laposte.net. Gwarantuję, iż odpowiem na wszystkie Państwa ewentualne uwagi i komentarze - drogą e-mailową. Jednocześnie przepraszam za niedogodności, które wynikają z kwestii niezależnych ode mnie oraz z góry dziękuję za wyrozumiałość. Urodziłem się w Polsce, lecz od ponad dwudziestu pięciu lat mieszkam we Francji. Z wykształcenia jestem politologiem i europeistą, ukończyłem Instytut Studiów Politycznych w Strassburgu oraz College of Europe w podwarszawskim Natolinie. Obecnie jestem publicystą, polsko-francuskim obserwatorem i komentatorem zarówno polskiego, jak i europejskiego życia politycznego. Posiadam polskie i francuskie obywatelstwo. Na co dzień żyję pomiędzy Strassburgiem i Wrocławiem, między Francją i Polską. Aktualnie nie jestem członkiem żadnej partii politycznej w Polsce. Do czasu wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2011 roku, byłem aktywnym uczestnikiem polskiego życia politycznego. Początkowo działałem w krakowskich strukturach PiS. W szeregi tej partii wstąpiłem w maju 2005 roku. Następnie współpracowałem z posłanką Aleksandrą Natalli-Świat, jako jeden z jej asystentów. Po katastrofie smoleńskiej postanowiłem opuścić partię Prawo i Sprawiedliwość. Swoją rezygnację ogłosiłem w sierpniu 2010 roku. Opuszczenie partii - z którą współpracowałem przez ponad pięć lat - było dla mnie niezwykle trudną decyzją. Wpływ na nią miały przede wszystkim dwie kwestie. Po pierwsze, podjąłem tę decyzję ponieważ nie potrafiłem zaakceptować retoryki Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższych współpracowników, która niemal od 10 kwietnia 2010 roku zaczęła przypominać postulaty skrajnej prawicy. Po drugie, nie mogłem się zgodzić na sposób, w jaki liderzy PiS traktowali najwyższych przedstawicieli Najjaśniejszej Rzeczypospolitej; rządzących, którzy zostali przecież wybrani większością głosów w demokratycznych wyborach. Po wystąpieniu z Prawa i Sprawiedliwości zaangażowałem się w budowę partii Polska Jest Najważniejsza. Z ramienia tej partii w 2011 roku zostałem kandydatem do Sejmu RP w okręgu wyborczym nr 3. Jestem zwolennikiem politycznego centrum. Moje poglądy na problemy gospodarcze są bardziej zbliżone do wizji społecznej, niż liberalnej. Jestem zwolennikiem państwa opiekuńczego, jednak na ściśle określonych zasadach. W mojej opinii państwo powinno być opiekuńcze, dopóki nie dławi inicjatywy społecznej i gospodarczej. Uważam bowiem, że to właśnie indywidualna inicjatywa jest główną siłą, która napędza rozwój gospodarczy i społeczny; jest niezbędnym czynnikiem dla utworzenia silnej klasy średniej, jak również dla społeczeństwa obywatelskiego. Jestem zwolennikiem państwa o świeckim charakterze, mimo, iż jestem ochrzczonym i wierzącym katolikiem. Uważam jednakże, że wiara to indywidualna sprawa każdego obywatela. Dlatego państwo nie powinno popierać, ani finansować żadnej wspólnoty religijnej. Jestem zwolennikiem polskiej integracji z Unią Europejską, bowiem uważam, iż dla Polski to bezprecedensowa szansa na udoskonalenie naszego Państwa i na niespotykany dotąd rozwój gospodarczy. Jednakże - w moim przekonaniu – o integracji europejskiej nie można mówić, iż jest dobra lub zła. Rozpatrywanie jej w takich kategoriach jest błędem! Integracja europejska jest po prostu konieczna w zglobalizowanym świecie, gdzie gospodarcza i polityczna konkurencja jest bezwzględna i nie pozostawia żadnego miejsca dla osamotnionych państw, które pozostawałyby poza ponadregionalnymi wspólnotami. Świat się zmienia, należy się więc zmieniać razem z nim! Tylko w zintegrowanej i silnej Unii Europejskiej można budować silną Polskę, gdyż pojedyncze państwa nie mają żadnych szans na sprostanie gospodarczej konkurencji i społeczno-politycznym wymogom świata w dwudziestym pierwszym stuleciu. Stąd konieczność polskiej integracji z Unią Europejską, bez której Polska nie ma żadnych szans na rozwój, żadnych szans na obiecującą przyszłość pod względem znaczenia politycznego w Europie i na świecie. Zapraszam wszystkich do zapoznania się z moimi artykułami, w których pragnę podzielić się z Państwem swoim punktem widzenia na tematy związane z wydarzeniami na polskiej i europejskiej scenie politycznej. Zapraszam także do kulturalnej i merytorycznej dyskusji. Mam świadomość, iż polityka budzi wiele bardzo silnych emocji. Mimo to byłbym wdzięczny za debatę pozbawioną niepotrzebnej agresji i zacietrzewienia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka