Nad Sekwaną nie widać końca zawirowań i turbulencji. Co prawda mecz otwarcia piłkarskiego Euro 2016 przyniósł Francji pierwsze w tym turnieju zwycięstwo, to jednak żadna wygrana w sportowych zawodach nie jest w stanie zminimalizować społecznych napięć oraz społecznego kryzysu, z którym mamy obecnie do czynienia w tym kraju.
Nie tylko strajki, czy protesty, nie tylko społeczne napięcia, czy społeczno-polityczny kryzys. Francuzi i francuskie władze (zarówno te centralne, jak i te samorządowe) muszą stawić czoła żywiołowi (i to już od kilkudziesięciu dni), spowodowanemu wylewem Sekwany i kilku innych francuskich rzek.
We francuskich massmediach (zarówno tych drukowanych, jak również radiowych i telewizyjnych) piłkarskie Euro stało się tematem numer jeden. Czy „niebiescy” (tak nazywa się nad Sekwaną francuską reprezentację piłkarską) wygrają te mistrzostwa i ponownie zostaną piłkarskimi czempionami w Europie? Oto pytanie, które nie schodzi z pierwszych stron gazet i czołówek serwisów informacyjnych. Prezydent Francji François Hollande usiłuje przekonać rodaków, że piłkarskie Euro nad Sekwaną to wielkie wydarzenie, które powinno przynieść wszystkim obywatelom wiele radości. Jednak zdaje się, że tym razem „chleb i igrzyska” nie wystarczą. We Francji strajki i protesty nadal trwają. W tym momencie nic nie wskazuje na to, aby społeczne napięcia malały. Wręcz przeciwnie. Protagoniści sporu wokół reformy Miriam El Khomri (dotyczącej nowelizacji francuskiego kodeksu pracy) idą w zaparte, a dialogu pomiędzy rządem Manuela Vallsa i związkami zawodowymi brak.
Protesty, strajki, powodzie, coraz bardziej kontestowany przez Francuzów obowiązujący nad Sekwaną stan wyjątkowy oraz zagrożenia terrorystyczne - oto w dniu dzisiejszym francuska rzeczywistość. A piłkarskie Euro? Otóż piłkarskie Euro dla większości Francuzów (przynajmniej na tę chwilę) zdaje się znajdować gdzieś na marginesie wszystkich turbulencji i zawirowań, przez które od pół roku przechodzi Francja. Albowiem dla większości Francuzów o wiele ważniejsze od tego, co Francji przyniesie piłkarska drużyna pod przywództwem Didiera Deschampsa jest to, co wyniknie dla pracowników i pracodawców z „wojny na wyniszczenie” między związkami zawodowymi a rządem Vallsa; wojny o nowelizację kodeksu pracy i jej finalny kształt.
Nad Sekwaną strajki nadal trwają. Strajkują pracownicy rafinerii, portów, doków oraz elektrowni atomowych. Bezterminowy strajk ogłosili kolejarze; ci kolejarze, którzy posłuchali związkowych apeli Powszechnej Konfederacji Pracy (CGT) i związku zawodowego SUD Rail. Obecnie we Francji kursuje średnio jeden pociąg na dwa (w zależności od regionu kursuje więcej lub mniej pociągów). Najmniej składów jeździ w regionie paryskim, gdzie w odniesieniu do całej Francji strajkuje największa liczba kolejarzy. Warto dodać, iż strajkami są dotknięte zarówno państwowe linie kolejowe, jak i regionalne oraz międzymiastowe, co znacząco utrudnia przemieszczanie się kibiców i innych turystów, którzy przyjechali do Francji z okazji piłkarskich mistrzostw. Bezterminowo strajkują również pracownicy miejskich przedsiębiorstw oczyszczających ulice ze śmieci. Strajkują pracownicy wysypisk, jak również pracownicy spalarni i przetwórni odpadów. Strajk ten jest najbardziej odczuwalny w stolicy, gdzie strajkuje jedna trzecia pracowników zatrudnionych w sektorze recyklingowym. Najgorsza sytuacja pod tym względem jest w drugiej, ósmej i dziewiątej dzielnicy Paryża. Kibice i turyści przebywający w stolicy mają więc możliwość skorzystania z dość nietypowej atrakcji. Otóż mogą oni wypić kawę na Polach Elizejskich, czy zjeść kolację nad Sekwaną, otoczeni cuchnącymi workami ze śmieciami...
