Zdaje się, że inicjatywy referendalne i prezydenckie referenda mnożą się w Polsce, jak grzyby po deszczu.
W wyniku swojej przegranej w pierwszej turze wyborów prezydenckich i - jak można się domyślać – będąc w stanie dużego zaskoczenia, a być może wręcz paniki, Bronisław Komorowski postanowił rozpisać referendum. Referendalna inicjatywa byłego prezydenta została przyjęta przez Senat w sposób, najdelikatniej to ujmując, ekspresowy i tylko nieliczni przedstawiciele należącej do Platformy Obywatelskiej senackiej większości, mieli polityczną odwagę przeciwstawić się tej inicjatywie.
Prezydenckie referendum Bronisława Komorowskiego odbędzie się i zdaje się, iż politykom Platformy Obywatelskiej nawet nie przeszkadza to, że jedno z referendalnych pytań zdążyło się już zdezaktualizować. Przecież parlament ustanowił, iż wątpliwości mają być rozstrzygane na korzyść podatnika, a nie urzędu skarbowego. Aby doprowadzić do swojej wyborczej wygranej i pozyskać kilka procent wyborców, Bronisław Komorowski (nie zważając, czy jego inicjatywa jest rozsądna i korzystna dla Polski oraz jej obywateli) referendum rozpisał, a jego polityczne zaplecze postarało się o to, ażeby zgłoszone przez niego głosowanie zostało przeprowadzone.
Bronisław Komorowski przegrał wybory prezydenckie i odszedł z urzędu prezydenta RP. Jednak jego referendum pozostało, jak również pozostał precedens, który w ramach trwającej kampanii wyborczej były prezydent stworzył. Ów precedens to fakt zorganizowania referendum wyłącznie po to, aby wyjść naprzeciw swemu doraźnemu zapotrzebowaniu politycznemu, bądź politycznej potrzebie swojego politycznego środowiska, i to w ramach trwającej kampanii wyborczej. Zdaje się, że ten precedens postanowił wykorzystać urzędujący prezydent RP Andrzej Duda i rozpisał kolejne referendum, które ma odbyć się zaledwie kilka tygodni po głosowaniu ogłoszonym przez Bronisława Komorowskiego.
Zamiast jednego referendum prezydenckiego, mamy zatem już dwa. Platforma Obywatelska ma swoje głosowanie i tzw. Zjednoczona Prawica ma swoje. Samonakręcająca się spirala Platforma-PiS będzie więc mogła nakręcać się jeszcze bardziej. Zapewne znowu w politycznej debacie nastąpi bipolaryzacja PO-PiS, a spór pomiędzy tymi dwoma obozami politycznymi zdominuje całą przestrzeń polityczną. Jednak dwa prezydenckie referenda, które - nie ma co do tego żadnych wątpliwości - są elementem kampanii wyborczej, wyrządziły Polsce, polskiej demokracji i polskiemu systemowi politycznemu wiele złego. Okoliczności zorganizowania tych głosowań spowodowały obniżenie rangi samej instytucji referendum, jak również doprowadziły do odebrania wiarygodności i powagi polskiej scenie politycznej. A warto dodać, iż zarówno rodzima przestrzeń polityczna, jak i jej aktorzy nie cieszą się wśród obywateli RP, najdelikatniej to ujmując, dużym uznaniem... Prezydenckie referenda sprawią, że w Polsce - mówiąc kolokwialnie - będzie jeszcze mniej uznania dla polityki i samych polityków.
Czy nie było innej drogi? Czy prezydent Andrzej Duda nie mógł postąpić inaczej? Czy rozpisywanie październikowego referendum w sytuacji, kiedy trwa w Polsce kampania wyborcza było rozsądne? Czy Andrzej Duda musiał wchodzić w polityczne buty Bronisława Komorowskiego?
