Podniesienie wolnej kwoty od podatku, 500 złotych na każde dziecko dla najuboższych rodzin, obniżenie wieku emerytalnego - to tylko trzy spośród wielu obietnic i deklaracji prezydenta RP Andrzeja Dudy z okresu kampanii wyborczej.
Kampanijny przekaz Andrzeja Dudy był zdominowany przez ogrom obietnic i dużą dozę emocji, które nieustannie towarzyszyły zapewnieniom, deklaracjom i zobowiązaniom kandydata na prezydenta RP Andrzeja Dudy. „Coś dobrego dla każdego” - tak można najdobitniej podsumować kampanię wyborczą Andrzeja Dudy. Emocje, obietnice poprawy w niemal każdej dziedzinie życia, zapowiedź wielkiej zmiany oraz potężna dawka optymizmu - oto kampanijne filary, które okazały się być dla samego Andrzeja Dudy politycznie korzystne i - nade wszystko - bardzo skuteczne.
Jednak to, co w kampanii wyborczej jest atutem, w „pokampanijnej” rzeczywistości może stać się ogromnym problemem; olbrzymią kulą u nogi, która może sprawić, iż polityk, dotychczas cieszący się wysoką popularnością, raptem gwałtownie straci poparcie. Stare powiedzenie ludowe głosi, iż od miłości do nienawiści jest tylko jeden krok. Powiedzenie to ma również swe uzasadnienie w relacjach polityk - obywatel, czy w relacjach kandydat - wyborca.
Urzędujący obecnie prezydent oczekuje, że to rząd napisze ustawę dotycząca jego obietnicy przekazania najuboższym rodzinom 500 złotych na każde dziecko. Jednak strona rządowa odpowiada, że spełnianie prezydenckich obietnic nie jest sprawą jego politycznej opozycji, sugerując tym samym, iż Andrzej Duda wycofuje się ze swych obietnic wyborczych. Z kolei prezydent (słusznie zresztą) daje do zrozumienia, że to w rękach rządu i rządzącej większości parlamentarnej znajduje się klucz do realizacji jego obietnic wyborczych - wszak prezydent dysponuje jedynie możliwością złożenia projektu ustawy. Co z prezydenckimi projektami ustaw się dzieje, o tym decyduje parlamentarna większość, a bez wsparcia rządu i parlamentarnej większości, przeprowadzenie przez prezydenta jakichkolwiek reform systemowych czy ustawowych zmian jest praktycznie niemożliwe.
Przypomnę, w polskim systemie politycznym prezydent RP jest uzależniony od dobrej woli rządu i jest skazany na łaskę i niełaskę parlamentarnej większości. A więc ile są warte obietnice kandydata na prezydenta Andrzeja Dudy? Czy prezydent RP jest w stanie samodzielnie przeprowadzić w Polsce zapowiedzianą przez siebie naprawę państwa? Czy wyborcze obietnice Andrzeja Dudy w ogóle da się spełnić? Czy obietnice i deklaracje kandydata Andrzeja Dudy staną się atutem, czy kulą u nogi Andrzeja Dudy - urzędującego prezydenta RP?
Ogrom obietnic, deklaracji i wyborczych zapewnień sztabu wyborczego Andrzeja Dudy może dziwić; zwłaszcza, jeśli wziąć pod uwagę, iż zdecydowana ich większość jest nie do zrealizowania. Ograniczenia budżetowe powodują, że obietnice Andrzeja Dudy w zakresie społecznym pozostaną niezrealizowane, a w najlepszym przypadku zostaną one spełnione tylko cząstkowo. A więc jak wytłumaczyć, że sztab wyborczy tzw. zjednoczonej prawicy w sposób świadomy składał w kampanii prezydenckiej deklaracje i brał na siebie zobowiązania, które bez wątpienia mogły pozostać tylko w sferze życzeń i marzeń?
Stało się tak, albowiem prezydentura nie była sama w sobie celem ani obozu politycznego Jarosława Kaczyńskiego, ani samego prezesa PiS-u. Kampania prezydencka Andrzeja Dudy miała jedynie posłużyć jako element promocyjny i wizerunkowy dla partii Prawo i Sprawiedliwość. Z kolei uzyskanie dobrego wyborczego wyniku przez Andrzeja Dudę w wyborach prezydenckich, miało dodać rozmachu kampanii wyborczej tzw. zjednoczonej prawicy, poprzedzającej październikowe wybory parlamentarne. Koronnym dowodem na tę tezę jest wybór, jakiego dokonał prezes PiS-u i jego polityczny obóz w kwestii kandydata na prezydenta RP. Andrzej Duda to polityk z krótkim, wręcz bardzo krótkim (i z pewnością za krótkim) stażem politycznym, jak na osobę mającą sprawować urząd prezydenta RP. Jarosław Kaczyński i jego polityczne otoczenie nie mogli nie zdawać sobie z tego sprawy. To dowodzi, iż Andrzej Duda, w zamyśle prezesa PiS-u i jego politycznego zaplecza, nie był brany poważnie pod uwagę jako następca Bronisława Komorowskiego w Pałacu Prezydenckim. Andrzej Duda prezydentem Rzeczpospolitej? Tego PiS nie planował. Tak po prostu wyszło...