Manuel Valls zapowiada, że jeśli strajki nie zostaną zawieszone przynajmniej na czas piłkarskiego Euro, to rząd francuski weźmie w kamasze kolejarzy, pracowników transportów miejskich oraz zatrudnionych w sektorze wywózki i utylizacji śmieci. Zgodnie z obowiązującym we Francji prawem, rząd ma bowiem możliwość zmuszenia do pracy pracowników przedsiębiorstw państwowych, regionalnych, czy miejskich nawet z użyciem środków przymusu bezpośredniego. Pracownicy wyżej wymienionych przedsiębiorstw mogą więc (i to zgodnie z prawem) zostać doprowadzeni na miejsce pracy przez policję i być pilnowani przez państwowe służby porządkowe podczas wykonywania czynności służbowych. Zapowiedź francuskiego premiera o siłowym przerwaniu strajków jeszcze bardziej rozzłościła związkowców z CGT; zagrozili oni, że ogłoszą strajk generalny, jeśli rząd odważy się sięgnąć wobec strajkujących po środki przymusu bezpośredniego.
Strajk rozpoczęli także pracownicy francuskich lotnisk i linii lotniczych. Na razie (zgodnie z zapowiedziami protestujących związków zawodowych) strajk ten ma potrwać cztery dni. Jednak związki zawodowe pilotów zapowiedziały, że jeśli rząd nadal będzie szedł w zaparte i nie będzie prowadził dialogu ze związkami zawodowymi, to ich strajk może potrwać nieco dłużej...
Manuel Valls, aby przerwać falę strajków nad Sekwaną i jednocześnie uratować reformę nowelizacji kodeksu pracy wprowadzoną przez swój rząd oraz doprowadzić do rozbicia ruchu protestacyjnego, postanowił pominąć centrale związkowe, a specjalni wysłannicy rządu rozpoczęli tajne negocjacje z pojedynczymi związkowcami należącymi do poszczególnych branż zawodowych. Tak było w przypadku strajków kolejarzy, rząd miał obiecać strajkującym wysokie podwyżki płac w zamian za natychmiastowe przerwanie strajku i cofnięcie poparcia dla protestujących przeciwko reformie El Khomri. Jednak ta metoda okazała się niekorzystna dla Manuela Vallsa i jego rządu. Albowiem przedstawiciele związkowi poszczególnych branż zawodowych zaczęli, prócz postulatu cofnięcia reformy El Khomri, wysuwać kolejne żądania. Dodatkowo, związki zawodowe zrzeszające pracowników branż w tym momencie niestrajkujących zagrozili, że również rozpoczną strajk, jeśli rząd nie spełni ich postulatów. Oto jeden przykład spośród wielu: związki zawodowe zrzeszające pracowników komunikacji miejskiej w Bordeaux zapowiedziały, że rozpoczną strajk bezterminowy, jeśli rząd nie da na piśmie obietnicy wypłaty 500 euro jednorazowej premii każdemu pracownikowi komunikacji miejskiej z tego miasta, w zamian za wykonywanie pracy podczas piłkarskiego Euro.
Społeczne niezadowolenie nad Sekwaną rośnie i coraz więcej Francuzów przyłącza się do ruchu protestacyjnego przeciwko reformie El Khomri, aby przedstawiać swoje postulaty i wykrzyczeć swoje bolączki. Tak więc ruch protestacyjny przeciwko nowelizacji kodeksu pracy w kształcie proponowanym przez rząd Vallsa stopniowo przeradza się w zwyczajny ruch oburzonych, składający się z coraz większych rzesz obywateli francuskich niezadowolonych ze społeczno-gospodarczej sytuacji panującej obecnie we Francji.
Od kilku tygodni Francja zmaga się z powodziami spowodowanymi wylewem Sekwany i innych mniejszych rzek. Powodziami zostało dotkniętych kilkanaście departamentów, a straty spowodowane przez wodę we Francji szacuje się w tym momencie na ponad dwa miliardy euro. Meteorolodzy zapowiadają, że w następnych dniach nad Francją mają pojawić się kolejne burze, które przyniosą intensywne opady deszczu i to co najmniej przez następnych 10 dni. Teraz powodziami są zagrożone wszystkie departamenty północnej i wschodniej Francji, gdzie oczekuje się intensywnych opadów deszczu oraz wylewu rzek, w tym wylewu Renu.