Można być zdziwionym decyzją urzędującego prezydenta o rozpisaniu październikowego referendum. Wszak można było oczekiwać od młodego prezydenta, od młodego polityka, iż będzie on zabiegał o polityczną niezależność i budował swoją własną (niezależną od tzw. Zjednoczonej Prawicy) pozycję polityczną. Jednak tak się nie stało. Dlaczego? Można domyślać się, iż w ten sposób Andrzej Duda spłaca polityczny dług wobec Prawa i Sprawiedliwości, Jarosława Kaczyńskiego, ale również wobec przewodniczącego „Solidarności” Piotra Dudy, który zarówno PiS-owi, jak również zwycięzcy ostatnich wyborów, nie szczędził poparcia podczas kampanii prezydenckiej. Decyzja urzędującego prezydenta o rozpisaniu październikowego referendum umacnia zresztą Piotra Dudę na stanowisku przewodniczącego NSZZ „Solidarność”. Przecież w ostatnich miesiącach jego przywództwo było kwestionowane w samej „Solidarności”, a nawet zaczęli pojawiać się konkurenci i pretendenci do przejęcia przewodnictwa Związku. Pierwszy przykład z brzegu, Dominik Kolorz stawał się dla Piotra Dudy coraz poważniejszym konkurentem. Przejęcie przez niego leadershipu w „Solidarności” zdawało się być realne, prawdopodobne, a być może było wręcz tylko kwestią czasu…
Prezydenckie referendum Andrzeja Dudy niewątpliwie wprowadziło Platformę Obywatelską w bardzo duże zakłopotanie polityczne, z którego nie ma dla ugrupowania Ewy Kopacz dobrego wyjścia. Albowiem jeśli senatorzy Platformy Obywatelskiej, którzy w Senacie stanowią większość, odrzucą referendalny wniosek urzędującego prezydenta, to wówczas PO będzie oskarżana o to, że nie słucha głosu milionów Polaków i że przestała być partią obywatelską. Jeśli zaś platformerska większość w Senacie postanowi przyjąć referendalny wniosek prezydenta, to wówczas partia Ewy Kopacz będzie oskarżana o brak stanowczości i determinacji w obronie swych politycznych poglądów, jak i o uległość wobec tzw. Zjednoczonej Prawicy i « roszczeń populistycznych ».
Andrzej Duda zapewne pomógł tzw. Zjednoczonej Prawicy i wsparł w kampanii wyborczej obóz polityczny, z którego się wywodzi. Pytanie jednak brzmi: jak decyzja o rozpisaniu październikowego referendum wpłynie na społeczny odbiór i wizerunek prezydentury Andrzeja Dudy? Od tego momentu będzie niezwykle trudno urzędującej głowie państwa odpierać zarzuty, jakoby był on prezydentem jednej partii, prezydentem jednego obozu politycznego.
Czy urzędujący prezydent nie miał wyboru i musiał rozpisywać październikowe referendum? Czy nie istniała inna droga? Zdaje się, że istniała i można się dziwić, że prezydent RP postanowił z niej nie skorzystać.
Prezydent Duda mógł przecież zabiegać o odwołanie referendum zarządzonego przez Bronisława Komorowskiego; zwłaszcza, że jedno pytanie referendalne zdążyło już się zdezaktualizować. Następnie urzędujący prezydent mógł rozpisać nowe referendum, które odbyłoby się w przyszłym roku, czyli już po kampanii wyborczej, po wyborach parlamentarnych, kiedy ucichłby już cały kampanijny szum, a emocje wywołane kampanią wyborczą stałyby się passé. Składając referendalny wniosek, prezydent Duda mógł uwzględnić pytania z prezydenckiego referendum Bronisława Komorowskiego; te pytania, które się nie zdezaktualizowały, czyli dotyczące wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych i finansowania partii politycznych z budżetu państwa. Do tych pytań Andrzej Duda mógł dodać punkty postulowane przez tzw. Zjednoczoną Prawicę, czyli pytania dotyczące wieku emerytalnego, obowiązku szkolnego sześciolatków i ochrony Lasów Państwowych. Przy takim scenariuszu mogłyby zostać nawet uwzględnione pytania proponowane przez tzw. zjednoczoną lewicę Leszka Millera i Janusza Palikota, jeśli koalicja ta zebrałaby (zgodnie z wymogami prezydenta Dudy) milion podpisów pod postulowanymi przez siebie zagadnieniami. Tzw. zjednoczona lewica Palikota i Millera albo nawet obydwie « zjednoczone lewice » (jak można domniemywać) bez większego trudu zgromadziłyby milion podpisów pod swoimi pytaniami, i to w krótkim czasie, zważywszy na fakt, iż ten obóz polityczny posiada liczne struktury w terenie.