Jeśli przyjąć hipotezę, że dla tzw. zjednoczonej prawicy kampania prezydencka miała jedynie wymiar wizerunkowy i promocyjny, to łatwo zrozumieć, dlaczego sztab wyborczy PiS-u postanowił złożyć niezliczone obietnice i deklaracje wyborcze bez pokrycia. Skoro prezydentura RP nie była celem tzw. zjednoczonej prawicy, to obietnice, deklaracje i kampanijne zobowiązania nie mogły być przecież wiążące dla obozu politycznego Jarosława Kaczyńskiego i dla kandydata Andrzeja Dudy.
Fatalna kampania wyborcza Bronisława Komorowskiego oraz błędy popełnione podczas pięciu lat jego urzędowania sprawiły, że Andrzej Duda stał się prezydentem RP. Po wyborach okazało się, że wszystkie wyborcze obietnice, deklaracje i zobowiązania stały się dla Andrzeja Dudy i jego obozu politycznego wiążące; również te populistyczne i niemożliwe do zrealizowania...
Czy Andrzej Duda powinien obawiać się, że jego obietnice wyborcze staną się dla niego polityczną kulą u nogi? To zależy od wyniku październikowych wyborów parlamentarnych. Jeśli wygra tzw. zjednoczona prawica i stworzy swój rząd, to wówczas Andrzej Duda może spodziewać się, że jego popularność i poparcie społeczne gwałtownie spadnie, i to w krótkim czasie. Wszak w sytuacji, gdy prezydent i rząd będą wywodzili się z jednego obozu politycznego, to Andrzej Duda nie będzie miał możliwości przedstawienia żadnego wiarygodnego uzasadnienia wobec niespełnienia swych wyborczych obietnic; przy czym należy spodziewać się, iż to z jego obietnic i zobowiązań w zakresie społecznym, wyborcy będą rozliczali urzędującego prezydenta najbardziej i najszybciej.
Jeśli jednak to Platforma Obywatelska wygra wybory parlamentarne (albo, pomimo przegranej, Platformie uda się jednak utworzyć większościowy rząd, ze wsparciem jakiegoś koalicjanta i wyniku parlamentarnej arytmetyki) to wówczas Andrzej Duda nie będzie musiał obawiać się, że jego wyborcze obietnice staną się dla niego politycznym zagrożeniem. Koabitacja będzie niewątpliwie służyła urzędującemu prezydentowi, który winą za niespełnienie swych wyborczych deklaracji będzie mógł obarczyć rząd. „Ja chciałem, ale oni mi to uniemożliwili” - taką strategię będzie mógł przyjąć Andrzej Duda.
Koabitacja będzie niewątpliwie atutem dla Andrzeja Dudy, którego wyborcy z pewnością będą traktowali pobłażliwie, kierując swoje niezadowolenie w stronę rządu. Polityczna koabitacja daje Andrzejowi Dudzie największe szanse na reelekcję. Dlatego też zdaje się, iż wsparcie, którego prezydent udziela w kampanii wyborczej tzw. zjednoczonej prawicy jest dla niego samego działaniem niekorzystnym. Zwycięstwo obozu politycznego Jarosława Kaczyńskiego w październikowych wyborach parlamentarnych nie będzie przecież służyło politycznemu interesowi Andrzeja Dudy.
Czy Andrzej Duda spełni swoje wyborcze obietnice? Najprawdopodobniej nie. Czy zostanie on rozliczony ze swoich obietnic przez wyborców i popadnie w niełaskę tych, którzy wołali podczas kampanii wyborczej „Andrzej Duda, to się uda“? To zależy od sytuacji politycznej, w której znajdzie się urzędujący prezydent po wyborach parlamentarnych.
Ile są warte obietnice wyborcze? Być może nieprzypadkowo francuskie powiedzenie ludowe głosi, że obietnice wyborcze zobowiązują o wiele bardziej tych, którzy je otrzymują, niż tych, którzy je składają...
* * *
Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa, znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:
http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/
oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:
http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html
Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.