„W kwestii powodzi rząd Vallsa nie stanął na wysokości zadania” – oto, co można usłyszeć od przechodniów na ulicach francuskich. Dlaczego? Albowiem rząd Vallsa czekał niemal dwa tygodnie, od rozpoczęcia pierwszych fal powodziowych, z ogłoszeniem klęski żywiołowej w poszkodowanych przez wodę departamentach. Niewątpliwie rządzącym chodziło o nie narażanie ubezpieczalni na zbyt wielkie koszty. W przypadku ogłoszonej przez rząd klęski żywiołowej, ubezpieczalnie muszą wypłacać odszkodowania swoim klientom szybciej i mają one mniejsze pole manewru w kwestiach spornych dotyczących odszkodowań dla poszkodowanych, jak również wysokości wypłacanych sum. „Po raz kolejny rząd stanął po stronie kapitału i jego posiadaczy, a nie po stronie obywateli” - tak większość Francuzów komentuje rządową zwlokę w ogłoszeniu stanu klęski żywiołowej we francuskich departamentach dotkniętych przez powodzie.
Strajki, protesty, powodzie oraz strach przed zamachami terrorystycznymi. Dla większości Francuzów piłkarskie Euro jest sprawą drugorzędną i znajduje się na marginesie wydarzeń, którym Francja od wielu miesięcy stawia czoła. Z kolei w miastach, w których piłkarskie rozgrywki się nie odbywają, nierzadko można spotkać się z manifestowaniem radości przez ich mieszkańców. „Skoro w naszej miejscowości nie będzie żadnych meczy podczas mistrzostw to ryzyko, że dojdzie u nas do zamachów terrorystycznych będzie mniejsze, niż tam, gdzie będą się toczyły piłkarskie zawody” - oto przykład komentarza, z jakim można się spotkać na ulicach Strasbourga.
13 czerwca bieżącego roku francuski senat rozpocznie debatę nad nowelizacją francuskiego kodeksu pracy w kształcie proponowanym przez rząd Vallsa. 14 czerwca odbędą się liczne manifestacje przeciwników reformy El Khomri w największych francuskich miastach; manifestacje zorganizują najpotężniejsze francuskie związki zawodowe. Z nieoficjalnych źródeł wiadomo zaś, że 17 czerwca tego roku dojdzie do spotkania minister pracy Miriam El Khomri i przewodniczącego CGT Philippa Martineza. Francuski konflikt społeczny wchodzi w nową fazę, a szala zdaje się przechylać w stronę związków zawodowych. Mer Paryża Anne Hidalgo opowiedziała się za negocjacjami ze związkami zawodowymi i za kompromisem z protestującymi w sprawie nowelizacji kodeksu pracy. Czołowi politycy Partii Socjalistycznej zaczynają się dystansować od Manuela Vallsa i jego rządu. „To konflikt rząd Vallsa vs związki zawodowe, a nie spór Partii Socjalistycznej ze związkami. Rząd Vallsa przyjął przecież reformę El Khomri na podstawie tzw. procedury 49.3 na swoją polityczną odpowiedzialność, a parlament przecież nie głosował w tej sprawie” - takie wypowiedzi coraz częściej płyną z szeregów Partii Socjalistycznej, dla której z pewnością większym zmartwieniem są mające się odbyć we Francji za niecały rok wybory prezydenckie i parlamentarne, niż polityczna przyszłość Manuela Vallsa i jego ministrów... W sporze o reformę El Khomri, Manuel Valls zdaje się być coraz bardziej osamotniony i nawet urzędujący prezydent François Hollande, jakby trochę mniej udziela publicznego poparcia obecnemu premierowi... Wszak Manuel Valls to polityk, z którym Partia Socjalistyczna z łatwością może wziąć polityczny rozwód i pytanie brzmi, czy procedura rozwodowa pomiędzy Partią Socjalistyczną i urzędującym premierem nie została już wszczęta...
Piłkarskie Euro we Francji jest przesłonięte społecznym kryzysem, który panuje nad Sekwaną. Piłkarskie rozgrywki toczące się we Francji, stały się kartą przetargową pomiędzy rządem Vallsa i społecznym ruchem oburzonych; ruchem, który protestuje przeciwko reformie El Khomri, jak również przeciwko obecnej sytuacji społeczno-gospodarczej nad Sekwaną i obecnie Francją rządzącym. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że piłkarskie Euro 2016 stało się zakładnikiem społecznego konfliktu nad Sekwaną. Konflikt ten, jak wszystko na to wskazuje, będzie się jeszcze toczył przez dłuższy czas i najprawdopodobniej będzie on dawał się we znaki kibicom piłkarskich rozgrywek do samego ich końca.
* * *
Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa, znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:
http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/
oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:
http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html
Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.