W sprawie referendum Andrzej Duda postanowił jednak nie wykazywać się własną koncepcją i teraz zamiast jednego, mamy dwa prezydenckie referenda. Jednak trudno nie wyrazić zdziwienia wobec fali krytyki, która płynie ze strony Platformy Obywatelskiej w stronę Pałacu Prezydenckiego. To przecież przedstawiciele PO namawiali w ostatnich dniach i tygodniach obóz polityczny Jarosława Kaczyńskiego, aby ten zorganizował sobie drugie referendum. Zdaje się więc, że Andrzej Duda posłuchał w tej kwestii rady ugrupowania Ewy Kopacz. A więc skąd bierze się oburzenie partii rządzącej wobec prezydenckiego referendum Andrzeja Dudy?
Obecny prezydent postanowił wesprzeć polityczny obóz, z którego się wywodzi oraz spłacić polityczny dług zaciągnięty u Jarosława Kaczyńskiego i Piotra Dudy. Czyniąc to zrezygnował on ze swojej politycznej niezależności i to w pierwszych dniach swojej prezydentury. Trudno będzie prezydentowi Dudzie dowieść w przyszłości, iż nie jest on prezydentem jednego obozu politycznego. Wszak rozpisując październikowe referendum, Andrzej Duda wszedł w polityczne buty Bronisława Komorowskiego. A przecież obecnie urzędujący prezydent mógł skorzystać z drogi, którą jednocześnie uszanowałaby wolę tych wszystkich, dla których pytania zawarte w obydwóch referendach prezydenckich są istotne i umożliwiłaby spokojną polityczną i publiczną debatę wokół kwestii, których obydwa prezydenckie referenda dotyczą. Andrzej Duda mógł odwołać referendum Bronisława Komorowskiego i zarządzić w przyszłym roku głosowanie, które zawierałoby pytania dotyczące jednomandatowych okręgów wyborczych, finansowania z budżetu Rzeczpospolitej partii politycznych, wieku emerytalnego, sześciolatków, Lasów Państwowych oraz kwestii proponowanych przez Janusza Palikota, jeśli jego środowisko polityczne zebrałoby wymagany przez prezydenta milion podpisów pod proponowanymi pytaniami.
Trudno oczekiwać, aby odbyła się merytoryczna debata wokół kwestii, w których mają wypowiedzieć się Polacy w referendach prezydenckich. Debata oraz prezydenckie referenda odbędą się w cieniu kampanii wyborczej, zaś przekaz i spory samonakręcającej się spirali Platforma-PiS całkowicie zdominują obydwie kampanie referendalne. Można również zastanowić się nad frekwencją podczas prezydenckich referendów, które budzą przecież coraz więcej kontrowersji. Ponadto warto zastanowić się nad frekwencją w następnych referendach. Czy w przyszłości obywatele RP zechcą brać udział w referendum, a więc w procesie decyzyjnym, którego ranga i powaga zostały obecnie obniżone przez rządzących?
Zdaje się, że politycy coraz mniej serio traktują sprawy Rzeczpospolitej, jak również stan prawny oraz demokratyczny ustrój naszego kraju. Zdaje się, że polityczny interes samonakręcającej się spirali Platforma-PiS bierze górę nad zdrowym rozsądkiem i poczuciem odpowiedzialności za państwo polskie i jego obywateli.
* * *
Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa, znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:
http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/
oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:
http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html
Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.
Komentarze